Tym razem jadą do Bangkoku, a panem młodym jest Stu. Bohaterowie obudzą się skacowani w jednym z hoteli w Tajlandii, nie mając pojęcia, co działo się z nimi wcześniej.
Nie było pokazu prasowego, więc nie mogę ocenić, czy sequel dorównuje poczuciem humoru pierwowzorowi. Jednak streszczenie zapowiada, że będziemy mieli do czynienia z kopią – tyle że w egzotycznych dekoracjach.
Jeśli tak, zniknie to, co było największym atutem „Kac Vegas", czyli element zaskoczenia. Pierwsza odsłona przypominała bowiem łamigłówkę. Im więcej faktów Phil, Alan i spółka odkrywali na temat suto zakrapianego wieczoru kawalerskiego, tym ich sytuacja stawała się bardziej absurdalna. Obawiam się, że ten wyśmienity chwyt komediowy jest niepowtarzalny.
Niezależnie od tego, co zaoferują widzom twórcy, jedno jest pewne – te filmy wypromowały nowe hollywoodzkie gwiazdy, przede wszystkim Bradleya Coopera i Zacha Galifianakisa. Pierwszy jest typem amanta o szelmowskim uśmiechu. Drugi to następca Andy'ego Kaufmana, jednego z najbardziej ekscentrycznych amerykańskich komików. Może dla nich warto wybrać się do kina?