Numerek z transseksualistą i małpa uprawiająca seks z bu- telką wetkniętą pod szatę buddyjskiego mnicha. To są główne atrakcje sequelu przebojowej komedii "Kac Vegas" Todda Phillipsa z 2009 roku.
W tamtym filmie czterech przyjaciół przeżywało szalone przygody z powodu kuriozalnych konsekwencji ostro zakrapianego wieczoru kawalerskiego spędzonego w klubach i kasynach Las Vegas. W kontynuacji schemat fabularny jest ten sam. Zmieniła się za to sceneria. A żarty stały się jeszcze bardziej dosadne. Komedia Phillipsa swobodnie łamie wszelkie tabu obyczajowe.
Kilkanaście lat temu tego typu poczucie humoru nie wykraczało poza kluby, gdzie kwitła tzw. stand up comedy i niszowe produkcje w rodzaju "Miasteczka South Park".
Ten animowany serial przetarł szlak. Hollywood dostrzegło, że młode pokolenie widzów wręcz czeka na niesmaczne dowcipy i brutalne gagi. Dziś w głównym nurcie amerykańskiej rozrywki śmielej można przesuwać granice tego, co jest dopuszczalne.