Złotą Żabę za najlepsze zdjęcia zdobyli Łukasz Żal i Ryszard Lenczewski, operatorzy „Idy" Pawła Pawlikowskiego. Złota Kijanka w konkursie studenckim przypadła Zuzannie Pydzie z PWSFTviT w Łodzi za zdjęcia do „Takiego pejzażu" Jagody Szelc. Honorową nagrodę za całokształt twórczości odebrał Sławomir Idziak.
Opinia dla „Rz" - Marc Forster
Dla „Idy" to kolejny wygrany festiwal – po Gdyni, Warszawie, Londynie i Mińsku, a także hiszpańskim Gijon, gdzie filmowy konkurs skończył się w ostatnim tygodniu. Na Camerimage w międzynarodowym jury zasiedli wybitni operatorzy z całego świata, m.in. Denis Lenoir („Tajny agent"), Tom Stern („Za wszelką cenę"), Adam Holender („Nocny kowboj"), Ed Lachman („Erin Brockovich"), Timo Salminen („Człowiek z Hawru"), Franz Lustig („Spotkanie w Palermo") i Jeffrey Kimball („Top Gun") oraz krytyk filmowy i pisarz Todd McCarthy. Rozmach czy uczucia Krew się nie polała, ale bardzo długo dyskutowaliśmy, zanim podjęliśmy decyzję – przyznał przewodniczący gremium oceniającego Adam Holender.
Nic dziwnego. W konkursie były filmy zrealizowane z ogromnym rozmachem, jak „Wyścig" Rona Howarda, „Zniewolony" Steve'a McQueena czy „Kamerdyner" Lee Danielsa, a także propozycje skromniejsze, artystyczne jak „Nebraska" Alexandra Payne'a, „Chce się żyć" Macieja Pieprzycy czy „Gorejący krzew" Agnieszki Holland. Co sprawia, że czarno-biała „Ida" jest w stanie w takim gronie wygrać? Z pewnością jej uniwersalizm: ten film mocno osadzony w polskiej historii jest jednocześnie niebanalną opowieścią o poszukiwaniu własnej tożsamości, dojrzewaniu, stosunku do wiary. Przede wszystkim jednak „Ida" ma duszę. Przywołuje obrazy, które z wczesnej młodości zapamiętał Paweł Pawlikowski, a uważny widz dostrzeże w nim odwołania do klasycznych polskich filmów z przełomu lat 50. i 60. – „Popiołu i diamentu", „Matki Joanny od Aniołów", „Do widzenia, do jutra". Kamera nie wnosi na ekran niepokoju, pozwala wybrzmieć uczuciom. Ascetyczna scenografia i pełne przestrzeni kadry podkreślają zagubienie ludzi, przypominają, że są oni zaledwie trybami historii. – Bardzo się cieszę, że tak spodobał się nasz nieruchomy film – powiedział na scenie wzruszony Łukasz Żal. Dwa lata temu dostał Złotą Żabę za zdjęcia do „Paparazzich" w konkursie krótkich dokumentów. Teraz wygrał konkurs główny. Przy „Idzie" zaczął pracować jako asystent operatora. Ale gdy Ryszard Lenczewski, który film przygotował, musiał na początku zdjęć zrezygnować z „Idy", Żal stanął za kamerą. Nagrodę otrzymali razem. To piękne wyróżnienie dla sztuki, w której „mniej znaczy więcej".
rebrną Żabę zdobył Lorenzo Hagerman za „Heli" w reżyserii Amata Escalante, brązowa powędrowała do Brunona Delbonnela za zdjęcia do najnowszego filmu braci Cohen „Co jest grane, Davis?". W konkursie filmów polskich triumfowała „Dziewczyna z szafy" Bodo Koxa ze zdjęciami Arkadiusza Tomiaka. Sławy w Bydgoszczy Przez scenę Opery Novej przewinęło się wielu fantastycznych gości. Nagrodę dla duetu reżyser-operator odebrali Marc Forster i Roberto Schaefer. Zaczęli oni razem pracować w połowie lat 90., dziś mają na koncie dziewięć różnych filmów – od mocnego „Czekając na wyrok", przez „Marzyciela" (Oscar dla Jana A.P. Kaczmarka) aż po wielkie przeboje w stylu „Quantum of Solace" czy „World War Z". – Jesteśmy niemal jak bracia – mówił mi Forster. – Rozumiemy się bez słów, ale mimo to przed każdym filmem bardzo dużo czasu poświęcamy wypracowaniu koncepcji wizualnej, rozrysowaniu scen. Wychodzimy na plan, wiedząc, jak film powinien wyglądać. W Bydgoszczy widać było, jak bardzo ci dwaj artyści się przyjaźnią i jak wielką radość sprawiła im wspólna nagroda.