Pedro Almodóvar z Europejską Nagrodą Filmową 2013

Pedro Almodóvar, dawny buntownik i anarchista, został uhonorowany Europejską Nagrodą Filmową 2013 – pisze Barbara Hollender.

Publikacja: 06.12.2013 17:04

Kobiety na skraju załamania nerwowego” przyniosły Almodóvarowi nominację do Oscara

Kobiety na skraju załamania nerwowego” przyniosły Almodóvarowi nominację do Oscara

Foto: AFP

Nagrodę odbiera w sobotę w Berlinie. „Jego filmy wpłynęły na to, jak postrzegamy dziś kino nie tylko hiszpańskie, lecz również Europy" – można przeczytać w oświadczeniu wydanym przez zarząd Europejskiej Akademii Filmowej.

Zobacz galerię zdjęć

– Dziękuję za tę nagrodę w imieniu własnym i moich współpracowników, bo to z nimi dzielę swoją radość – odpowiada Pedro Almodóvar.

Hiszpan nie należy do ulubieńców gremiów jurorskich. Ma dwa amerykańskie Oscary, ale na starym kontynencie nie wygrał dotąd żadnego wielkiego festiwalu. Nie dostał ani Złotej Palmy, ani Złotego Niedźwiedzia, ani Złotego Lwa. Z Cannes, Berlina czy Wenecji wyjeżdża zwykle z nagrodami za scenariusz lub reżyserię. Za to często wywozi laury publiczności.

W czasach, gdy odeszła już większość filmowych gigantów XX wieku, widzowie szukają nowych mistrzów. Artystów, którzy w erze upadku autorytetów mogliby stać się ważni. Kiedyś takie miejsce mógł zająć Krzysztof Kieślowski – wnikliwy obserwator zmian współczesnej moralności. Dzisiaj oczy kinomanów często zwracają się właśnie ku Almodóvarowi. Napis „Un film de Almodóvar" (artysta zawsze pomija imię Pedro), jest dla nich świetną rekomendacją.

Ludzkie słabości

Ten krępy, trochę misiowaty mężczyzna z gęstymi, sterczącymi jak pióropusz włosami stał się niemal symbolem Hiszpanii. Choć robi filmy z pozoru apolityczne, zawsze oddawał nastroje swojego kraju. Nawet jego ostatnia, gejowska komedia „Przelotni kochankowie" może być odczytywana jako wielka przenośnia pogrążonego w kryzysie kraju. Samolot, który nie wiadomo dokąd leci, a na pokładzie skorumpowany bankier i prostytutka, ukrywająca taśmy kompromitujące najważniejszą osobę w państwie.

Przede wszystkim jednak Almodóvar jest artystą stale szukającym sposobu na życie. To grzesznik nieuznający pojęcia grzechu. Gej, który nigdy nie ukrywał swoich preferencji seksualnych, ale uwielbia kobiety. Człowiek pełen tolerancji i zrozumienia dla ludzkich słabości, jednocześnie ciągle szukający wartości, na których można się oprzeć. Twórca na miarę naszych sceptycznych czasów, który nie wadzi się z Bogiem, nie ocenia, nikomu nie narzuca własnego zdania. Stale walczy z własnymi demonami i niepokojami. A czasem, jak każdy, szuka uśmiechu. Jest pełen ironicznego dystansu w stosunku do kultury masowej, a przecież sam nierzadko popada w jej pułapkę.

– Kino ratuje mnie przed samotnością, jest moim życiem – mówi.

Dystans do przeszłości

Ma 64 lata, a jego siwiejąca czupryna przypomina, że czas mija nieubłaganie. – Przyglądam się pokoleniu ecstasy i w skrytości serca zazdroszczę mu szaleństwa – mówi. – Swoje własne mogę już zamieniać tylko w filmy.

Ma jednak co wspominać. We wczesnej młodości dusił się w wiosce w La Manchy, w której, jak mówił jego brat, „ludzie przez całe życie oszczędzali na godny grób po śmierci". Źle się czuł w kulturze patriarchalnej, z którą tym bardziej nie mógł się pogodzić, że ponad wszystko kochał matkę. A przede wszystkim nie mógł znieść życia w prowadzonej przez salezjanów szkole dla chłopców, gdzie mówiąc o grzechu i winie, bito uczniów linijką po palcach, i gdzie – jak twierdzi – stracił wiarę.

Jako 17-latek uciekł więc do Madrytu. A tam, stęskniony za wolnością, rozszalał się. Czasy temu sprzyjały. Hiszpania wyzwalała się z frankistowskiego reżimu, ciesząc się z odzyskanej swobody. Almodóvar przez dziesięć lat pracował jako urzędnik w firmie telekomunikacyjnej, a nocami rzucał się w wir „movida madrilena". Bawił się w nocnych klubach, jako gwiazda porno Patty Diphusa publikował niewybredne tekściki w tygodniku „La Luna", śpiewał w zespole „Almodóvar & McNamara".

Chciał studiować reżyserię, ale w czasach dyktatury Franco zlikwidowana została madrycka szkoła filmowa. Kręcił więc krótkie filmy 8-milimetrową kamerą.

Dzisiaj ma do przeszłości dystans: – Wszystko mija... – mówi. – Teraz, gdy zarwę noc, nie mogę następnego dnia pracować. To jeden z najbardziej widomych dowodów, że się zestarzałem. Na przełomie lat 70. i 80. zadebiutował w fabule. Jego styl szybko się krystalizował, ale na międzynarodową arenę Almodóvar wypłynął po dekadzie. Za „Kobiety na skraju załamania nerwowego" dostał nominację do Oscara. Kolejne obrazy – „Zwiąż mnie!", „Wysokie obcasy". „Kika", „Kwiat mojego sekretu"„Drżące ciało" – potwierdziły jego talent.

Historie z tych filmów ocierały się o kicz. Wielkie namiętności i małe romanse, zdrady i rozpacz, matka wracająca po latach i odkrywająca, że córka wyszła za mąż za jej byłego kochanka, facet, który chce odzyskać dawną miłość...

Popkulturowe wzory podkreślała forma: jaskrawe kolory i nadużywana przez Hiszpana czerwień. A przecież te wszystkie obrazy fascynują. Almodóvar utrwala na taśmie nastroje końca wieku, subkulturę pełną tandety, agresji, histerii. Przełamuje tabu, obnaża społeczną hipokryzję. – Nie kręcę filmów po to, żeby wyrażać bunt wobec społeczeństwa – mówi. – Chcę tylko, żeby ludzie zastanowili się nad sobą.

Jego siłą jest to, że nie ocenia. Wypiera ze świadomości pojęcie grzechu. W jego świecie nie ma miejsca na zgorszenie. W bohaterach, od których „normalne" społeczeństwo zwykle się odwraca – w prostytutkach, transwestytach, szaleńcach – on doszukuje się najpiękniejszych cech. W studium akademickim ktoś wyliczył, że ponad 140 postaci z filmów Almodóvara używa narkotyków. – Czuję kafkowski lęk i wściekłość – odpowiedział na to. – Nic mnie tak nie wyprowadza z równowagi, jak purytańskie moralizatorstwo.

Na skraju dorosłości

Dzisiejszy Almodóvar jest jednak inny niż ten sprzed lat. – Jestem na skraju dorosłości – powiedział kiedyś parafrazując tytuł własnego filmu. – Odkąd skończyłem czterdziestkę, coraz silniej uświadamiam sobie wartość własnych korzeni i doświadczeń. Bez nich nie byłbym taki, jaki jestem. I moje filmy też byłyby inne. Kiedyś w rozmowie wyznał mi: – To pani rodak Krzysztof Kieślowski udowodnił, że siłą niedysponującej hollywoodzkimi budżetami Europy są skromne filmy o uczuciach.

Na przełomie wieków Almodóvar porzucił anarchizm. W 1999 r. nakręcił „Wszystko o mojej matce". Kobieta, której syn w swoje 18. urodziny ginie pod kołami samochodu, próbuje odszukać byłego męża-transwestytę. I powiedzieć mu, że miał dziecko. Było w tym filmie uhonorowanym Oscarem, wołanie o tolerancję, prawo do inności i bycia sobą.

Siedem lat później w „Vol- ver" powrócił do własnego dzieciństwa. Złożył hołd kobietom z La Manchy i matce, która zmarła w 1999 r. Francisca towarzyszyła mu, gdy król Juan Carlos przypinał mu do piersi order, kilka razy wystąpiła w jego filmach, ale nigdy nie chciała ich obejrzeć. Matczynej miłości pokłonił się też w chłodnym filmie o zemście, „Skóra, w której żyję", bo i tam okazuje się, że przywiązanie do wspomnień z dzieciństwa jest silniejsze niż wszystko, co zdarza się potem.

Odwiedzał również Almodóvar świat mężczyzn, znacznie bardziej bolesny. W „Porozmawiaj z nią" (Oscar za scenariusz) opowiedział o samotności, w „Złym wychowaniu" o homoseksualizmie i... kinie. Scenariusz pisał dziesięć lat.

– Musiałem wyrzucić z siebie ten film, zanim stał się moją obsesją – wyznał. Dziś Almodóvar, ze swoimi niepokojami i tęsknotami, stał się guru europejskiej sztuki filmowej. – Wielu ludzi sukces ekscytuje i podnieca – przyznaje. – Nigdy nie marzyłem o sławie. A kiedy przyszła, oswoiłem ją tak, że nie przeszkadza mi pracować.

Nie dał się nigdy kupić Hollywoodowi. Jest wierny Europie. I sobie: – Artysta zawsze czuje się jak debiutant. Przy każdym filmie uczy się wszystkiego od nowa. A potem w kinie gryzie palce i czeka, jak publiczność przyjmie to, co miał jej do powiedzenia.

Nie marzy o spokoju na starość, podlewanie ogródka go nudzi, podróży nie lubi, wiara i Kościół nie są dla niego ostoją, a dzieci się – ze swoją orientacją seksualną – nie dochowa. Pozostaje mu kino. Wie o tym, dlatego mówi zwyczajnie:

– Siadam przed komputerem i piszę nowy scenariusz. To moja modlitwa, płacz, wołania o ratunek...

Relacja z gali

W najbliższą sobotę, 7 grudnia o godz. 20.00 w HBO2 będzie można obejrzeć bezpośrednią relację z gali wręczenia Europejskich Nagród Filmowych. Specjalnie dla widzów HBO ceremonię na żywo komentować będą Karolina Pasternak i Tomasz Raczek.

Nagrodę odbiera w sobotę w Berlinie. „Jego filmy wpłynęły na to, jak postrzegamy dziś kino nie tylko hiszpańskie, lecz również Europy" – można przeczytać w oświadczeniu wydanym przez zarząd Europejskiej Akademii Filmowej.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 97% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów