Reklama

Volker Schlöndorff o Andrzeju Wajdzie: Indywidualista i samotnik

To trudne pożegnanie z przyjacielem, który z daleka, ale i z bliska towarzyszył mi przez 60 lat.

Aktualizacja: 10.10.2016 19:30 Publikacja: 10.10.2016 19:23

Volker Schlöndorff o Andrzeju Wajdzie: Indywidualista i samotnik

Foto: PAP, Maciej Kulczyński

Pod koniec lat 50. w paryskiej Dzielnicy Łacińskiej trafiłem do kina i zobaczyłem „Kanał". Tydzień później w tym samym miejscu widziałem „Popiół i diament". Ja, młody Niemiec, który pragnął zostać reżyserem, byłem zdruzgotany.


Czegoś takiego nie bylibyśmy w stanie zrobić w Niemczech. Staliśmy po prostu po złej stronie historii. Nie bylibyśmy w stanie mówić tak prawdziwie. Łagodnie, a jednak z takim impetem. Także furia, jaką emanowała „Ziemia obiecana", onieśmieliła mnie bardziej, niż zachęciła do pracy.


Wajda był nie tylko najbardziej znanym na świecie polskim artystą, ale po prostu „był Polakiem", tak jak Ingmar Bergman „był Szwedem". Jest wprawdzie w swoim kraju uwielbiany, ale i wykorzystywany politycznie, co w pewnym sensie wpływa na obniżenie jego autorytetu.

Jako były i bardzo młody członek ruchu oporu przedstawił rozpacz warszawskich powstańców, których ucieczka kanałem kończy się na żeliwnej kracie. To odzwierciedlenie polskiej historii. Frustracja powojennego pokolenia znajduje w Wajdzie swego Rimbauda, zaś w Zbigniewie Cybulskim swego Jamesa Deana.

Z sumy jego filmów wyłania się całościowy ludzki wizerunek Polaków. Kiedy po triumfie „Solidarności" pozwolił się na krótko uczynić parlamentarzystą, utrwalił się wizerunek „politycznego Wajdy". Jednak żaden z jego filmów ani sztuk teatralnych nie był dogmatyczny. Jego dzieła nie można było uznać za ideologiczne czy też motywowane partyjnie.


Reklama
Reklama

Był indywidualistą i w pewnym sensie samotnikiem, bez względu na to, czy kręcił w Łodzi, czy inscenizował w teatrze w Krakowie, czy też w trzech filmach zajmował się w Gdańsku i Gdyni stoczniowcami. Praca nad filmem to oczywiście dzieło kolektywu, lecz inspiracja u niego była zawsze indywidualna i osobista.

Dlatego właśnie sfera oddziaływania jego filmów sięga daleko poza Polskę. Wajda jest wielką humanistyczną osobowością, porównywalną z Albertem Camusem, jedną z tych wielkich postaci, którym i ja się powierzyłem. Jego głos dotarł przez Europę do USA i do Japonii, czego dowodem są dwa wielkie wyróżnienia: Oscar i Tokyo Award.

Jego pogrzeb będzie pięknym dniem, gdyż Wajda przypisywał przyjaźni wielkie znaczenie. Będą wszyscy współpracownicy i aktorzy jego filmów. Uwielbienie, jakim go darzyli, było wyczuwalne przy każdym spotkaniu nacechowanym atmosferą pełną miłości. Jedynie on w swej skromności, mistrz, zdawał się tego nie zauważać.

Wracam znów do moich paryskich wspomnień sprzed lat. Wtedy w pobliżu Librairie Polonaise na bulwarze Saint-Germain zbliżyłem się do kraju, z którego pochodził ten człowiek i jego filmy. Im bardziej mnie one onieśmielały, tym bardziej pragnąłem traktować je jako wzorzec godny naśladowania. Tak więc udałem się z Niemiec do Francji, aby odkryć Polskę. Mój własny Trójkąt Weimarski.


Film
Złoty Lew dla Jima Jarmuscha za „Father Mother Sister Brother”
Film
Wenecja 2025: Złoty Lew dla Jima Jarmuscha za „Father Mother Sister Brother”
Film
Wenecja 2025: Dla kogo wenecki Złoty Lew?
Film
Ostatnie godziny umierającej małej Palestynki. Jedna z dziesięciu tysięcy
Film
Nie żyje aktor Graham Greene. Miał 73 lata
Reklama
Reklama