„Nigdy nie zauważył, że jestem kobietą, i kiedy musiałam przy nim nakarmić piersią któreś z moich dzieci, nie bardzo wiedział, co z tym fantem zrobić. Udał, że tego nie było. Lubi, jak się gra wyraźnie, odważnie, jednoznacznie. On jest autorem powiedzenia, że coś jest jak szare na szarym, czyli niewyraźne. W swojej naiwności i prostocie w ogóle nie zakłada, że ktoś może być po prostu niezdolny, ale kiedy to w pewnym momencie zrozumie, odwraca się gwałtownie i odchodzi, myślę, że szkoda mu czasu. Kiedy słyszy muzykę, prawie zawsze płacze, muzyka go wzrusza, choć mówimy o nim, że ma tylko pierwszy stopień umuzykalnienia, słyszy, że grają. Lubi cygara i whisky, ale nie może ani pić, ani palić z powodów zdrowotnych. (…)
Długie intelektualne rozmowy, dyskusje literackie, dywagacje filozoficzne nudzą go śmiertelnie, zasypia, przestaje widzieć obrazki. Moim ukochanym filmem przez niego zrobionym jest „Wesele” i „Wszystko na sprzedaż”. Przed „Dyrygentem” powiedział do mnie: „Nie pchaj się, to nie będzie o tobie”. (…) Ma nieprawdopodobną siłę i dar uruchamiania ludzi, którzy z nim i dla niego pracują. Oczekuje od wszystkich – aktorów, scenografów, asystentów, operatora – co rano tysiąca pomysłów, propozycji, emocji, i wybiera z tego bezbłędnie te właściwe, zamieniając je w znaczące, nadając im wagę i formę. Niektórzy opowiadają potem, że to oni reżyserowali jego filmy.
Musi być otoczony, młodością, ruchem, jasnością. Lubi pracować z młodymi ludźmi, zderzać się z ich wyobraźnią i pomysłami. Odcięty od młodzieży, smutnieje, więdnie, zasypia. Nie przywiązuje się do współpracowników, aktorów, prawie zawsze obsadza wprost, czyli szuka w ludziach cech postaci, które są mu potrzebne. Twierdzi, że trafna obsada filmu to pięćdziesiąt procent powodzenia. Mimo że myśli obrazami, nic go tak nie zachwyca w sztuce, jak celna mądra myśl, właściwa obserwacja. Nigdy nie wybacza głupoty, efekciarstwa, błędnej analizy, w najsprawniej, najpiękniej zrealizowanym, świetnie zagranym teatrze czy filmie. Potrafi być wtedy okrutny.
Forma i obraz zawsze wynika u niego ze znaczenia i treści, a nie odwrotnie. Kiedyś siedziałam obok niego w jakimś samochodzie, patrzył przez okno, powiedział w pewnym momencie do siebie: „Żadnej trakcji elektrycznej, można by tu nakręcić wielką, piękną bitwę”. Kiedy się zachwyci rolą, epizodem, pojawieniem się na ekranie, pisze do aktorów nieprawdopodobne listy. (…)
Kiedyś podczas wakacji w Lanckoronie zapytałam go, czy się nie nudzi, spojrzał na mnie z zainteresowaniem i odpowiedział: „Ja już, niestety, nie nudzę się nigdy”. (…)