Co prawda pierwszego Oscara dla filmu zagranicznego przyznano już w roku 1947, ale była to wówczas jeszcze statuetka specjalna. Dostał ją Vittorio De Sica za "Dzieci ulicy". Ten sam reżyser włoskiego neorelizmu zdobył kolejne specjalne wyróżnienie dwa lata później, tym razem za "Złodziei rowerów". Ale regularna konkurencja Oscarowa z pięcioma nominacjami zaczęła się w tej kategorii dopiero dziewięć lat później. I tak naprawdę Amerykańska Akademia od tego momentu liczy historię tej kategorii. Początek tej rywalizacji należał do Federico Felliniego, którego filmy zaliczył dublet: w latach 1956-57 statuetki zdobyły kolejno "La Strada" i "Noce Cabirii".
W ciągu sześdziesięciu minionych lat najwięcej, bo aż 39 nominacji, zdobyły filmy francuskie. Z kolei najczęściej jako zwycięzcy wychodzili z ceremonii wręczenia Oscarów Włosi, którzy mają na swoim koncie aż 14 statuetak.
Polskie tytuły były nominowane do Oscara nieangielskojęzycznego dziesięciokrotnie.
Statuetkę nasza kinematografia zdobyła tylko raz – w 2015 roku odebrał ją Paweł Pawlikowski za "Idę". Jej konkurentami były wówczas: rosyjski "Lewiatan" Andrieja Zwiagincewa, argentyńskie "Dzikie historie" Damiana Szifrona, gruzińskie "Mandarynki" Zazy Uruszadze oraz francuski "Timbuktu" Abderrrahmana Sissako.
W tym roku polskim kandydatem do Oscara w kategorii filmu nieangielskojęzycznego są "Powidoki" Andrzeja Wajdy. O pięć nominacji będą się ubiegały filmy z 85 krajów. Po raz pierwszy zgłosił swojego kandydata Jemen.