Nakręcony w 2014 roku film, był zarazem jedną z ostatnich wypowiedzi tego twórcy – w tym samym roku zmarł. Do końca był aktywny zawodowo.
– Szybko zrozumiałem, że interesuje mnie fotografia proporcjonalna do czasów, w których się żyje – wyjaśniał przed kamerą Jerzy Lewczyński. – Jestem fotografem amatorem, nie mam żadnych studiów fotograficznych. Tylko ćwiczenia, doświadczenia i wrażliwość.
Tych trzech kluczowych walorów nabywał całe życie – począwszy od najmłodszych lat. Opowiada o matce, ojcu, o tym, jak się poznali. Pokazuje ich zdjęcia.
– Ojciec pochodził z rodziny podlaskiej, w której wszyscy uważali, że są szlachtą, co było nieprawdą – opowiada Lewczyński. – Na przykład baby kopały kartofle w rękawiczkach.
Widzowie zobaczą też fotografię 7-letniego Jurka Lewczyńskiego z mamą, a także jego zdjęcia z młodszym bratem, zrobione na ulicy.