Pierwsze skutki odczuwalne były od razu, materiały Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych pokazują nieprzebrane tłumy oczekujące zespołu przybywającego z innego wówczas nie tylko świata, ale wręcz z kosmosu. Wielu z nich liczyło na cud – dostanie się na koncert mimo braku biletu.
Marek Karewicz, 29-letni wówczas fotograf, pełniący rolę przewodnika i tłumacza zespołu w czasie pobytu w Polsce pamięta, że warszawskie lotnisko Okęcie wyglądało wtedy „koszmarnie”, a policjanci dokonali konfiskaty tubek z pastą do zębów wymieniając ją na naszą.
Zespołowi towarzyszyła kawalkada samochodów, co pamięta też dobrze Zbigniew Korpolewski, który im wówczas towarzyszył oraz prowadził ich koncert. Opowiada też o próbie w Sali Kongresowej, gdy okazało się, że częściowo szwankuje przywieziony przez Rolling Stonesów sprzęt. Mieli problemy ze wzmacniaczem, poratowali ich Czerwono-Czarni. Szef tego zespołu, Ryszard Poznakowski chciał, by Mick Jagger osobiście poprosił o pomoc. I tak się stało – o zabawnych kulisach tej sytuacji opowiada Marek Karewicz. Prasa pisała zaś nie tyle o muzyce, co o „tłumach rozwydrzonych nastolatków”, które próbowała ujarzmić milicja obywatelska.
Swoją historię z Rolling Stonesami miała Aleksandra Fafius, wówczas 17-letnia Ola, szczęśliwa posiadaczka biletu na koncert. – To był prawie wybuch wulkanu – wspomina początek koncertu. – Ten huk, te kolory, ten sposób poruszania się!
Ola siedziała w piątym rzędzie, ale w pewnym momencie straciło to znaczenie, bo widzowie wstawali z miejsc żywiołowo reagując na występ muzyków. To właśnie ona rzuciła na scenę czerwone goździki, dzięki którym stała się częścią legendy tego koncertu.– Z pięciu doleciał jeden – pamięta.