Udział polskich firm w odbudowie Ukrainy po zakończeniu wojny z Rosją to szansa czy mission impossible?

Oczywiście to duża szansa i to z wielu względów. Zresztą jesteśmy na to dowodem. Kredobank, polski bank w Ukrainie, w którym pracuję od prawie roku, każdego dnia uczestniczy w odbudowie Ukrainy.

W jaki sposób?

Jesteśmy jednym z systemowo ważnych banków ukraińskich, który udziela kredytów ukraińskim firmom na prowadzenie dzisiaj w Ukrainie biznesu. Więc ta odbudowa trwa. Pomaga nam to, że mamy siedzibę we Lwowie, na zachodzie Ukrainy, że jesteśmy skupieni na małych i średnich przedsiębiorcach. Wspieramy ich poprzez udzielanie im kredytów, ale też poprzez obsługę rachunków indywidualnych. Wspieramy ich przy pomocy międzynarodowych instytucji finansowych, ale te instytucje – Bank Światowy czy Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR) – po to właśnie są, żeby w takich momentach wspierać. Bank Światowy powstał w 1944 roku po to, żeby odbudowywać Europę po wojnie, a EBOR powstał w 1990 roku po to, żeby odbudować Europę po komunizmie.

Odbudowa Ukrainy to szansa dla polskiego biznesu, by uczestniczyć w tym procesie inaczej niż – jak wszyscy pamiętamy – w Iraku, gdzie byliśmy zaangażowani militarnie w wojnie. Wiemy też, jak to się skończyło, gdy przyszło do możliwości zaangażowania naszego biznesu w odbudowę. Ale ustaliliśmy, że dziś to jest szansa. Ustalmy jeszcze, na co. Czy na to, byśmy byli hubem logistycznym dla wszystkich firm biorących udział w odbudowie, korzystając z naszej premii geograficznej, czy też na to, żeby rzeczywiście polskie firmy aktywnie uczestniczyły i zarabiały na odbudowie Ukrainy?

Oczywiście, mówimy o biznesie, nie możemy być naiwni. Geografia  nam sprzyja, jesteśmy sąsiadem Ukrainy i polskie firmy już pracują i już zarabiają w Ukrainie. Jeśli chodzi o logistykę, mamy Rzeszów, który jest – jak wiemy – hubem w różnym znaczeniu tego słowa. Mamy kolej szerokotorową LHS, która ciągnie się 400 kilometrów od polsko-ukraińskiej granicy do Sławkowa w Zagłębiu Dąbrowskim. Dwa tygodnie temu rozpoczęła się rozbudowa Euroterminalu, który jest własnością ARP. I to stworzenie suchego portu tak głęboko w Polsce, w okolicach Katowic i Sosnowca, jest dowodem na to, że określenia „hub” czy „logistyczne zaplecze odbudowy Ukrainy” to są nie tylko słowa. Z drugiej strony, wspomniał pan o naszych doświadczeniach w Iraku. Pracowałem wówczas w Banku Światowym w Waszyngtonie i pamiętam te wielkie nadzieje związane z uczestnictwem w odbudowie Iraku polskich firm, które przecież miały doświadczenie z tego kraju jeszcze z czasów PRL, a potem nic z tego nie wyszło. Na marginesie chciałem zauważyć, że w Iraku i Afganistanie polscy żołnierze byli. A co do tego, że polscy żołnierze nie będą uczestniczyli w utrzymaniu pokoju po zakończeniu wojny w Europie, jest niestety w Polsce konsensus polityczny. Ale mamy oczekiwania, że będziemy odbudowywać Ukrainę. I słusznie, że mamy takie oczekiwania. Więc ta odbudowa trwa. Ale jeżeli ma ona wejść na inny poziom, ma być na skalę tych oczekiwań, które mają polskie firmy prywatne, ale również spółki Skarbu Państwa, to wojna musi się zakończyć. To jest bardzo ważne. I bardzo ważne jest również to, żeby Ukraina była po zakończeniu aktywnych działań wojennych bezpieczna. A będzie bezpieczna wtedy, kiedy będzie miała gwarancje bezpieczeństwa mocniejsze niż gwarancje znane jako memorandum budapeszteńskie. Tu chodzi o NATO. I na przykład w tym kontekście dla mnie nie jest dobrą wiadomością, że polski prezydent-elekt jest przeciwny przystąpieniu Ukrainy do NATO, bo dla polskich inwestycji w Ukrainie to jest bardzo źle. 

Czy ten dysonans między dwoma ośrodkami władzy, czyli Pałacem Prezydenckim a Kancelarią Premiera Rady Ministrów, dotyczący tego, jaką rolę powinna mieć Ukraina zarówno w Unii Europejskiej, jak i w NATO, może się negatywnie przełożyć na szanse polskiego biznesu przy potencjalnych kontraktach na odbudowę Ukrainy?

Myślę, że w oczywisty sposób tak. Odbudowa Ukrainy, również przez polskie firmy, nastąpi wtedy, gdy Ukraina będzie bezpieczna. Polskie firmy nie będą inwestować w Ukrainie, kiedy będzie zagrożenie uderzenia ruskich rakiet, takie jakie jest w tej chwili i jakie było przez ostatnie trzy i pół roku. Może będą inwestować w przemysł obronny czy też na mniejszą skalę związaną z fazą wojny, w której Ukraina się znajduje. Ale jeżeli mówimy o poważnych inwestycjach – odbudowie dróg, mostów, kolei – to ta odbudowa będzie miała duży sens i będzie dawać dużą stopę zwrotu, zysk polskim przedsiębiorcom wtedy, kiedy będzie bezpieczeństwo, kiedy Ukraina będzie miała perspektywę wejścia do struktur bezpieczeństwa, w których jesteśmy. Ukraina ma wybór taki, jaki Polska miała w latach 90. To znaczy z jednej strony mamy struktury świata zachodniego, czyli bezpieczne struktury bezpieczeństwa, takie jak NATO i Unia Europejska, a z drugiej „ruski mir”. I Ukraina codziennie mówi, po której stronie chce być. Nie będzie dobrych inwestycji i dobrej stopy zwrotu dla polskich przedsiębiorstw, jeśli w Ukrainie będzie trwała wojna. To dość oczywiste.

-not. jer

Partner rozmowy: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie