PZU i Bank Pekao ogłosiły plan fuzji. Wcześniej Santander podał, że sprzedaje udziały w Santander Bank Polska na rzecz austriackiej grupy Erste. Przed nami czas fuzji i przejęć, o czym się mówiło już wiele lat temu?
Ogłoszenie fuzji to krok w dobrym kierunku, odpowiedź jest jednak bardziej złożona. Przez ostatnie dziesięć lat głośno mówiliśmy, że sektor bankowy zdecydowanie nie był atrakcyjny dla inwestorów. Po pierwsze, koszt pozyskania kapitału był wyższy niż zwrot z tego kapitału. Mieliśmy nawet publiczne zapowiedzi sprzedaży przez banki zagraniczne spółek córek w Polsce, ale nie było chętnych, bo nikt z inwestorów nie chciał patrzyć na polski rynek bankowy właśnie z powodu kosztu kapitału i zwrocie na kapitale. Po drugie, mieliśmy wysokie ryzyko prawne i konieczność ciągłego dorezerwowania się. To się zaczęło powoli zmieniać. Po raz pierwszy w ub.r. koszt pozyskania kapitału był już mniejszy niż zwrot z kapitału, na skutek koniunktury gospodarczej związanej z wysokim poziomem stóp procentowych. Wysokość stóp bezpośrednio przekładała się i jeszcze będzie się przekładać na wynik finansowy banków, który w ponad 80 proc. jest uzależniony od wyniku odsetkowego. Banki także w znaczącym stopniu „wyrezerwowały” się, jeśli chodzi o kredyty frankowe, chociaż jeszcze daleko do rozwiązania problemu, bo wciąż jest ok. 200 tys. spraw w sądach. Ale „wyrezerwowanie” spowodowało już większy spokój wśród banków, jeśli chodzi o koszty związane z tymi sprawami. Dlatego sektor bankowy, chociaż jeszcze daleko mu do pełnej atrakcyjności, zaczął być trochę inaczej postrzegany przez inwestorów. W efekcie po raz pierwszy od lat mamy nowego inwestora zagranicznego, grupę Erste, która od wielu lat chciała być obecna na polskim rynku i do pełnego obrazu Europy Środkowo-Wschodniej w zasadzie brakowało jej właśnie banku w Polsce.
Jak w tym kontekście patrzy pan na połączenie sił PZU i Banku Pekao?
Jak powiedziałem, to krok w bardzo dobrym kierunku. Po pierwsze, tworzymy bardzo silną strukturę kapitałową w Unii, przede wszystkim w Europie Środkowo-Wschodniej. Po drugie, sytuacja, w której w dużej grupie kapitałowej ubezpieczyciel był podmiotem dominującym względem drugiego co do wielkości banku w kraju, była nietypowa. W UE sytuacja jest odwrotna: w dużych grupach kapitałowych to bank jest podmiotem dominującym, a w ramach grupy jest oddzielna sekcja zajmująca się obszarem ubezpieczeniowym. Do tego zmierza ten ruch. W tej koncepcji to bank będzie podmiotem dominującym, będziemy też mieć jedną spółkę notowaną na giełdzie. To spowoduje, że oprócz powstania bardzo silnego podmiotu w Europie Środkowo-Wschodniej nastąpi wygenerowanie większego o ok. 200 mld zł potencjału kredytowania gospodarki. A my wyjątkowo potrzebujemy zwiększenia poziomu inwestycji, który dziś jest rekordowo niski, jeden z najniższych w Unii, na poziomie 17 proc.
Jak to zmienić?
Zwiększenie inwestycji zawsze musi iść w parze ze zwiększeniem finansowania przez sektor bankowy. Dlatego że sektor bankowy odpowiada za 87 proc. finansowania wszystkich przedsięwzięć gospodarczych w Polsce. Ale żeby to zwiększenie inwestycji nastąpiło, potrzebne są dodatkowe zachęty dla przedsiębiorstw, ponieważ ich awersja do ryzyka i niepewność są relatywnie bardzo duże.
W tym kontekście nie mogę nie spytać o podatek bankowy. Jakiś czas temu mówił pan, że rozmawiacie o nim z Ministerstwem Finansów.
Rzeczywiście prace trwają, jesteśmy w dialogu z Ministerstwem Finansów. Jest przekonanie, które minister Domański wyrażał publicznie już co najmniej kilkakrotnie, że trzeba przemyśleć istniejącą podstawę opodatkowania bankowego przy zachowaniu tożsamych wpływów do budżetu państwa. Jako sektor bankowy jak najbardziej zgadzamy się z tą opinią. My nie chcemy likwidować podatku bankowego, nie chcemy uszczuplić wpływów do budżetu państwa z tego tytułu. Wiemy, że on w polskich warunkach ma charakter czysto fiskalny. Znamy potrzeby pożyczkowe Skarbu Państwa, zresztą obsługujemy je w ponad 50 proc., finansując dług publiczny, mając najwięcej papierów dłużnych w aktywach ze wszystkich sektorów bankowych w Europie. Dlatego podatek bankowy jest dla nas bardzo istotny w kontekście zmiany jego podstawy, żeby nie było tak jak jest obecnie, że jesteśmy w istocie karani za finansowanie gospodarki, za jej kredytowanie, bo uzależnienie podatku od aktywów powoduje, że im więcej kredytujemy, tym więcej płacimy podatków. Zupełnie nie na tym państwu polskiemu powinno zależeć. Ta świadomość jest po stronie Ministerstwa Finansów. To nie jest łatwy proces. Jesteśmy w dialogu i myślę, że konsekwentnie będziemy zmierzać do tego, żeby być w jednym koszyku nie z Węgrami, ale z państwami Europy Zachodniej, gdzie podstawa opodatkowania oparta jest na pasywach.
Wspomniał pan o przekładaniu się wysokich stóp procentowych na wyniki banków. Jesteśmy w momencie, kiedy stopy będą spadać.
Tak, stopy procentowe będą spadać. Eksperci, także nasi z działu badań i analiz ZBP, wskazują, że w tym roku będą dalsze obniżki o 50 pkt. Szacujemy, i wielu ekspertów wskazuje podobnie, że na koniec roku możemy mieć stopę referencyjną na poziomie 4,75 proc. Przewidujemy dalsze spadki także w 2026 r. Według naszych analiz dojdziemy do poziomu ok. 3 proc. Tak wskazuje również wielu ekspertów.
Z jednej strony oznacza to mniejsze przychody banków, jeśli chodzi o odsetki z tytułu udzielanych kredytów, bo poziom stopy referencyjnej jest ściśle skorelowany ze wskaźnikiem referencyjnym, czyli WIBOR-em. A poziom WIBOR-u istotnie spada, bo ma on charakter wyprzedzający. W związku z tym, skoro oczekiwania rynku przewidują dalsze zniżki poziomu stóp procentowych, to mimo że na nie czekamy, to WIBOR spada. Na początku roku WIBOR 3M wynosił 5,85 proc., dziś 5,22 proc., czyli więcej niż 50 proc. spadku tego wskaźnika referencyjnego, i spodziewane są kolejne spadki. To na pewno z jednej strony spowoduje uszczerbek w przychodach banków, ale z drugiej strony zmniejszy koszty kredytów dla klientów.
Jednocześnie pamiętajmy, że sektor bankowy obsługuje ponad 50 proc. potrzeb pożyczkowych Skarbu Państwa. W aktywach sektora ponad 36 proc. stanowią papiery dłużne, a 33 proc. kredyty. Czyli od kilku miesięcy jest w nich więcej papierów dłużnych niż kredytów, co jest sytuacją atypową. To ewenement nawet nie tyle w skali europejskiej, ile światowej. Jako sektor bankowy uzyskujemy więc także przychody z odsetek od papierów dłużnych, więc przychody sektora bankowego powinny być na w miarę stabilnym poziomie. Mamy też nadzieję, że mniejsze koszty kredytu będą przekładać się na zwiększenie dostępności kredytów, zwłaszcza dla przedsiębiorstw.
—not. jer
Partner rozmowy: Związek Banków Polskich