Wszyscy w Sopocie rozmawiają o tym, jak pobudzić inwestycje w polskiej gospodarce i gdzie znaleźć pieniądze na finansowanie choćby projektów atomowych czy związanych ze zbrojeniami. Jak to wygląda z pana perspektywy, jak pan widzi polską gospodarkę?
Polska gospodarka na razie jest oczywiście w dobrej kondycji. Natomiast są pewne obawy dotyczące tego, jak będzie wyglądała przyszłość. Rzeczywiście czekają nas bardzo duże wyzwania, związane choćby właśnie z tym, że potrzebujemy finansowania. Jest oczywiście wiele różnych źródeł finansowania, natomiast ja ze swojej strony, czy to naukowo, czy zawodowo zajmuję się rynkiem kapitałowym, w szczególności jego częścią dla inwestorów indywidualnych. I widzę, że w tym zakresie można byłoby sporo zrobić, ponieważ mamy rekordowe poziomy indeksów na giełdzie. Wystartowało też pierwsze IPO spółki zbrojeniowej i zobaczymy, jak zachowają się inwestorzy indywidualni. Bo można powiedzieć, że giełda wraca do podstaw, czyli sprzedaży nowych akcji, a nie tylko dezinwestycji, jak miało to miejsce w przypadku Żabki czy Diagnostyki. Czyli wracamy do źródeł tego, czym jest giełda, jeżeli chodzi o gospodarkę, czyli do tego, że daje to finansowanie. Zobaczymy jakie będzie zainteresowanie tą ofertą.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że mimo iż mamy bardzo dobre wyniki, jeśli chodzi o indeksy na warszawskiej giełdzie, to cała Polska nie inwestuje na giełdzie. Mam wrażenie, że obecna hossa, jeśli chodzi o przeciętnego Polaka, odbywa się mimochodem. Wydaje się, że głównie odpowiada za to zagranica, która kupuje nasze akcje. Ale przeciętny Kowalski nie zdaje sobie sprawy z tak tego, jak dobra jest sytuacja na warszawskiej giełdzie. I to moim zdaniem jest pewien problem.
Legendarne są już takie projekty, jak akcjonariat obywatelski, mające zwiększyć zainteresowanie giełdą ze strony drobnych inwestorów. Jak więc można by próbować zachęcić inwestorów indywidualnych do obecności na rynku kapitałowym? Oczywiście, jednym z argumentów jest zmiana w podatku od zysków kapitałowych.
Oczywiście, zachęty podatkowe na pewno byłyby dobrym sygnałem, dlatego że moim zdaniem inwestowanie na giełdzie ma od wielu lat zły PR. Spowodowało to wiele różnych wypowiedzi, wiele różnych afer, brak zaufania. I nie da się ukryć, że większość obywateli woli jednak bezpieczne inwestycje i idzie w kierunku rynku nieruchomości. Nawet podczas obrad Europejskiego Kongresu Finansowego mówiło się o tym, że z perspektywy inwestora indywidualnego podatkowo jednak lepiej opłaca się inwestować na rynku nieruchomości. Oczywiście, bariera wejścia jest na nim większa, natomiast ewidentnie wygląda to korzystniej. W związku z tym czekamy na zapowiedzi związane ze zmianami w tzw. podatku Belki. Podczas kongresu padały zapowiedzi, że coś w tej kwestii wydarzy się już przed wakacjami. Mam tylko nadzieję, że nie będą to zbyt skomplikowane zmiany, że nie trzeba będzie kalkulatora, aby liczyć, ile zaoszczędzimy na podatku Belki, tylko przeciętnemu Kowalskiemu będzie to można wyjaśnić w trzech punktach, dzięki czemu będzie wiedział, co ma zrobić, żeby tego podatku nie płacić. A to może zwiększyć atrakcyjność inwestowania na giełdzie.
Wspomniał pan o akcjonariacie obywatelskim. Dzisiaj, z perspektywy czasu, wydaje się trochę chybione, jak ten projekt został przeprowadzony. Ale to był jakiś pomysł na to, żeby Kowalskich sprowadzić na giełdę. Mieliśmy rekordowe prywatyzacje, setki tysięcy zaangażowanych osób. I był też dobry PR wokół giełdy.
Ale ponieważ reprezentuję też środowisko akademickie, to oczywiście nie możemy zapominać o edukacji ekonomicznej, która jest niezbędna, żeby świadomie podejmować decyzje związane z finansami osobistymi. W 2024 roku mieliśmy Rok Edukacji Ekonomicznej, więc coś zaczyna się zmieniać. I edukacja ekonomiczna zaczyna być trendy. Natomiast jest tu ciągle bardzo dużo pracy i dużo do zmiany.
Ostatnie lata, kiedy widzieliśmy podwyższoną inflację, zachęciły Polaków do rynku obligacji, częściej kupowali oni obligacje detaliczne oferowane przez Skarb Państwa. Czy teraz jest taki moment, kiedy indywidualni inwestorzy powinni albo mogą pomyśleć o innych obligacjach? Są obligacje firm, ale też samorządów.
Zauważa pan moim zdaniem bardzo ważny trend. Polacy lubią instrumenty bezpieczne, przewidywalne, ze stabilną stopą zwrotu i nie chcą zmienności ceny. Dlatego tak bardzo lubią nieruchomości i ich wynajem, dlatego tak bardzo lubią też obligacje detaliczne Skarbu Państwa. Od wielu miesięcy głoszę pogląd, że należałoby coś zrobić z obligacjami samorządowymi. Bo dzisiaj wygląda to w ten sposób, że mamy bank, który organizuje ich emisję, a jednocześnie inny departament tego samego banku nabywa de facto wszystkie te obligacje. Później minimalna część z nich jest sprzedawana na rynku Catalyst. Mój idealny scenariusz jest taki, żeby mieszkańcy mogli w ofercie pierwotnej kupić obligacje danego miasta. To dodatkowo oznaczałoby tzw. inwestowanie społecznie odpowiedzialne: wiemy, że jest emisja obligacji po to, żeby np. w Sopocie wybudować nowy aquapark. Inwestując w te obligacje, zarabiam, a jednocześnie korzystam z nowo powstałego obiektu. Myślę, że to byłby scenariusz idealny. Natomiast on się dzisiaj nie może zrealizować, dlatego że dystrybucja detaliczna obligacji samorządowych jest bardzo droga i samorządy nie mogą zapłacić więcej za ten dług po to, by pomóc Polakom umożliwić zainwestowanie w te obligacje. Tak więc tutaj potrzebne są zmiany ze strony rządu albo w podejściu głównych banków, które są też pod kontrolą Skarbu Państwa, mające na celu maksymalnie obniżenie opłaty dystrybucyjnej, tak by zachęcić Polaków do tych inwestycji.
-not. jer
Partner rozmowy: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie