Modne lokaty, droższe kredyty

Stopy procentowe NBP wzrosły o 1 pkt proc., banki podwyższały więc oprocentowanie lokat i kredytów. Dużo pieniędzy napływało do funduszy inwestycyjnych, ale na jesieni proces ten został zahamowany

Publikacja: 02.01.2008 19:55

Modne lokaty, droższe kredyty

Foto: Rzeczpospolita

Red

W 2007 r. wiele osób zdecydowało się na zakup mieszkania. Podstawowym źródłem finansowania były kredyty hipoteczne. Stan zadłużenia w bankach z tego tytułu zwiększył się o ponad 30 mld zł, przekraczając 110 mld zł. Trzeba jednak pamiętać, że to ok. 10 proc. PKB, podczas gdy w krajach zachodniej Europy wskaźnik ten jest przynajmniej kilkakrotnie wyższy.

Wielkość zadłużenia związanego z kredytami na nieruchomości rosła w imponującym tempie 40 proc. w skali roku. Ale w porównaniu z 2006 r. rynek się uspokoił, zwłaszcza w drugiej połowie roku. Zdolność kredytowa potencjalnych klientów zmalała z powodu wysokich cen mieszkań (potrzebne były większe kredyty) i podwyżek stóp procentowych.

Na początku 2007 r. trzymiesięczny WIBOR, na podstawie którego ustalane jest oprocentowanie większości kredytów złotowych, wynosił 4,2 proc., a w grudniu już powyżej 5,6 proc. W związku z tym powiększyły się miesięczne raty kredytów złotowych. W dużo lepszej sytuacji były osoby spłacające kredyty we frankach. Szwajcarski bank centralny również podnosił stopy procentowe, ale równocześnie kurs franka wobec złotego malał, co spowodowało, że raty wzrosły nieznacznie.

Banki dostrzegły, że z powodu drożejących mieszkań część klientów może mieć problem z pozytywną oceną zdolności kredytowej. Wydłużały więc okres spłaty kredytów nawet do 40, 45 lat. Dzięki temu można było obniżyć miesięczną ratę. Na takie rozwiązanie zdecydowały się np. Nordea, Millennium, Polbank, PKO BP czy Deutsche Bank PBC.

Dobra sytuacja gospodarcza, spadek bezrobocia i wzrost przeciętnych wynagrodzeń spowodowały, że konsumenci zaczęli optymistyczniej oceniać swoje przyszłe możliwości finansowe i uznali, że stać ich na zaciąganie kredytów. W 2007 roku zadłużenie z tytułu pożyczek gotówkowych, kredytów ratalnych, samochodowych wzrosło o ok. 20 mld zł. Pod tym względem nie odbiegamy zbytnio od innych krajów UE; tam wskaźnik pokazujący relację kredytów konsumenckich do PKB sięga 7 proc., a u nas jest niewiele mniejszy.

Banki liberalizowały procedury kredytowe. PKO BP zaczął udzielać pożyczek do 20 tys. zł bez zaświadczenia od pracodawcy o zarobkach. Standardem zaczyna się stawać kredyt na oświadczenie udzielany podczas jednej wizyty w oddziale. Konkurencja sprawiła, że oprocentowanie kredytów gotówkowych nie wzrosło znacząco. Na rynku można było znaleźć oprocentowanie promocyjne poniżej 10 proc.

Nowe technologie dotyczące kart płatniczych najszybciej wdrażał BZ WBK. Jego karty zostały wyposażone w mikroprocesory. A pod koniec 2007 roku bank wydał pierwszą kartę do płatności bezstykowych, czyli elektroniczną portmonetkę, którą można wykorzystywać do regulowania rachunków na niewielkie kwoty. Upowszechnił też jako pierwszy w Polsce technologię 3D-Secure dla klientów detalicznych. Dzięki niej łatwiejsze staje się płacenie za zakupy w Internecie zwykłymi kartami debetowym, a do tego znacznie rośnie bezpieczeństwo takich transakcji.

Karty debetowe z chipem wszystkim klientom zaczął też wydawać ING Bank.

Podwyżki stóp NBP spowodowały wzrost oprocentowania lokat. Niektóre instytucje, np. Toyota Bank, MultiBank czy BGŻ, podniosły oprocentowanie wybranych depozytów nawet o 2 pkt proc. (Rada Polityki Pieniężnej zwiększyła stopy o 1 punkt). Pojawiły się lokaty z oprocentowaniem 6, a nawet 7 proc. w skali roku. Jednak największe banki (PKO BP, Pekao SA) z podwyżkami się wstrzymały albo wprowadziły kosmetyczne zmiany. Średnio oprocentowanie we wszystkich instytucjach wzrosło o 0,4 pkt proc.

Banki promowały konta oszczędnościowe, czyli wysoko oprocentowane rachunki, z których z reguły przynajmniej raz w miesiącu można bezpłatnie pobierać pieniądze bez utraty odsetek.

Dużą popularność zdobyły produkty strukturyzowane w formie lokat, funduszy, polis czy obligacji. Dają one gwarancję, że inwestor dostanie z powrotem wpłacony kapitał. Natomiast zysk może być uzależniony np. od wzrostu cen nieruchomości, surowców, walut, wybranych akcji, wskaźników określających sytuację na różnych rynkach. Produkty takie pojawiły się m.in. w ofercie kilku banków i doradców finansowych. Przez kilka ostatnich lat ulokowano w nich 7 – 8 mld zł, a w 2007 r. aż 3 – 4 mld zł.

W pierwszej połowie 2007 roku Polaków ogarnęło inwestycyjne szaleństwo. Na początku roku w funduszach znajdowało się ok. 100 mld zł i ich przedstawiciele prognozowali, że do końca roku napłynie kolejne 30 mld zł. Tymczasem tyle wpłaciliśmy przez pięć miesięcy.

Inwestorów kusiły duże zyski z akcji. Wartość WIG przez nieco ponad sześć miesięcy wzrosła o ok. 30 proc., a mWIG40 o ponad 50 proc. Hitem okazały się fundusze akcji małych i średnich spółek.

W drugiej połowie roku sytuacja się zmieniła. Na giełdzie rozpoczęła się korekta trwająca z krótkimi przerwami do dziś. Inwestorzy zaczęli umarzać jednostki. Odwrócili się od funduszy małych i średnich spółek. Na popularności zaczęły zyskiwać promowane przez TFI fundusze inwestujące poza granicami kraju (np. w Nowej Europie) oraz fundusze oferowane przez instytucje zagraniczne.

Na początku 2007 roku ubezpieczenia przez Internet i telefon sprzedawały Link4 i AXA. Stopniowo dołączały do tego grona: Allianz Direct, BRE Ubezpieczenia, w drugiej połowie roku amerykańska firma Liberty Direct, a w końcu roku Commercial Union. Na razie w ten sposób sprzedawane jest ok. 2 proc. polis komunikacyjnych, ale prawdopodobnie niedługo będzie to standard.

Instytucje poszerzały swoją ofertę. Na przykład Link4 rozpoczął sprzedaż ubezpieczeń następstw nieszczęśliwych wypadków. Kolejne ubezpieczenia zaproponowały banki internetowe. Za pośrednictwem Inteligo można kupić więcej rodzajów polis PZU, a mBank i MultiBank ruszyły z supermarketem ubezpieczeń motoryzacyjnych, w którym oprócz oferty BRE Ubezpieczenia pojawiła się oferta Benefii i HDI. Klienci tych banków mogą też kupować przez Internet polisy podróżne, w mBanku pojawiły się poza tym ubezpieczenia mieszkaniowe.

Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance

W 2007 r. wiele osób zdecydowało się na zakup mieszkania. Podstawowym źródłem finansowania były kredyty hipoteczne. Stan zadłużenia w bankach z tego tytułu zwiększył się o ponad 30 mld zł, przekraczając 110 mld zł. Trzeba jednak pamiętać, że to ok. 10 proc. PKB, podczas gdy w krajach zachodniej Europy wskaźnik ten jest przynajmniej kilkakrotnie wyższy.

Wielkość zadłużenia związanego z kredytami na nieruchomości rosła w imponującym tempie 40 proc. w skali roku. Ale w porównaniu z 2006 r. rynek się uspokoił, zwłaszcza w drugiej połowie roku. Zdolność kredytowa potencjalnych klientów zmalała z powodu wysokich cen mieszkań (potrzebne były większe kredyty) i podwyżek stóp procentowych.

Pozostało 88% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy