Giełdy, konkursy i olimpiady

Młodych pasjonatów jest coraz mniej, za to niezwykle poważnie traktują to hobby

Aktualizacja: 22.04.2009 20:59 Publikacja: 15.02.2008 02:28

Giełdy, konkursy i olimpiady

Foto: Rzeczpospolita

Wyobraźmy sobie taki widok: w holu i w sali jednej ze stołecznych szkół siedzi za ławkami szkolnymi około 200 starszych panów. Rozkładają klasery, wyjmują ostrożnie pęsetami znaczki, oglądają je pod światłem. Targują się. To giełda wymiany znaczków, na którą wstęp jest płatny. Już tylko w trzech miejscach w Polsce – Warszawie, Poznaniu i Gdańsku – odbywają się jeszcze takie oficjalne spotkania.

– Są tu sami starsi panowie, bo młodzi nie mają czym się wymieniać – mówi ze śmiechem Wiktor Gronert, prezes okręgu warszawskiego PZF. – Niedługo nie będzie komu się spotykać. Wystarczy popatrzeć jak kurczy się związek filatelistów. W latach 70. liczył 350 tys. członków, dziś tych, co oficjalnie zbierają znaczki, jest niespełna 22 tys. Nie znaczy to, że młodych nie przybywa. Tyle że są w mniejszości. Za to niezwykle poważnie traktują to hobby. Wielu z nich widzi w nim zapewne dobrą lokatę kapitału.

Filateliści oprócz oficjalnych giełd wymiany aranżują ogólnopolskie oraz międzynarodowe wystawy i rywalizują między sobą w konkursach. W ubiegłym roku podczas rozegranych w Niemczech mistrzostw Europy w filatelistyce tematycznej Polak zajął III miejsce w temacie „Medycyna i nauka”. By wziąć udział w konkursie, trzeba przygotować eksponat, czyli pięć ekranów, z których każdy składa się z 16 kart wielkości A4. Karta, w zależności od tego, czy są na niej oprócz znaczków całostki, czy też nie, mieści od 6 do 13 walorów. Na własny eksponat trzeba mieć więc od 480 do 1000 znaczków opowiadających o zadanym przez wystawę temacie. To sporo kosztuje, często ponad 100 tys. zł. Dlatego starsi wspierają młodych, proponując im konkursy odrębne, np. „Pierwsze kroki” – młodzieżową wystawę debiutów (w tym roku w kwietniu w Poznaniu). Zrzucają się na nagrody – serie znaczków, rowery, komputery.

Najważniejszym tegorocznym wydarzeniem jest z 450-lecie Poczty Polskiej. Będą obchodzić tę rocznicę we wrześniu we Wrocławiu, gdzie odbędzie się wystawa-konkurs opowiadająca o dziejach poczty. Opowieść o tym przygotowuje też, ale nie w formie kolekcji, lecz książki, prof. Norman Davies. Jesienią ukaże się jego „Od i do. Pocztowa historia Polski”. W dniu zaś, w którym 450 lat temu rodzima poczta za Zygmunta Augusta ruszyła, czyli 18 października, w obieg wejdzie specjalny rarytas filatelistyczny – upamiętniający rocznicę znaczek drukowany na jedwabiu.

[ramka][link=http://www.filatelistyka.org.pl]www.filatelistyka.org.pl[/mail],

[link=http://znaczki-pl.com]http://znaczki-pl.com[/mail],

[link=http://www.zgpzf.pl]www.zgpzf.pl[/mail],

[link=http://www.kzp.pl]www.kzp.pl[/mail],

[link=http://www.znaczki.gmo.pl]www.znaczki.gmo.pl[/mail],

[link=http://www.poczta-polska.pl/znaczki]www.poczta-polska.pl/znaczki[/mail][/ramka]

[ramka][b]Jak powstaje znaczek artystyczny

Andrzej Gosik, architekt, ilustrator, malarz, projektant znaczków pocztowych, m.in. serii „Dwory Polskie”[/b]

Dziś Poczta Polska coraz rzadziej wykorzystuje klasyczną technikę projektowania przy użyciu stalorytu. Dawniej projektant robił rysunek, a grawer rył go w metalowej płycie. Można było przekazać wiele detali. Teraz offset ogranicza miniaturową twórczość, ale daje więcej możliwości przedstawień. Ja maluję akwarelą. Przy serii „Dwory Polskie”, do których zaprojektowałem 25 walorów, zacząłem od dokumentacji. Po ustaleniu z przedstawicielami poczty wspólnego mianownika dla danej serii (np. dwory związane z ludźmi ze świata literatury) i wybraniu obiektów ruszam w Polskę, by je szkicować i fotografować. Potem robię akwarelkę nie większą niż trzykrotność powierzchni małego znaczka (z dworami mają wymiary 31 x 25 mm – red.). Obrazek nie może być większy, bo przy zmniejszaniu giną niektóre elementy. Maluje się go cienkim pędzelkiem, często pod lupą. Napisy projektowane są komputerowo. Potem druk na foliach nakładanych na obrazki, akceptacja, druk i wejście w obieg. Na tym praca się nie kończy. Znaczek można kupić wraz z kopertą przedstawiającą tę samą akwarelę, a koperta ma datownik używany tylko tego jednego dnia. To wszystko trzeba zaprojektować. To tzw. całostka, czyli pełny walor filatelistyczny.

[i]—m. j.-l.[/i] [/ramka]

Wyobraźmy sobie taki widok: w holu i w sali jednej ze stołecznych szkół siedzi za ławkami szkolnymi około 200 starszych panów. Rozkładają klasery, wyjmują ostrożnie pęsetami znaczki, oglądają je pod światłem. Targują się. To giełda wymiany znaczków, na którą wstęp jest płatny. Już tylko w trzech miejscach w Polsce – Warszawie, Poznaniu i Gdańsku – odbywają się jeszcze takie oficjalne spotkania.

– Są tu sami starsi panowie, bo młodzi nie mają czym się wymieniać – mówi ze śmiechem Wiktor Gronert, prezes okręgu warszawskiego PZF. – Niedługo nie będzie komu się spotykać. Wystarczy popatrzeć jak kurczy się związek filatelistów. W latach 70. liczył 350 tys. członków, dziś tych, co oficjalnie zbierają znaczki, jest niespełna 22 tys. Nie znaczy to, że młodych nie przybywa. Tyle że są w mniejszości. Za to niezwykle poważnie traktują to hobby. Wielu z nich widzi w nim zapewne dobrą lokatę kapitału.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy