Krystyna Przybylak skończyła w Polsce pedagogikę. Mimo że w Holandii pracuje fizycznie, jest zadowolona. – Planujemy z mężem popracować tu kilka lat, odłożyć trochę pieniędzy i wrócić do kraju – wyjaśnia. Podobne plany ma Tomasz Iwaniec, który pracuje w centrum dystrybucyjnym koncernu Flextronics. – W Polsce zarabiałem ok. 1,4 tys. zł miesięcznie. To mało. Dlatego zdecydowałem się na wyjazd do Holandii. Na razie nie żałuję – opowiada.
Zarobki w Holandii zaczynają się od niecałych 8 euro za godzinę. Wykwalifikowani pracownicy, np. spawacze czy operatorzy wózków widłowych, mogą już liczyć na stawki rzędu 13 euro za godzinę. Minimalna pensja miesięczna to ok. 1,3 tys. euro.
Polskich pracowników można dziś spotkać w Holandii niemal w każdej gałęzi gospodarki: w przemyśle, usługach, budownictwie czy rolnictwie. Według danych władz holenderskich na zarobek przyjechało już ok. 150 tys. naszych rodaków. Więcej pracuje jedynie w Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Holenderscy pracodawcy cenią Polaków za pracowitość i wydajność. Dla naszych rodaków bariery nie stanowi nawet język. Każdy, kto przynajmniej na podstawowym poziomie zna język angielski, nie będzie miał w Holandii problemów z porozumieniem się zarówno w pracy, jak i na ulicy czy w sklepie. Jednak w niektórych branżach, m.in. w służbie zdrowia czy gastronomii, a także na wyższych stanowiskach, niezbędna jest znajomość niderlandzkiego.
Polacy i cudzoziemscy pracownicy z innych państw są dla Holendrów rozwiązaniem coraz większych problemów z brakiem rąk do pracy. Wkrótce te problemy będą jeszcze większe. W ciągu najbliższych kilku lat na emeryturę zacznie przechodzić powojenny wyż demograficzny. To oznacza, że z rynku pracy odejdzie wiele tysięcy pracowników, również tych z wyższymi kwalifikacjami.