– Dzięki temu, że mniej ludzi będzie przebywało w strefach zagrożenia, zwiększy się bezpieczeństwo górników – zachwala Ryszard Bednarz, wiceprezes Famuru. – Stały monitoring i lepsza dostępność informacji umożliwi wcześniejsze reagowanie na zagrożenia.
Projekt e-kopalń zakłada nie tylko bezobsługowe prowadzenie ściany wydobywczej, ale i jej elektroniczną kontrolę z powierzchni. – By poprawić efektywność, górnictwo będzie musiało informatyzować dół kopalń – mówi Bednarz. – Dużą rolę zaczynają odgrywać systemy, dzięki którym możliwe jest szybkie pozyskiwanie informacji i podejmowanie decyzji. Nasz pomysł to ethernet pod ziemią – dodaje.
Elementem systemu E-kopalnia jest system diagnostyczny pozwalający wykryć awarię, nim się zdarzy, i jej zapobiec. Nie dochodzi do zatrzymania maszyn i wstrzymania wydobycia. A dobowy zastój w kopalni to utrata ok. 7 mln zł przychodu.
Projekt opracowało należące do Famuru Polskie Centrum Techniki Górniczej. Pomysł wziął się m.in. z tego, że nowe pokłady węgla są coraz głębiej (ponad 1 km) i ich eksploatacja wiąże się z coraz większymi nakładami finansowymi, co przekłada się na rosnące koszty wydobycia. Poza tym coraz głębsze wydobycie jest też bardziej niebezpieczne.
Wdrożenie e-kopalni w jednym zakładzie może trwać od kilku miesięcy do dwóch lat. Kosztowałoby kilkanaście mln zł. Według wiceszefa Famuru pierwsza bezzałogowa ściana, której praca nadzorowana będzie przez system E-kopalnia, mogłaby ruszyć w najbliższej dekadzie.