Pomysły na zabezpieczenie inwestorów przed oszustami

Wystartował czwarty w Polsce serwis pozwalający internautom pożyczać sobie nawzajem pieniądze

Publikacja: 22.01.2009 00:25

Pomysły na zabezpieczenie inwestorów przed oszustami

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Dzięki takim serwisom, potrzebujący gotówki może ją pożyczyć taniej niż w banku, a osoba posiadająca oszczędności – zarobić więcej niż na lokacie bankowej. Pod warunkiem że doczeka się zwrotu pieniędzy.

Debiutant, Smava.pl, rozpoczął działalność z pakietem nowych pomysłów na zabezpieczenie inwestorów (pożyczkodawców) przed wyłudzeniami. To ważne, bo właśnie kłopoty ze spłatą zaciągniętych pożyczek są piętą achillesową działających w Polsce tzw. serwisów social lending. W efekcie trudno jest o prywatnych inwestorów, którzy chcieliby zaryzykować własne środki w zamian za wyższe niż w banku odsetki. Natomiast chętnych do zaciągania pożyczek nie brakuje. Problem w tym, że nie zawsze są to osoby uczciwe.

Rozwiązaniem, z którym Smava.pl (czyli polska mutacja serwisu działającego już na rynku niemieckim) wiąże największe nadzieje, jest system scoringowy stworzony we współpracy z Biurem Informacji Kredytowej. Firma nie ma oczywiście prawa do korzystania z danych zgromadzonych w bankowej bazie. Natomiast na jej zamówienie BIK stworzył algorytm, który pomaga oszacować prawdopodobieństwo, że pożyczkobiorca terminowo zwróci pieniądze.

[wyimek]Social lending – podobnie jak hazard – może być ciekawy i absorbujący[/wyimek]

Podstawą wyliczeń nie jest indywidualna historia korzystania z serwisu – bo tej nowy klient nie ma – ale jego cechy socjodemograficzne, takie jak wiek, miejsce zamieszkania, stan rodzinny, status zawodowy itp. Na tej podstawie przyszły pożyczkobiorca otrzymuje rating od A (najbardziej wiarygodny) do I (najmniej wiarygodny), wyświetlany później przy każdym jego wniosku o pożyczkę. Natomiast osoby, których skłonność do spłaty długów zostanie oceniona jako niższa od wymaganego minimum, nie mają prawa zarejestrować się w serwisie. To mechanizm nieco podobny do stosowanego przez ubezpieczycieli, którzy np. nie ubezpieczą od powodzi domu zbudowanego na terenach zalewowych, bo ryzyko jest zbyt duże.

Serwis stosuje też kilka innych zabezpieczeń. Podstawowe to sprawdzenie nadesłanych przez kredytobiorcę kopii dokumentu tożsamości i kopii zaświadczenia o dochodach. Weryfikowany jest też numer konta bankowego. Serwis wylicza maksymalną zdolność kredytową klienta i nie pozwala mu pożyczyć ponad tę kwotę. Przed otrzymaniem pieniędzy pożyczkobiorcy są też sprawdzani w bazach niesolidnych dłużników. Wreszcie, gdyby te działania profilaktyczne zawiodły i prześwietlony na wylot dłużnik nie spłacał swoich zobowiązań, serwis pośredniczy w przekazaniu sprawy współpracującej z nim firmie windykacyjnej.

[srodtytul]Nie tylko drobne kwoty[/srodtytul]

Deklaracje szefów nowego serwisu są bardzo ambitne. Chcą, by jego rola nie ograniczała się do pośredniczenia w zaciąganiu niewielkich, kilkutysięcznych pożyczek. Smava.pl ma też umożliwić zebranie sumy potrzebnej np. do sfinansowania wkładu własnego niezbędnego przy zaciąganiu kredytu hipotecznego. Dlatego górna granica pożyczki to 100 tys. zł.

– Na wkład własny nie można zaciągnąć kredytu w banku. Nie ma za to żadnych przeszkód, by pożyczyć tę sumę od znajomych. W naszym serwisie internauta będzie mógł znaleźć tych znajomych więcej – tłumaczy Przemysław Mościcki, prezes Smava Poland.

Problemem będzie jednak znalezienie inwestorów zainteresowanych pożyczaniem tak dużych kwot. Aby zgodzili się to robić, muszą istnieć skuteczne mechanizmy chroniące przed wyłudzaniem pieniędzy przez nieuczciwych pożyczkobiorców. Tymczasem w serwisach, które za chwilę będą świętowały rok obecności na polskim rynku (są to Finansowo.pl, Kokos.pl i Monetto.pl), poziom ochrony nie zawsze jest wystarczający.

[srodtytul]Nieuczciwych nie brakuje[/srodtytul]

„Uwaga! Będę odwiedzał wszystkich moich dłużników osobiście – z wekslami, w asyście policji i komornika. To, co się dzieje, to już nie są przesunięcia spłat spowodowane przypadkami losowymi. To normalne zagarnięcie mojej własności, czyli kradzież. Obecnie 44 niespłacone raty. Po odzyskaniu pieniędzy wycofuję się z tej firmy, która pozwala na okradanie porządnych obywateli w majestacie prawa i w biały dzień” – napisał w swoim profilu zdesperowany użytkownik jednego z nich.

Nawet jeśli ta opinia jest nieco zbyt emocjonalna, wskazuje na realnie istniejące problemy. Ryzyko można kontrolować, pożyczając tylko osobom ocenionym jako wiarygodne i rozbijając kwotę inwestycji między wielu pożyczkobiorców, jednak to wciąż nie daje żadnej gwarancji. Kalkulując przyszłe zyski, zawsze trzeba uwzględnić i czarny scenariusz, w którym pojawią się kłopoty z odzyskaniem pieniędzy.

[ramka][b]Sebastian Ptak, dyrektor zarządzający w firmie Blue Media (operator serwisu Kokos.pl)[/b]

Serwisy pożyczek społecznościowych sprawdzają pożyczkobiorców na wiele sposobów: od weryfikacji w rejestrach nierzetelnych dłużników przez badanie zgodności danych z konta bankowego po weryfikację numeru telefonu czy konta na Allegro. Innym, być może najważniejszym, elementem systemu bezpieczeństwa są osobiste relacje między inwestorami i pożyczkobiorcami. Inwestorzy mogą weryfikować wiarygodność pożyczkobiorców choćby przez system pytań i odpowiedzi pod aukcjami.

Widzimy, że inwestorzy podejmują ostateczne decyzje właśnie opierając się na własnych ocenach wiarygodności potencjalnych pożyczkobiorców. Często pożyczają pieniądze osobom negatywnie zweryfikowanym, np. w Krajowym Rejestrze Długów, jeśli tylko potrafią one wiarygodnie wyjaśnić swoje błędy z przeszłości. Dodatkowo serwis Kokos.pl przygotował dla użytkowników statystyki spłacalności, które są kolejnym źródłem informacji o pożyczających. Wszystkie te elementy dają dość rzetelny obrazpozwalający inwestorowi podjąć właściwą decyzję.[/ramka]

[ramka][b]Paweł Majtkowski, analityk produktów finansowych w firmie Expander[/b]

Pożyczanie pieniędzy innym użytkownikom w serwisach social lending ma w sobie wiele z hazardu. I to nie z powodu wysokiego ryzyka, ale niemożności jego dokładnego oszacowania. Informacje o pożyczkobiorcach, które uzyskuje się z takich serwisów, to zbyt mało, by dokładnie oszacować i wycenić ryzyko danego kontrahenta. A bez tego nie sposób dokładnie określić oprocentowania pożyczki.

Warto też pamiętać, że użytkownikami takich serwisów są głównie osoby młode oraz takie, które mają problem z otrzymaniem kredytu w bankach. Pożyczanie im pieniędzy mogłoby się opłacać, gdyby oprocentowane wynosiło 30 – 40 proc. Jednak zgodnie z polskim prawem nie można pobierać odsetek wyższych niż 26 proc.

Oczywiście social lending – podobnie jak hazard – może być ciekawy i absorbujący. Jeśli więc ktoś lubi nowinki i nie obawia się ryzyka, może spróbować zainwestować w ten sposób, ale nie więcej niż 1 proc. swojego portfela. Warto zacząć od pożyczania mniejszych kwot, rozkładając je na wielu pożyczkobiorców. Jeśli pożyczki będą regularnie spłacane, można pomyśleć o zwiększeniu zaangażowania.[/ramka]

Dzięki takim serwisom, potrzebujący gotówki może ją pożyczyć taniej niż w banku, a osoba posiadająca oszczędności – zarobić więcej niż na lokacie bankowej. Pod warunkiem że doczeka się zwrotu pieniędzy.

Debiutant, Smava.pl, rozpoczął działalność z pakietem nowych pomysłów na zabezpieczenie inwestorów (pożyczkodawców) przed wyłudzeniami. To ważne, bo właśnie kłopoty ze spłatą zaciągniętych pożyczek są piętą achillesową działających w Polsce tzw. serwisów social lending. W efekcie trudno jest o prywatnych inwestorów, którzy chcieliby zaryzykować własne środki w zamian za wyższe niż w banku odsetki. Natomiast chętnych do zaciągania pożyczek nie brakuje. Problem w tym, że nie zawsze są to osoby uczciwe.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem