Kryzys gospodarczy jest argumentem na rzecz szybkiego przyjęcia wspólnej waluty – twierdzi Leszek Balcerowicz.
Były szef Narodowego Banku Polskiego uczestniczył wczoraj w Brukseli w seminarium zorganizowanym przez Parlament Europejski. Przedstawił analizę kryzysu finansowego, z której jasno wynika, że warto być w strefie euro. – Wynikają z tego różne korzyści. Fakt, że jest kryzys, tylko wzmacnia argumentację na rzecz wspólnej waluty – stwierdził Balcerowicz.
Inni paneliści byli zgodni, że euro stwarza ochronę przed zawirowaniami. – Kryzys wyraźnie pokazuje, że warto było wypełnić kryteria z Maastricht w dobrych czasach, by uzyskać ochronę w złych czasach – mówił Gyorgy Szapary, węgierski ekonomista. Dodał, że widać to na przykładzie Słowacji, która w ostatniej chwili uzyskała ochronę dzięki wejściu do strefy euro.
Polski rząd ma plan przyjęcia wspólnej waluty w styczniu 2012 roku i na razie z niego nie rezygnuje. – Kryzys nie zaczął się wczoraj, nie ma żadnych nowych wydarzeń – powiedział dziennikarzom Ludwik Kotecki, wiceminister finansów i pełnomocnik rządu ds. euro. Podtrzymał on zapowiedź rozpoczęcia negocjacji na temat wejścia do systemu kursowego ERM2 (przedsionka przed euro) już w lutym lub na początku marca 2009 r. Pytany o krytykę takich zamiarów ze strony prezesa NBP odpowiedział, że nie ma ona wpływu na plany rządu. – Jeśli będą jakieś nowe wydarzenia, to będziemy na bieżąco reagować – wyjaśnił.
Według Koteckiego jasny plan rządu dotyczący wprowadzenia euro mógłby uspokoić sytuację na rynku finansowym, gdyby nie działania PiS. Podobnego zdania jest Dariusz Rosati, eurodeputowany SDPl. – Potrzebna jest jasna postawa polskich władz: rządu, NBP i prezydenta. Gdyby była wspólna determinacja ze strony wszystkich ośrodków władzy, to na pewno sytuacja na rynku uspokoiłaby się – uważa Rosati. Według niego obecnie również instytucje unijne, jak Komisja Europejska czy Europejski Bank Centralny, powinny publicznie zadeklarować, że w razie kłopotu pomogą Polsce.