Podchodzenie żurawia

Czy wodniczka śpiewa? Jak się czuje człowiek, któremu sowa patrzy prosto w oczy? Gdzie mieszka kulon? O swoich przygodach z ptakami opowiada Tomasz Kłosowski, znany fotograf przyrody.

Publikacja: 03.04.2009 02:24

Podchodzenie żurawia

Foto: Rzeczpospolita

W swoim poradniku o fotografowaniu ptaków wyróżnia pan zdjęcia poprawne i dobre. Jaka jest różnica?

Te pierwsze zawierają to, co chcemy, by zawierały. To będzie gawron czy czapla. Zdjęcie dobre będzie miało coś więcej – ładną kompozycję, czystość, będzie przemawiało do naszej wyobraźni, wydobywało z przyrody to, co najważniejsze. O spełnienie tego ostatniego warunku jest trudno, bo w przyrodzie panuje chaos.

Co jeszcze świadczy o tym, że zdjęcie jest ciekawe?

Ważna jest też czytelna sytuacja. Zauważyłem, że na ludziach największe wrażenie robią sceny z ptakami, którym można przypisać ludzkie cechy. Na przykład ptaki wyglądające na zadumane, ptaki opiekujące się potomstwem czy walczące ze sobą.

To tak jak w fotografiach z udziałem ludzi – ważne jest uchwycenie gestu.

Nie zawsze jednak to, co się fotografuje, jest zgodne z naszymi wyobrażeniami. Zrobiłem na przykład kiedyś zdjęcie wodniczce siedzącej na gałęzi. Ptak miał rozdziawiony dziób, bo było mu gorąco, dyszał jak pies, który oddaje nadmiar ciepła, otwierając pysk. Wszyscy oglądający to zdjęcie sądzą, że ptak śpiewa. A wodniczka w ogóle nie śpiewa.

Czasem zresztą i ja miałem wrażenie, że ptak, przed którym się ukrywałem, maskowałem, patrzy na mnie z drwiną. Przypisałem ludzką cechę zwierzęciu, bo tak odebrałem wzór, jaki daje nasada dzioba w zestawieniu z oczami, a czasami plamami na policzkach.

Sowy robią kolosalne wrażenie, bo mają oczy obok siebie, a nie – jak inne ptaki – po obu stronach głowy. Wyglądają karykaturalnie. Ale kiedy spojrzą człowiekowi prosto w oczy, ciarki przechodzą po plecach.

Niektóre pańskie zdjęcia ptaków mają niesamowity nastrój, są jak obrazy malowane farbami. Rozmyte tło, wieczorna poświata, mgła nad łąką.

Nastrój jest pochodną pogody. Doświadczony fotograf wie, jak ją wykorzystać. Można na przykład sfotografować pisklęta pod światło. Wtedy ich puch będzie wyglądał jak aureola. Kilka tygodni temu – widząc, że zima się jeszcze nie skończyła, ale wiedząc, że nad Biebrzą tokują już żurawie – pojechaliśmy z bratem fotografować. W ten sposób zrobiliśmy piękne zdjęcia żurawi na śniegu i na lodzie. Z dziobów leciała im para.

Wspomniał pan, że do robienia dobrych zdjęć potrzebne jest doświadczenie. Co jeszcze?

Doświadczenie i znajomość obyczajów ptaków – gdzie żerują, gdzie odbywają zaloty, gdzie mieszkają i składają jaja. Co robią rano, a co wieczorem, co w lecie, a co zimą. Jak reagują w różnych sytuacjach.

Nie wystarczy wejść do lasu z aparatem?

Las jest najmniej ciekawy do fotografowania ptaków. Lepiej wybrać się w doliny rzek, nad staw, jezioro, na bagna. Tam jest ich najwięcej.

Każdy fotograf amator przeżył to uczucie rozczarowania, kiedy chciał zrobić zdjęcie ptakowi, lecz nim przyłożył aparat do oka, ptaka już nie było.

Z natury ptaki są płoche, stąd musimy zastosować zasadę czapki niewidki. Fotograf nie ugania się za ptakami, lecz czeka, aż one pojawią się przed jego obiektywem. Musi się zamaskować, zrobić sobie skrytkę podobną do otoczenia. Raz nasze ukrycie wyglądać będzie jak kopka siana, innym razem jak kupa gałęzi.

W dodatku w kryjówce trzeba się zasadzić jeszcze o zmroku lub oszukać ptaki w ten sposób, że do kryjówki przychodzą dwie osoby, jedna w niej zostaje, a druga, robiąc odpowiedni rumor, odchodzi. Ptaki nie umieją liczyć, myślą więc, że intruz się wycofał, i nabierają śmiałości.

No właśnie, czy fotograf nie za bardzo ingeruje w życie ptaków, nie powoduje, że są spłoszone, nie wracają do gniazda, porzucają pisklęta?

Fotograf ma nieczyste sumienie. Fotografuję prawie 40 lat. Dawniej, by zdobyć dobre zdjęcia ptaków, trzeba było namierzyć przede wszystkim ich gniazda na ziemi lub na drzewie. I zaczaić się w pobliżu. Dzisiaj nowoczesny sprzęt – długie, jasne obiektywy, aparaty zdalnie sterowane radiem, aparaty z lunetą – pozwala dystans między fotografującym a ptakiem zwiększyć bez straty jakości zdjęcia.

Kiedyś z bratem budowaliśmy platformę na drzewie niedaleko gniazda orlików grubodziobych. Robiliśmy to dyskretnie, pod ich nieobecność, bo drapieżniki wylatują na poszukiwanie pokarmu nawet na kilka godzin. Znosiliśmy materiały po trochu, przez wiele dni. Kiedy wreszcie brat wszedł do tej skrytki, stwierdził, że w gnieździe nie ma pisklaka. Zrobiło nam się wstyd przed naturą. Zrozumieliśmy, że nasza ingerencja poszła za daleko. Najwyraźniej drapieżnik wyrzucił dziecko z gniazda lub je zabrał, co jest równoznaczne z jego śmiercią. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że pisklę jest w gnieździe, ale ukryte pod świeżymi, zielonymi gałązkami przyniesionymi przez zaniepokojonych rodziców.

Dzisiaj przepisy są ostrzejsze. Nie tylko nie wolno fotografować z bliska gniazd chronionych gatunków, ale nawet wchodzić do wyznaczonej wokół strefy.

To ile ptaków już pan sfotografował?

W Polsce jest około 400 gatunków, pewnie większość z nich mam na zdjęciach. Ale nie liczę tego. Miłośnicy obserwowania ptaków, z angielska twitcherzy, po zobaczeniu przez lornetkę nowego gatunku odhaczają go sobie na specjalnej liście. Ja nie fotografuję, by zaliczać.

Wymieniłbym raczej ptaki, których nie udało mi się w ogóle lub dobrze sfotografować: raniuszka, wąsatka, jemiołuszka, ostrygojad.

Nie mam też gadożera. Bardzo rzadkiego u nas drapieżnika, który żywi się wężami. Żyje głównie na południe od Polski. Widziałem go kiedyś, ale nie udało mi się trafić na jego gniazdo.

Pewnego razu dowiedziałem się, że jacyś niemieccy turyści zauważyli tego ptaka nad Biebrzą. Ile ja się wtedy nachodziłem po bagnach, olsach. Kilka razy przeżyłem dreszcz emocji, widząc na drzewie wielkie gniazdo, ale zawsze okazywało się, że należy do innego ptaka – myszołowa, jastrzębia lub orlika.

Z którego trofeum jest pan szczególnie dumny?

Mam ich kilka. Najrzadszy jest chyba kulon. Prawie wyginął. Paradoksalnie w związku z działaniami człowieka mającymi chronić przyrodę – przez zalesianie. Kulony potrzebują otwartej przestrzeni, stepowej.

Wiele lat temu udało się nam wytropić nad Bugiem gniazdo na ziemi z dwoma nakrapianymi jajkami.

Prawie niewidoczne. Zrobiliśmy w pobliżu kryjówkę. Jeden siedział w namiocie z aparatem, drugi na drzewie, bo trzeba było odganiać pasące się w pobliżu krowy, które wzięły naszą kryjówkę z zielonych gałązek za paśnik.

Kiedyś, pełniąc wartę, zasnąłem na drzewie. Kiedy się ocknąłem, krowy stały nad gniazdem. Kulon w dramatycznym geście rozpostarł skrzydła. Brat uchwycił scenę, jak nad zdenerwowanym ptakiem pochylają się dwa krowie łby.

 

 

Stanowią niezwykłą parę. Grzegorz ukończył warszawską ASP jako artysta malarz. Tomasz jest dziennikarzem, między innymi autorem cyklu tekstów o przyrodzie w „Moich Podróżach” pod tytułem „Spotkacie je na szlaku”. 40 lat temu braci zafascynowała fotografia przyrody, a szczególnie ptaków. Od tej pory nie robią nic poza przesiadywaniem na bagnach biebrzańskich (to ich ulubione miejsce), rozlewiskach rzek, w puszczach. Rezygnują z miejskich wygód na rzecz obcowania z przyrodą.

Wydali razem wiele albumów o ptakach i przyrodzie polskiej, w tym „Ptaki biebrzańskich bagien”, „Bocian – polski ptak”, „Żuraw – ptak nadziei”, „Polska portret przyrody”. Fotografują i kręcą filmy przyrodnicze dla telewizji.

Właśnie ukazała się ich najnowsza książka – „Fotografujemy ptaki” (Multico, Warszawa 2009). Pierwszy taki poradnik na polskim rynku, w którym dzielą się zawodowym doświadczeniem. Rzecz nie tylko przystępnie napisana, ale też bogato ilustrowana pięknymi zdjęciami, ubarwiona anegdotami z życia autorów oraz zaopatrzona w tabele porządkujące najważniejsze wiadomości: gdzie, jak i kiedy fotografować ptaki.

Co ważne, autorzy poświęcili jeden rozdział etycznym i prawnym aspektom zbliżania się do ptaków i ingerowania w ich życie. A w podsumowaniu ujawniają zasadę, jaką się kierują w pracy: ptaki są dla nas ważniejsze niż ich zdjęcia.

Zdjęcia można oglądać na: klosowscy.pl

 

W swoim poradniku o fotografowaniu ptaków wyróżnia pan zdjęcia poprawne i dobre. Jaka jest różnica?

Te pierwsze zawierają to, co chcemy, by zawierały. To będzie gawron czy czapla. Zdjęcie dobre będzie miało coś więcej – ładną kompozycję, czystość, będzie przemawiało do naszej wyobraźni, wydobywało z przyrody to, co najważniejsze. O spełnienie tego ostatniego warunku jest trudno, bo w przyrodzie panuje chaos.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy