Zwolnienia owszem są, ale nie masowe, a firmy, choć ograniczają rekrutację nowych pracowników, nie zrezygnowały z poszukiwań kandydatów – wynika z najnowszych badań firmy doradczej Neumann przeprowadzonych w marcu wśród dyrektorów personalnych ponad 90 firm w Polsce (w większości dużych spółek z zagranicznym kapitałem). – Zaskoczyło nas, iż obraz, który wyłonił się z tego badania, był zdecydowanie bardziej optymistyczny niż doniesienia mediów – stwierdza Zbigniew Płaza, dyrektor regionalny w Neumann Int.
Ten optymistyczny obraz może częściowo wynikać z powszechnej wśród uczestników ankiety opinii, że obecny kryzys potrwa stosunkowo krótko – rok, co najwyżej dwa lata. W dodatku ponad połowa szefów HR przewiduje, że w tym roku przychody ich firm wzrosną albo utrzymają się na poziomie z 2008 r. Ale reszta obawia się spadku.
Mimo że to właśnie w polskich spółkach globalnych koncernów najczęściej zdarzają się nakazane odgórnie cięcia kosztów, to jak wynika z badania, nie polegają one zwykle na głębokich redukcjach zatrudnienia.
Co prawda ponad połowa dyrektorów personalnych przyznaje, że od września ubiegłego roku w ich firmie doszło do zwolnień, ale w zdecydowanej większości (prawie 80 proc.) nie dotknęły więcej niż 5 proc. pracowników. Zdaniem doradców z Neumanna można to uznać za korektę zatrudnienia. W co ósmej firmie skala zwolnień sięgnęła 6 – 10 proc., a na głębokie, przekraczające 20 proc. cięcia zdecydował się tylko jeden na 100 pracodawców.
Jak wynika z badania, na redukcje najczęściej narażeni są pracownicy działów produkcji, administracji), oraz sprzedaży i księgowości, gdzie ok. jednej czwartej pracodawców przeprowadziło kadrowe cięcia.