Jak wynika z danych zebranych przez „Rz” z 14 towarzystw funduszy inwestycyjnych, na koniec 2008 r. lokowaniem zgromadzonych tam środków zajmowały się 77 osoby, nie zawsze w Polsce. Na jednego zarządzającego przypadło ok. 700 mln zł.

Rok wcześniej zarządzających było nieco mniej (69), ale zajmowali się znacznie większymi aktywami. Na jedną osobę przypadało ok. 1,7 mld zł. – Liczba zarządzających nie zależy od wartości aktywów – wyjaśnia tę sytuację Marek Mikuć, wiceprezes Allianz TFI. Jak zgodnie twierdzą eksperci, nie jest istotne, czy zajmuje się 2 mln czy 2 mld zł, praca jest taka sama.

– Generalnie wszystko zależy od liczby portfeli – mówi Piotr Góralewski, prezes TFI PZU. A w ubiegłym roku funduszy inwestycyjnych przybywało – ich liczba wzrosła z ok. 400 do ok. 500. Mimo trudnej sytuacji (potężne zawirowania na rynkach finansowych i w realnej gospodarce) na rynku pojawiły się też nowe TFI, które muszą zatrudniać profesjonalistów. – Decyzje o powołaniu do życia nowego funduszu czy towarzystwa podejmuje się kilka miesięcy wcześniej, nim plany zostaną wdrożone w życie – zauważa Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, które zaczęło działalność na początku 2008 r. Stąd nowe oferty w – wydawałoby się – mało sprzyjającym momencie.

Jak będzie w tym roku? Czy rynek zarządzających skurczy się stosownie do topniejących aktywów? To bardzo trudno prognozować. Z jednej strony eksperci przewidują konsolidację funduszy, to znaczy likwidację tych najmniej rentownych. Tak ostatnio zrobił np. Pioneer Pekao TFI, łącząc fundusz średnich spółek z funduszem małych i średnich spółek rynku polskiego. Z drugiej jednak strony towarzystwa zapowiadają urozmaicenie swojej oferty. Aviva Investors TFI (dawniej Commercial Union) zapowiada przykładowo uruchomienie funduszu hedgingowego, który ma za zadanie zarabiać w każdych warunkach.

Bardziej wyrafinowane sposoby inwestowania wymagają profesjonalnej wiedzy. Co więcej, na rynek wciąż wchodzą nowe podmioty, choć nie jest ich dużo (np. Axa czy Alior). Pracy dla zarządzających aktywami funduszy inwestycyjnych może więc nie być wcale mniej niż dotychczas.