„Kobieta wiejska XXI wieku”, „Lepiej w grupie niż w chałupie”, „Nasza duma – Dożynki 2009” – tytuły niektórych projektów, na które gminy czy miasta zdobywają dotacje unijne, są niekiedy zabawne. Ale to właśnie takie działania, których wartość rzadko przekracza 100 tys. zł, powodują, że nawet najmniejsze miejscowości zmieniają swoje oblicze.
Karwowo, mała wieś w gminie Łobez w województwie zachodniopomorskim, liczy 170 mieszkańców. Jeszcze kilka lat temu była popegeerowską wsią, jakich wiele w Polsce. Dziś to popularna w okolicy miejscowość letniskowa.
To, że działa tam małe wiejskie przedszkole, mieszkańcy mogą autokarem wybrać się do kina, na basen czy do operetki, a dorośli biorą udział w konsultacjach z diabetologiem i okulistą, to zasługa między innymi lokalnego Stowarzyszenia Przyjaciół Karwowa i władz gminy. Część z tych działań finansowanych jest z funduszy unijnych.
[srodtytul]Pieniądze dla najmniejszych [/srodtytul]
To najlepszy dowód na to, że nawet najmniejsze miejscowości mogą uszczknąć środki na swój rozwój z unijnego budżetu liczącego miliardy euro. Fundusze na lokalny rozwój dostępne są w ramach programu „Kapitał ludzki”. Najczęściej z dotacji można pokryć całość kosztów projektu – aktywizacji poszczególnych grup społecznych czy podnoszenia kwalifikacji zawodowych mieszkańców. Dotacje z programów regionalnych, za które odpowiadają władze województw, zasilają inwestycje w infrastrukturę – gminne drogi czy wodociągi. W zdobyciu tych ostatnich barierą mogą się okazać napięte budżety – dotacja pokrywa maksymalnie 85 proc. kosztów. A i to poziom rzadko spotykany – potrzeby są tak wielkie, że nawet ogromne środki nie wystarczą dla wszystkich.