Z informacji „Rz” wynika, że szef URE może odejść z powodów osobistych. Nie bez znaczenia są też naciski branży, by uwolnił ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych.
Mariusz Swora nie chce tego komentować. Formalnie szefa URE powołuje premier na wniosek ministra gospodarki.
Urząd analizuje obecnie sytuację na rynku, by we wrześniu – jak się dowiedzieliśmy – móc określić stanowisko w sprawie uwolnienia cen. Odejście od kontroli cen pociągnie za sobą nie tylko poważne skutki społeczne, ale też może wywołać prawdziwą burzę polityczną.
Poprzednik Swory – Adam Szafrański, stracił pracę w podobnych okolicznościach. Mariusz Swora nie przesądza, czy kontrola cen powinna być utrzymana przez dłuższy okres czy tylko do końca roku. Jego zdaniem są przesłanki, które wskazują, że to dobry moment na uwolnienie, bo ceny na rynku są niskie i przeważa podaż nad popytem. Ale z drugiej strony nie wiadomo, jak dużo energii elektrownie będą musiały sprzedawać na giełdzie (teraz dominują umowy dwustronne, a na giełdę trafia ok. 5 proc. polskiej energii). Szef URE uważa, że rynek hurtowy nie jest dość płynny i przejrzysty.
Jego zdaniem przeciwko uwolnieniu cen przemawia także fakt, że nie ma odpowiednich przepisów i sposobów ochrony tzw. odbiorców wrażliwych. Chodzi o najbiedniejsze rodziny, które po uwolnieniu cen nie byłyby w stanie płacić rachunków.