Polska po Rosji i Ukrainie jest trzecim największym na świecie właścicielem uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Uzyskaliśmy je dzięki wypełnieniu zobowiązań protokołu z Kioto, który jednak wygasa w 2012 r.
Jutro unijna rada ds. środowiska, skupiająca ministrów środowiska z krajów członkowskich, postanowi, czy uprawnienia będzie można wykorzystać także w następnych latach. To drugie rozwiązanie popiera Polska. – To bardzo ważna dla nas decyzja – podkreśla Joanna Maćkowiak-Pandera, szefowa gabinetu politycznego ministra środowiska. Polska liczy na poparcie państw, które są w podobnej sytuacji: Węgier, Słowacji, Estonii, Litwy, Łotwy, Rumunii i Bułgarii. Jeśli opowiedzą się za naszą propozycją, jest szansa na to, że uprawnienia nie przepadną i będzie można sprzedać je innym państwom lub wykorzystać, aby zwiększyć własne limity emisji.
W związku z kryzysem Polska nie ma bowiem szans na sprzedanie całej nadwyżki uprawnień – czyli ok. 500 mln ton – w ciągu najbliższych trzech lat. Zawierane obecnie transakcje są niewielkie. W tym miesiącu rząd powinien zatwierdzić dwie umowy sprzedaży uprawnień dla Hiszpanii i Irlandii. W sumie przyniosą 40 mln euro. Umowy z Hiszpanią i Irlandią będą realizowane przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, w którym kraje te zdeponowały dwa lata temu pieniądze na zakup uprawnień.
Jak się dowiedzieliśmy, umowa dotyczy małej liczby uprawnień, ale ich cena jest korzystna. – Ustawa gwarantuje przeznaczenie pozyskanych pieniędzy na redukcję emisji CO[sub]2[/sub], odnawialne źródła energii i podniesienie efektywności energetycznej – mówi Joanna Maćkowiak-Pandera. Wczoraj rząd przyjął rozporządzenie w sprawie zielonych inwestycji realizowanych za pieniądze ze sprzedaży uprawnień.