Katarzyna Wojciechowska, dyrektor nowej fabryki kosmetyków Procter & Gamble w Aleksandrowie Łódzkim, bardzo ceni sobie wsparcie czwórki swych mentorów. Większość z nich to jej byli szefowie, którzy awansowali na inne stanowiska w koncernie. Ludzie mądrzy i doświadczeni, do których ma zaufanie. Wprawdzie już razem nie pracują, ale nadal utrzymują regularny kontakt, zazwyczaj raz na trzy – cztery miesiące.
Może liczyć na ich radę przed poważniejszymi przedsięwzięciami, opowiedzieć, co robi, i uzyskać niezależną opinię. – Im wyżej pniemy się w organizacji, tym mniej jest osób, z którymi możemy omawiać kolejne wyzwania. Trudno rozmawiać o nich z kimś, kto nie ma podobnych doświadczeń. Dlatego tak ważne jest wsparcie mentora – ocenia Katarzyna Wojciechowska, która sama jest mentorem dla kilku kolegów z firmy.
[srodtytul]Partnerski dystans[/srodtytul]
Mentoring od kilkunastu lat robi karierę w zachodnich firmach jako sprawdzony i efektywny sposób szkolenia i rozwoju pracowników bez większych dodatkowych kosztów. Wykorzystuje przecież wiedzę i doświadczenie, które już są w firmie.
Dlaczego więc tak rzadko stosują go polscy pracodawcy?