Ten wzorzec zakwestionowano w latach 90. Podano w wątpliwość wszystko, co dotychczas uważane było za typowo męskie: podejście do życia, wrodzone umiejętności, zachowanie, wygląd. Artyści podchwycili ten gorący temat. W ostatnich latach zagadnienia płci stały się jednym z najmodniejszych motywów sztuki. Skoro nie istnieje klasyczny męski stereotyp, co pojawiło się w jego miejsce? Odpowiedzi znalazłam na wystawach.
[srodtytul]Przebieranki na żarty i na serio [/srodtytul]
Kiedyś facet przebrany za babę gwarantował efekt komiczny. Greps wykorzystywany przede wszystkim w kinie i teatrze bulwarowym, nigdy w sztukach plastycznych. Nie bez powodu komediowym hitem wszech czasów pozostaje "Pół żartem, pół serio". Wtedy, pod koniec lat 50., w USA obowiązywały wzorce "normalności": kobiece kobiety i męscy samcy. Humor filmu Wildera opiera się na absurdzie – Tony Curtis i Jack Lemmon uchodzą za dziewczyny pomimo wyraźnie niekobiecych gestów i reakcji. Potem pojawiło się jeszcze wiele filmów z żeńskimi wcieleniami samców. Dustin Hoffman jako "Tootsie" (1982), Robin Williams w roli "Pani Doubtfire" (1993), Patrick Swayze jako drag queen w "Ślicznotkach" (1995), a ostatnio Jude Law jako top modelka w "Rage" (2009). Im bliżej współczesności, tym postaci stawały się mniej śmieszne. A potem przebieranki przeniosły się z ekranu do galerii. Już całkiem na poważnie.
Aktualny przykład – wystawa "Sztuka płci z Europy Wschodniej" trwająca do połowy lutego w wiedeńskim Mumok (od 19 marca będzie w warszawskiej Zachęcie). Zaproszono do niej przedstawicieli krajów ekssocobozu. Ponad 200 autorów, wśród nich kilka gwiazd.
[srodtytul]Być jak Monroe [/srodtytul]