Chodzi o kwotę 3,9 mld euro zgromadzoną na internetowych rachunkach "Icesave" w Landsbanki.
Islandzki rząd miałby ją wypłacić rządom Wielkiej Brytanii i Holandii, które wcześniej pokryły straty ok. 300 tys. swoich obywateli - klientów banków. Premier Islandii Johanna Sigurdardottir obiecała wypracować porozumienie i nawoływała, aby Islandczycy zlekceważyli referendum. Tak się jednak nie stało.
Międzynarodowi analitycy uważają, że najpoważniejszą konsekwencją odrzucenia możliwości wypłaty odszkodowań w referendum będzie opóźnienie przelania Islandii kredytów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i od państw skandynawskich.
- Nie wydaje mi się to prawdopodobne - twierdzi Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP. - Fundusz musi dbać o stabilność finansową, zaś niewypłacenie pieniędzy mogłoby grozić jeszcze większą zapaścią wyspiarskiego kraju. W takiej sytuacji rządy Wielkiej Brytanii i Holandii mogłyby wcale nie dostać pieniędzy.
Zdaniem ekonomisty poważną konsekwencją tej decyzji może być jednak to, że Islandia dłużej poczeka na członkostwo w Unii Europejskiej. - Odszkodowanie za utracone depozyty w Icesave i tak musi zostać wypłacone - mówi Rybiński. - Strony muszą raz jeszcze usiąść do stołu i wypracować inne, bardziej sprawiedliwe rozwiązane, które przewidywałoby korzystniejsze warunki spłaty dla Islandii.