Minister finansów Jacek Rostowski w radiowej Trójce wrócił do pomysłu przenoszenia oszczędności z OFE do ZUS na kilka lat przed przejściem na emeryturę. A Jolanta Fedak, minister pracy, w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” powtarza to, co mówiła już kilka tygodni temu w trakcie debaty „Rz”: Polacy powinni mieć możliwość wyboru, czy chcą oszczędzać w OFE. Jej zdaniem powinni decydować, czy chcą inwestować na giełdzie za pośrednictwem funduszy i tracić pieniądze, gdy kursy idą w dół. Tym pomysłom sprzeciwiał się minister Michał Boni.

Można odnieść wrażenie, że znów stoi za tym chęć skoku na kasę przyszłych emerytów. Mniej osób w OFE, więcej pieniędzy w ZUS i lżej budżetowi. W taki sam sposób Słowacja chciała łatać dziurę w budżecie. Ku zaskoczeniu tamtejszych władz niewiele osób wypisało się ze słowackiego II filara.

Jeśli jednak za tą propozycją stoi rzeczywista troska o ponad 14 mln klientów OFE, to może należy wprowadzić dobrowolność uczestnictwa w I filarze zarządzanym przez ZUS. Bo może się okazać, że Polacy lubią ryzyko. Zwłaszcza że w okresie ponad dziesięciu lat wyniki inwestycji OFE zwykle były lepsze niż waloryzacja a la ZUS. Ostatni wskaźnik waloryzacji składek może okazać się niższy od ubiegłorocznej stopy zwrotu OFE (13,7 proc.). Więc jeden z argumentów pani minister może odpaść.

Zresztą, co ciekawe, jej resort zaprzestał publikowania stanu kont w obu filarach. Takie raporty pojawiały się kiedyś co pół roku. Analiz i opracowań w całej dyskusji brakuje zresztą najbardziej. Niewiele wynika też jak dotąd z zapowiedzi premiera dotyczącej szerokiej dyskusji nad zmianami w II filarze. Może zmieni to nowa Rada Gospodarcza, którą powołał Donald Tusk. Może to ona zakończy spór na linii Boni – Fedak, Rostowski.