Wyższy potencjalny zysk, większe ryzyko straty

Funduszy inwestycyjnych nie można kupować bezmyślnie. Błąd, najczęściej wynikający z niewiedzy, może wiele kosztować

Aktualizacja: 28.04.2010 14:10 Publikacja: 28.04.2010 08:12

Wyższy potencjalny zysk, większe ryzyko straty

Foto: Flickr

Aby uniknąć rozczarowania, zanim zdecydujemy się na zakup jednostek funduszy, musimy zrozumieć mechanizm takiej inwestycji. Przede wszystkim powinniśmy zdawać sobie sprawę, że im większy potencjalny zysk z funduszu, tym większe ryzyko poniesienia straty.

– Klienci wciąż często o tym zapominają. Oczekują dużego bezpieczeństwa inwestycji i jednocześnie bardzo wysokich zysków – mówi Tomasz Kopera, dyrektor Departamentu Sprzedaży i Marketingu w Idea TFI.

[b][link=http://rzeczpospolita.pl/pieniadze/f2.pdf]Zobacz średnie stopy zwrotu różnych grup funduszy wg wyceny na koniec marca 2010 r., w proc.[/link][/b]

Oferta funduszy jest obecnie bardzo zróżnicowana. Do najbardziej typowych należą: akcyjne, zrównoważone, stabilnego wzrostu, obligacyjne i pieniężne. Kolejność, w jakiej je wymieniliśmy, nie jest przypadkowa.

Fundusze akcji mogą przynieść najwyższe zyski. Zdarza się, że przekraczają one nawet 100 proc. rocznie. Na drugim biegunie znajdują się fundusze obligacji i pieniężne; zazwyczaj w ciągu roku można zarobić na nich około 5 proc., niekiedy nieco więcej, jednak rzadko powyżej 10 proc. Równocześnie jednak na funduszu akcji można stracić przez rok nawet kilkadziesiąt procent zainwestowanych pieniędzy. Z kolei w przypadku funduszu pieniężnego ryzyko straty jest minimalne (co nie oznacza, że się nie zdarza).

[srodtytul]Ile akcji w portfelu[/srodtytul]

Wyniki funduszy zależą od tego, w co zostały zainwestowane środki. W portfelach funduszy akcyjnych dominują papiery spółek notowanych na giełdach. Indeksy giełdowe w czasie hossy ostro idą w górę, podczas bessy mocno spadają. Poza tym bez względu na fazę cyklu ceny poszczególnych akcji mogą podlegać sporym wahaniom na skutek bieżących wydarzeń w spółkach. To wszystko powoduje, że wartość jednostek funduszy akcyjnych też mocno się waha.

W funduszach zrównoważonych akcje stanowią zazwyczaj połowę portfela, a w funduszach stabilnego wzrostu około 20 proc. Reszta to obligacje.

Fundusze obligacji i pieniężne w większości wypełnione są papierami dłużnymi (m.in. obligacje skarbowe, korporacyjne, bony skarbowe); pieniężne głównie krótkoterminowymi, o czasie wykupu do jednego roku. Papiery dłużne zazwyczaj przynoszą stabilne zyski w wysokości mniej więcej

5 – 10 proc. rocznie. Dodatkowo zarządzający funduszami mogą nimi obracać i próbować zarabiać na różnicach cen na rynku wtórnym. Muszą się jednak liczyć z ryzykiem straty na takich transakcjach. Ujemne stopy zwrotu mogą też przynieść papiery komercyjne, czyli emitowane przez spółki (np. gdy firma okaże się niewypłacalna).

[srodtytul]Nie zawsze aktywne[/srodtytul]

Dość popularne są ostatnio fundusze aktywnej alokacji. Zarządzający nimi zmieniają skład portfela w zależności od koniunktury. W czasie hossy w portfelu dominują akcje, podczas bessy może ich tam w ogóle nie być.

W praktyce jednak wiele funduszy aktywnej alokacji przypomina fundusz zrównoważony, czyli taki, który bez względu na sytuację na giełdach po połowie składa się z instrumentów ryzykownych i bezpiecznych.

Sporo jest też funduszy inwestujących na rynkach zagranicznych, głównie akcyjnych. Dość powszechne są poza tym fundusze lokujące na rynkach surowcowych. Wszystkie tego typu należy uznać za ryzykowne.

[srodtytul]Ucinanie strat[/srodtytul]

Przed podjęciem decyzji, jaki fundusz wybrać, musimy odpowiedzieć na pytanie, jaką ewentualną stratę z inwestycji jesteśmy w stanie zaakceptować. Żeby ją zminimalizować, powinniśmy postawić na kilka różnych funduszy: zarządzanych przez różne towarzystwa (na wypadek, gdyby któremuś zarządzającemu wyjątkowo źle poszło) oraz inwestujących na różnych rynkach.

Robert Nejman, dzisiaj zarządzający swoim autorskim funduszem MCI Gandalf Aktywnej Alokacji, zawsze namawiał przy tym do konsekwencji. Gdy na początku założymy, że nie chcemy stracić więcej niż np. 15 proc., w momencie poniesienia takiej straty powinniśmy definitywnie wycofać się z funduszu. Specjaliści nazywają to ucinaniem strat (ang. stop loss).

Strategia ograniczania strat nie zawsze przynosi efekty. Po pierwsze, może się zdarzyć, że z funduszu nie będzie można wycofać pieniędzy. Choć to rzadkie przypadki, ustawa o funduszach inwestycyjnych zezwala na zawieszenie wypłat. Po ich przywróceniu wycena jednostek może być dużo niższa. Po drugie, czasem możemy wyjść z funduszu za późno, bo nie zauważymy w porę spadku jego wartości. I bardzo często zdarza się, że akceptujemy kolejne straty w nadziei, że wkrótce zostaną odrobione.

W fundusze, szczególnie te agresywne, nie powinniśmy lokować wszystkich swoich oszczędności.

– Najlepiej zbudować portfel z myślą o bliższej i dalszej przyszłości – mówi Marcin Bednarek, wiceprezes BPH TFI. – Jego podstawą powinna być bezpieczna, płynna inwestycja w wysokości co najmniej trzykrotności, a najlepiej sześciokrotności miesięcznych zarobków. Będzie to żelazna rezerwa na nieprzewidziane zdarzenia. Przyda się np. w razie utraty pracy. Pozwoli spokojnie przeżyć do momentu znalezienia nowego zajęcia.

Rozważając wielkość inwestycji, akceptowany poziom straty czy rodzaj funduszu, trzeba wziąć pod uwagę przede wszystkim cel oszczędzania.

– Na tej podstawie będziemy mogli oszacować m.in. czas inwestycji. Inaczej będziemy lokować oszczędności na zakup mieszkania, inaczej na studia dzieci, a jeszcze inaczej na emeryturę – mówi Marcin Iwuć, dyrektor marketingu i komunikacji w ING TFI.

[srodtytul]Podziel na części[/srodtytul]

Niektórzy radzą, by oszczędności podzielić na trzy części. – Jedna powinna być dostępna od ręki. Pieniądze trzeba więc ulokować w płynne i bezpieczne instrumenty. Druga część może być przeznaczona na spełnianie marzeń, na przykład na zakup samochodu czy egzotyczne wakacje. A trzecia powinna zapewnić niezależność finansową. Te inwestycje powinny być długoterminowe, robione z myślą o emeryturze czy przyszłej edukacji dziecka – mówi Katarzyna Szczepkowska, prezes KBC TFI.

– Im dłużej chcemy inwestować, tym więcej środków możemy przeznaczyć na zakup ryzykownych funduszy – tłumaczy Mirosław Kuźmiński, dyrektor Departamentu Marketingu i Sprzedaży w Millennium TFI.

Z analiz wynika, że dopiero w dłuższym okresie giełda gwarantuje średnioroczny zysk (w pojedynczych latach mogą być straty). Przyjmuje się, że w fundusze akcji należy lokować na co najmniej pięć lat.

Eksperci przestrzegają ponadto przed uleganiem modzie, zwłaszcza na fundusze agresywne.

– Do osób nieinteresujących się rynkiem kapitałowym informacja o tym, że na giełdzie jest bardzo dobra koniunktura, dochodzi na samym końcu, gdy jest to już temat medialny – mówi Piotr Bieńkuński, członek zarządu Skarbiec TFI. Wówczas indeksy giełdowe są już bardzo wysokie i potencjał dalszego wzrostu jest relatywnie niewielki, zaś ryzyko spadku spore.

– Dlatego decyzja o inwestycji powinna być podejmowana nie w momencie, gdy wszyscy wokoło o tym mówią, ale właśnie na przekór zachowaniom stadnym. Powinna być to decyzja przemyślana i skonsultowana ze specjalistą – podkreśla Piotr Bieńkuński.

[ramka][srodtytul]Rodzaje funduszy inwestycyjnych[/srodtytul]

- [b]Akcyjne[/b]

Inwestują w akcje spółek giełdowych, a tylko niewielką część środków w dłużne papiery wartościowe (głównie obligacje skarbowe) czy depozyty bankowe (chodzi o zapewnienie płynności). Wartość ich jednostek może podlegać znacznym wahaniom, a więc ryzyko ponoszone przez inwestora jest duże.

- [b]Obligacyjne[/b]

Inwestują przede wszystkim w stosunkowo bezpieczne papiery skarbowe oraz na rynku pieniężnym, częściowo także w papiery komercyjne.

- [b]Rynku pieniężnego[/b]

Uznawane są za najbezpieczniejsze, ale jednocześnie są najmniej dochodowe. Stanowią alternatywę dla lokat bankowych. Inwestują głównie w krótkoterminowe papiery dłużne, takie jak bony skarbowe, obligacje skarbowe i komercyjne, a także w depozyty bankowe.

- [b]Zrównoważone[/b]

Łączą cechy funduszy akcyjnych, obligacyjnych i rynku pieniężnego. Lokują środki we wszystkich segmentach rynku kapitałowego w proporcjach uzależnionych od aktualnej sytuacji rynkowej. Pole do popisu mają zarządzający. Hossa na giełdzie powinna być przez nich wykorzystywana do powiększania akcyjnej części portfela kosztem papierów dłużnych (odwrotnie podczas bessy). Zyski w głównej mierze zależą od tego, jak dobrze zarządzający potrafią oceniać sytuację na rynku i dostosowywać do niej swoje decyzje inwestycyjne.

- [b]Stabilnego wzrostu[/b]

Oprócz obligacji i bonów skarbowych mogą mieć w portfelu trochę akcji. Głównym ich celem jest długotrwały wzrost wartości jednostek uczestnictwa. Już same nazwy funduszy (senior, emerytura czy III filar) wskazują, że dobrze nadają się one do oszczędzania na starość. —c.a.[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181776.html]Czytaj więcej o funduszach[/link][/b]

Aby uniknąć rozczarowania, zanim zdecydujemy się na zakup jednostek funduszy, musimy zrozumieć mechanizm takiej inwestycji. Przede wszystkim powinniśmy zdawać sobie sprawę, że im większy potencjalny zysk z funduszu, tym większe ryzyko poniesienia straty.

– Klienci wciąż często o tym zapominają. Oczekują dużego bezpieczeństwa inwestycji i jednocześnie bardzo wysokich zysków – mówi Tomasz Kopera, dyrektor Departamentu Sprzedaży i Marketingu w Idea TFI.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku