Jednak, choć konkurencja nie próżnuje, to sędziwy jubilat ciągle trzyma się mocno i na każdym kroku podkreśla swoje pochodzenie.
– Jack Daniel to ikona branży, znana na całym świecie. Co roku we wrześniu składamy mu cześć, świętując jego urodziny przez cały miesiąc. W tym roku, z okazji 160. rocznicy urodzin proponujemy unikatową butelkę – mówi Jeff Arnett, master distiller w firmie.
Twórca legendarnej whisky był ostatnim z dziesięciorga dzieci, a jego matka zmarła na skutek komplikacji porodowych. Ponieważ nie przepadał za macochą, mając około dziewięciu lat, uciekł z domu. Zamieszkał u pastora Dana Calla, który miał niewielką destylarnię.
Młody Jack poznał najpierw wszystkie tajniki receptury, a gdy wierni zmusili pastora do wyboru – nauczanie albo produkcja alkoholu – w wieku 16 lat Daniel został właścicielem destylarni.
Jego trunek trafiał już nie tylko do lokalnego sklepu, ale także do innych miast. Interes szedł doskonale, więc mając 21 lat, zbudował sobie ogromny dom i zaczął cieszyć się życiem. Znane są historie wielu jego romansów, zachowało się sporo listów do jego partnerek. Zmarł w 1911 roku.
Jego stare biuro na terenie destylarni istnieje do dziś. A jego whiskey można kupić w 140 krajach.
[srodtytul]Rozmienione na drobne[/srodtytul]
Jednak nie brakuje także przykładów, gdy potencjał wiekowej marki nie jest do końca wykorzystywany.
Tak wygląda sytuacja choćby czekoladowego potentata E.Wedel. Firma istnieje od 1851 roku, kiedy to Karol Wedel otworzył w Warszawie pierwszą fabrykę czekolady. W 1862 roku przejął ją Emil Wedel. To od niego firma wzięła nazwę, którą posługuje się do dziś.
Rozwijała się błyskawicznie – w latach 30. jej czekolada trafiała do sklepów w Paryżu, Londynie, a nawet Japonii. Przetrwała czasy PRL, choć ówczesne władze usilnie starały się usunąć w cień dawną nazwę promując nową – im. 22 Lipca. Firma przetrwała, znał ją każdy Polak.
W 1999 r. przejął ją brytyjski producent słodyczy Cadbury, któremu sporo czasu zajęło uświadomienie sobie siły marki u polskich konsumentów. Ostatecznie zdecydował się nawet na wycofanie z naszego kraju swej flagowej marki na rzecz E.Wedel, ale i tak nie widać było starań o poprawę jej pozycji.
Konkurenci tylko na to czekali. Choć sprawy kończyły się w sądach ,nie udało się zastrzec produkcji jednego z flagowych produktów – Delicji. Dlatego słynny biszkopt z galaretką oblaną czekoladą zaczął się pojawiać pod innymi nazwami.Także ptasie mleczko zyskało potężnego rywala: swoją wersję wypuściła na rynek Milka.
Wedel na tle konkurentów prezentował się coraz gorzej – siermiężne reklamy, niewiele nowych produktów. Teraz po raz kolejny zmienia właściciela. Wedla kupił japoński koncern Lotte, o którym wiadomo niewiele. A o planach wobec flagowej polskiej marki nie wiadomo zupełnie nic.
Oby nie spotkał jej podobny los jak słynnych Fabergé. Na początku XX wieku jajka produkowane przez francuskiego jubilera Petera Carla Fabergé dla rosyjskich carów robiły prawdziwą furorę.
Po raz pierwszy zostały publicznie pokazane na wystawie światowej w 1900 roku w Paryżu. Zebrały masę pochwał, a sam Fabergé otrzymał Legię Honorową.
W szczycie koniunktury pracowało dla niego ponad 500 jubilerów i choć jego priorytetem były zlecenia rodziny Romanowów, miał także sklepy w Moskwie, Odessie, Kijowie i Londynie. Jajko zamówił także Alfred Nobel. W 2002 roku na aukcji w Nowym Jorku sprzedano je za 9,6 mln dol.
Do wybuchu rewolucji powstały 54 carskie ja Fabergé. Gdy w 1917 r. bolszewicy przejęli władzę, rodzina Fabergé uciekła z Rosji do Szwajcarii. Po śmierci założyciela firmy w 1920 r. synom nie zależało na utrzymaniu marki na rynku i pozbywali się kolejnych części majątku firmy.
Ostatecznie w 1951 roku Rosjanie za jedyne 25 tys. dol. sprzedali prawa do marki Fabergé i technologię jej najsłynniejszych wyrobów Samowi Rubinowi, który w USA produkował perfumy. Marka dalej zmieniała właścicieli. W 1989 roku kupił ją ostatecznie koncern Unilever, działający głównie na rynku spożywczym. Do dziś jubilerzy zastanawiają się po co, skoro niedługo później już od Unilevera niemiecki jubiler Victor Mayer kupił prawa do umieszczenia nazwy Fabergé, ale tylko na ściśle określonej liczbie biżuterii i jajek.
Jednak jest szansa na powrót słynnej marki. W 2007 roku prawa do niej oraz technologię wytwarzania słynnych jaj kupiło konsorcjum z RPA Pallinghurst Resours. Cena nie została ujawniona.
Szefem marki został Mark Dunhill, wcześniej kierujący znaną choćby z luksusowych piór firmą Alfred Dunhill. –To przykład zdecydowanie niedowartościowanej marki, której potencjału poprzedni właściciel nie wykorzystywał – mówił ostatnio Sean Gilbertson, partner w Pallinghurst i członek rady nadzorczej Fabergé.
Nowy właściciel zatrudnił wielu świetnych jubilerów. Zapowiada, że poza butikiem w Genewie nie powstaną inne, a firma skupi się na sklepie internetowym. Czy przy cenach od 50 tys. dol. do nawet kilku milionów to najlepszy sposób na dystrybucję? Inne marki luksusowe przez lata jak tylko mogły broniły się przed e-handlem, a dziś i tak organizują tam raczej wyprzedaże i pozbywają się rzeczy ze starszych kolekcji.
W Polsce jest wiele brandów z długą historią, doskonałym wizerunkiem i opinią, z których można zrobić prawdziwe perły. Jednak możliwości wielu z nich są marnowane.
Może tak jak w przypadku Fabergé dopiero za jakiś czas ktoś postanowi na nowo przywrócić im blask...
[ramka]
[b]Marka – ile to jest warte?[/b]
W przypadku wielu globalnych brandów – jak Gucci, Prada, Versace czy Fendi – ich wartość przekracza nawet kapitalizację samych firm. Dla firmy jest to więc największy kapitał.
Dlatego wycena największych marek na świecie zawsze przykuwa dużo uwagi. Według rankingu Interbrands najcenniejszą marką świata jest Coca-Cola. Jej wartość w 2009 r. wynosiła 68,7 mld dol. Kolejne miejsca zajmują firmy technologiczne – IBM z 60,2 mld dol. oraz Microsoft z 556,6 mld dol. W pierwszej dziesiątce jedynie dwie marki – Nokia i Toyota – pochodzą spoza Stanów Zjednoczonych. Listę zamyka na 100. miejscu marka Campbell’s o wartości 3,1 mld dol.
Nie trzeba dodawać, że w tym szacownym gronie nie znalazł się ani jeden przedstawiciel naszego kraju. Z rankingu Marqa przygotowywanego przez „Rzeczpospolitą” wynika, że wartość najcenniejszej polskiej marki, PKN Orlen, wynosiła w 2009 r. 3,65 mld zł. Kolejne są PKO BP z 3,16 i PZU z 2,82 mld zł. Jednak ich wartość rośnie znacznie szybciej, niż zachodnich. O ile wycena Coca-Coli w skali roku wzrosła jedynie o 3 proc., a Microsoftu nawet spadła o 4 proc. to w przypadku Orlenu skok wyniósł 27 proc., PKO BP – 39 proc. a PZU – aż 50 proc.
Według rankingu „Rz” wartość marki E.Wedel wynosi 713,4 mln zł, W.Kruk 65,4 mln zł, a wiekowego Gerlacha jedynie 14 mln zł. [/ramka]