W 31 stanach działają dziś 104 reaktory atomowe. Mniej więcej jedna czwarta z nich położona jest na terenach narażonych na pogodowe kataklizmy, takie jak tornada, tsunami czy trzęsienia ziemi.
Na wstrząsy o sile podobnej do tej, która uszkodziła japońskie reaktory, narażona jest m.in. Kalifornia, gdzie od lat 80. działają dwie elektrownie atomowe. Pierwsza położona jest tuż przy piaszczystej plaży w San Onofre, w połowie drogi między Los Angeles a San Diego. Druga – zbudowana przed 26 laty w Diabelskim Kanionie, nieco ponad 300 km od Los Angeles – znajduje się niemal dokładnie nad uskokiem geologicznym. Jest ona zaprojektowana tak, aby wytrzymać trzęsienie ziemi o sile do 7,5 stopnia w skali Richtera.
Okoliczni mieszkańcy zaczęli żądać od polityków dowodów na to, że amerykańskie reaktory są bezpieczne. Apele o wstrzymanie planów rozbudowy energetyki jądrowej pojawiły się również w mediach. „Energia nuklearna zaczynała wyglądać jak panaceum na nasze uzależnienie od ropy naftowej (...) dziś wygląda jednak bardziej na pakt z diabłem" – przekonywał na łamach „Washington Post" Eugene Robinson.
20 proc.
energii produkowanej w USA pochodzi z siłowni jądrowych