Nieobecność na rynkach finansowych inwestorów amerykańskich, którzy świętowali dzisiaj Dzień Niepodległości, pokazał, że bez ich pieniędzy jakiekolwiek większe zmiany na światowych parkietach nie są możliwe. Dotyczy to zarówno rynków kapitałowych jak i walutowych.
Dlatego poniedziałkowa sesja należała do najnudniejszych w ostatnich tygodniach. Marazm nie dotyczył jedynie giełd w Azji, które mocno zyskiwały w poniedziałek na wartości (giełda w Tokio zwyżkowała o prawie 1 proc.). W Europie główne indeksy otworzyły się na poziomach piątkowych zamknięć. Inwestorzy nie zareagowali na informację o uruchomieniu w sobotę kolejnej transzy (12 mld euro) pomocy dla Grecji. Była powszechnie oczekiwana więc nie miała wpływu na notowania.
Podobnie inwestorzy spokojnie przyjęli poranną wiadomość o majowym wzroście cen dóbr produkcyjnych (indeks PPI), który okazał się zgodny z oczekiwaniami. Był to jedyny ważniejszy komunikat makroekonomiczny opublikowany w poniedziałek.
Nie powinno być zatem żadnym zaskoczeniem, że przez resztę dnia indeksy w Europie poruszały się w bardzo wąskich przedziałach. Francuski CAC 40 o 17.30 spadał o 0,1 proc. Nieco lepiej, zwłaszcza w drugiej części dnia, radziły sobie giełda niemiecka i brytyjska. Po południu pierwszy z parkietów zyskiwał 0,35 proc., a drugi 0,55 proc.
Z mniejszych parkietów najlepiej prezentowały się te z państw nadbałtyckich, które zyskiwały po ok. 1 proc. Czerwoną latarnią na naszym kontynencie był Budapeszt, który zniżkował o 0,9 proc.