Debata o gospodarce jak z tabloidu

Publikacja: 09.09.2011 02:09

Jeśli ktoś miał nadzieję, że środowa przedwyborcza debata o gospodarce będzie ważnym punktem w trwającej kampanii, musiał się srogo rozczarować. Jakie musiało być zdziwienie oglądających program w TVP 1, gdy usłyszeli pierwsze pytanie zadane politykom (w domyśle od nas, wyborców). Zadał je pan Bogdan, rencista z Kępy Nadbrzeskiej, i zapytał między innymi o to, czy... politycy podzielą się z rencistami swoimi dietami.

Nie wierzyłem własnym uszom. Czy to naprawdę jest najważniejsze pytanie, które powinno paść na początku debaty? I nie mam tu pretensji do zadającego pytanie. Być może faktycznie gryzie go poziom dochodów polityków w relacji do własnych dochodów.

Pretensje mam raczej do telewizji publicznej i autorów programu, którzy w ten sposób postanowili otworzyć spór o przyszłości polskiej gospodarki. Kilka minut wcześniej lektor, zapowiadając program, zareklamował go przecież jako „wielką debatę o przyszłości Polski", która pozwoli odpowiedzieć na pytanie, kto ma lepszą receptę dla Polski. „Padną najważniejsze pytania, na stronie TVP zebraliśmy już 600 pytań od widzów..." – zachęcał.

Ustawienie polityków w studiu przypominało pewnie wielu widzom teleturniej „Jeden z dziesięciu", ale ten sprawdzian pomysłów wypadł blado dla polityków. To była raczej licytacja na obietnice bez pokrycia. Obniżka akcyzy na paliwo? Pewnie, że tak. Przecież to cena paliwa napędza drożyznę... A że inflacja spada? Drożyzna lepiej brzmi. Wyższe emerytury i renty? Proszę bardzo. Wyższa płaca minimalna? Nie ma sprawy. Minimalna emerytura w górę? My ją podniesiemy.

A jak zbijać deficyt, obniżając dochody? Zlikwidować niepotrzebne instytucje. Wyższe emerytury? Bezapelacyjnie. Emerytura obywatelska dla wszystkich niezależnie od tego, czy ktoś pracował czy nie? Oczywiście. Renty chorobowe przyznawane na więcej niż rok? Da się to zrobić.

W trakcie debaty można było też usłyszeć, że „KRUS jest zbawienny dla Polski". A że dotacja na ten system przekracza rocznie 15 mld zł? Odpowiedź jest prosta: „więcej kosztowałaby pomoc społeczna, po którą przyszliby członkowie KRUS". Słusznie zatem zauważył we wczorajszej „Rz" ekonomista Ryszard Petru, że takiego poziomu populizmu nie słyszeliśmy chyba od czasów Stanisława Tymińskiego.

Nie usłyszeliśmy za to wiele na temat tego, jak zachęcić inwestorów do zwiększania nakładów w Polsce, i tego, czy przedsiębiorcy mogą liczyć na zmniejszenie obciążeń. Padały za to hasła: „trzeba stworzyć godne warunki do inwestowania", „obywatele powinni skorzystać ze wzrostu gospodarczego". Dowiedzieliśmy się, że PSL nie chce likwidować OFE, choć co kilka dni mówi o tym PSL-owska minister pracy.

Dodatkowo dwóch prowadzących nie potrafiło zapanować nad uczestnikami debaty, którzy przekrzykiwali się nawzajem. Nie zabrakło oczywiście oskarżeń o kłamstwa... „Daj skończyć, chłopie"... „Nie denerwuj się" – dobiegało z głośników.

To było pierwsze telewizyjne, ale jakże tabloidowe, starcie polityków w sprawie gospodarki i jedynym osiągnięciem organizatorów jest to, że stawili się przedstawiciele wszystkich głównych partii. Sposób przebiegu debaty można było łatwo przewidzieć, reprezentanci koalicji opowiadali o sukcesach ostatnich czterech lat, opozycja gromiła ją za brak działań lub, jej zdaniem, złe działania.

Ale w tym sporze nie poruszono żadnych istotnych kwestii, które będą rozstrzygały o konkurencyjności i przyszłości polskiej gospodarki oraz finansów publicznych. Pomysły dotyczące konieczności wydłużenia wieku emerytalnego, zachęt do jak najdłuższej aktywności zawodowej czy większego uelastycznienia i przeglądu (ograniczenia) wydatków budżetowych mogłyby przecież kosztować stratę cennych punktów.

Po środowym programie warto więc wystosować apel do polityków: nie przeszkadzajcie przedsiębiorcom. Oni pewnie mieliby jedno życzenie, wyrażone zresztą w trakcie debaty – jak najmniej zmian w prawie i otoczeniu biznesu.

Bo czy to gospodarka potrzebuje polityków czy politycy gospodarki? Oni od czasu do czasu, przy okazji dobrej koniunktury, lubią się pochwalić szybkim tempem wzrostu PKB.

Jeśli ktoś miał nadzieję, że środowa przedwyborcza debata o gospodarce będzie ważnym punktem w trwającej kampanii, musiał się srogo rozczarować. Jakie musiało być zdziwienie oglądających program w TVP 1, gdy usłyszeli pierwsze pytanie zadane politykom (w domyśle od nas, wyborców). Zadał je pan Bogdan, rencista z Kępy Nadbrzeskiej, i zapytał między innymi o to, czy... politycy podzielą się z rencistami swoimi dietami.

Nie wierzyłem własnym uszom. Czy to naprawdę jest najważniejsze pytanie, które powinno paść na początku debaty? I nie mam tu pretensji do zadającego pytanie. Być może faktycznie gryzie go poziom dochodów polityków w relacji do własnych dochodów.

Pozostało 83% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy