Wcześniej mieliśmy okres długiego umiarkowania w gospodarce, gdzie nie było bardzo szalonego wzrostu, ale też głębokich kryzysów. Fakt, że teraz nam się trafiają dwa kryzysy jeden po drugim, nie jest niczym niezwykłym. To nowa odsłona problemu związanego z zadłużeniem. Zbyt duże zadłużenie różnych podmiotów gospodarczych, w tym instytucji finansowych i gospodarstw domowych w USA, przeniosło się na kryzys zadłużenia państw. To konsekwencja ratowania systemu bankowego w bardzo wielu krajach, ale też w wielu państwach zadłużano się więcej niż było to uzasadnione z innych przyczyn. W tym sensie mamy wspólne przyczyny i dlatego lepiej mówić o tym jako drugiej odsłonie jednego kryzysu.
Grecja zbankrutuje?
Zapewne, prawdopodobieństwo bankructwa jest wyceniane na 90 proc. Ale coraz bardziej prawdopodobne jest, że jednak uda się uniknąć rozejścia się tego zapalenia po całym ciele strefy euro. Kraje potencjalnie zagrożone wykonują ogromną pracę. Włosi, mimo tych wszystkich wolt, uchwalili zmiany prowadzące do surowej, jak na włoskie warunki, dyscypliny fiskalnej. Hiszpanie przyjęli zmiany w konstytucji, które są czystą kopią niemieckiego zapisu o zakazie zadłużania się. Tego rodzaju działania dają szansę na uniknięcie załamania kolejnych państw.
Co to dla Polski może oznaczać?
Zbyt duże zadłużenie różnych podmiotów gospodarczych przeniosło się na kryzys zadłużenia państw
Bankructwo Grecji może mieć krótkookresowe konsekwencje dla kursu złotego. Przez długi czas byliśmy dla inwestorów zagranicznych ważnym rynkiem. Jeśli inwestowali oni w Europie Środkowo-Wschodniej, to przede wszystkim w Polsce ze względu na to, że polski rynek jest największy i stosunkowo płynny. W momencie kiedy inwestorzy się wycofują, to właśnie z rynków, gdzie najwięcej zainwestowali. Warto zwrócić uwagę na to, że ostatnio bezpośrednie inwestycje zagraniczne są ujemne. To prawdopodobnie oznacza wycofywanie zysków z Polski. Wiosna i lato to czas wypłat dywidend. Mamy nadzieję, że teraz to zmniejszanie odpływu kapitału spowolni.