Jakie były popyt i podaż na rynku obrazów? Gorsze niż rok wcześniej. Podstawowe liczby podaje Rafał Kamecki z największego portalu o handlu sztuką Artinfo.pl. W trudnej sytuacji antykwariusze ratowali się zmianą strategii w handlu sztuką, o której mówi Kamecki, to znaczy rozpoczynaniem licytacji od wyjątkowo niskich cen.
Antykwariusze próbują też ratować obroty aukcjami najmłodszej sztuki, które na skutek kryzysu zaczęto intensywnie organizować w 2009 r. W mijającym roku było ich więcej niż rok wcześniej. Odbyło się to kosztem jakości oferty. Na aukcjach tych licytacja zaczyna się od 500 zł, a ceny sprzedaży nierzadko są niewiele wyższe. Z aukcji tych wycofali się lepsi malarze, gdyż nie chcieli kolejny rok sprzedawać na aukcjach poniżej cen, za jakie ich obrazy galerie sprzedają w codziennym handlu.
Doskonale, jak na kryzys, sprzedawano wyjątkowe dzieła. Przykładem „Portret Lizy Pareńskiej" Wyspiańskiego, jaki Agra Art sprzedała za 1,2 mln zł. Tej klasy obrazy pojawiają się na rynku raz na 20 lat. Czy gdyby panowała hossa, obraz ten osiągnąłby wyższą cenę? Sukcesem zakończyła się sprzedaż przed Desę Unicum dzieł wybranych z kolekcji Fundacji Signum. Za 300 tys. euro (!) polski nabywca kupił na aukcji w Niemczech sztandarowy obraz Józefa Chełmońskiego, wystawiony z ceną 3 tys. euro. O tej transakcji pisaliśmy. To kolejny przykład, że zachodni antykwariusze nadal nie zadają sobie trudu, żeby rozpoznawać i starannie opracowywać polskie obrazy, jakby nie doceniali pasji i zamożności polskich klientów.
Od lat trudno jest wiarygodnie zbilansować obroty na rynku aukcyjnym malarstwa. Nie zawsze wiadomo, czy transakcja przybita młotkiem faktycznie doszła do skutku. I nie ma instrumentów, by to sprawdzić. Nadal się zdarza, że obrazy rzekomo rekordowo sprzedane na aukcji za chwilę gdzie indziej oferowane są za istotnie niższą cenę. Uwagi te nie dotyczą rynku bibliofilskiego i numizmatycznego.
Opłaca się szukać. Jak zawsze można było znaleźć wyjątkowe okazje w różnych przedziałach cenowych. Na grudniowych 9. Targach Sztuki proponowano za 1 – 1,5 tys. zł dzieła Jana Marcina Szancera (akwarela, tusz), przedstawiające Pana Kleksa. Czy to dużo za oryginał legendarnej okładkowej ilustracji? W Rempeksie za cenę wywoławczą 70 tys. zł sprzedano sztandarowy „Autoportret" Wojciecha Kossaka (126 na 96). Dzieło wymarzone nad kominek lub kanapę w burżujskim salonie. – To naprawdę dobry obraz! Parę lat temu poszedłby za co najmniej 100 tys. zł – mówi Marek Lengiewicz.