Gospodarka wstęp wolny, czyli Wilczek vs. Amber Gold

Dobrobyt społeczny, jaki osiągnęliśmy, jest wynikiem tylko naszej pracy, a nie stosowania przez rząd inżynierii finansowej

Publikacja: 24.10.2012 02:03

Andrzej Sadowski

Andrzej Sadowski

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Przedsiębiorcy w Polsce w 2011 roku zainwestowali ok. 70 mld z ogólnej sumy 100 mld zł. Prywatne inwestycje wzrosły w tym czasie o prawie 17 proc., a rządowe o 2,1 proc. Dane te udostępnia Ministerstwo Gospodarki rządu Rzeczypospolitej, którego oficjalną misją jest „stworzenie najlepszych w Europie warunków prowadzenia działalności gospodarczej".

W tym samym roku OECD stwierdziła, że Polsce jak mało któremu krajowi likwidacja szkodliwych i absurdalnych przepisów przyniosłaby tak zauważalne efekty. Na wyciągnięcie ręki rząd w naszym kraju ma bezinwestycyjnie wyższy o 14 proc. wzrost PKB w ciągu najbliższej dekady.

Przywrócenie wolności gospodarczej, eufemistycznie nazywane deregulacją, a wcześniej odbiurokratyzowaniem, byłoby najlepszym sposobem na spodziewane spowolnienie gospodarcze. W 2008 r. premier publicznie dziękował przedsiębiorcom za ich aktywność, w rezultacie której kryzysowa sytuacja nie była w Polsce tak dotkliwa. Dziś znów spodziewany jest kryzys, który może być znacznie poważniejszy niż wówczas.

Różnica między sytuacją z 2008 r. a 2012 r. jest taka, że wzrosły i przeszkody, i podatki dla przedsiębiorców. Stworzona przez nich gospodarka mogłaby być najlepszą „poduszką" w kryzysie, ale skrępowana do granic absurdu nie ma właściwości amortyzujących. Zamiast tego gospodarkę traktuje się jak gąbkę, która jest „wyschnięta" i potrzebuje pieniędzy do „nawilżenia".

Jak do tej pory na świecie dobrobytu nie stworzono w wyniku wydawania przez rząd pieniędzy, bo nie jego są one. Fryderyk Bastiat niemal dwa wieki temu zauważył, że „wydatki publiczne dokonywane są zawsze zamiast wydatków prywatnych i w konsekwencji (...) nie wspomagają losu klasy pracującej jako całości".

Mistyfikacja dobrobytu

W PRL, poza sektorem zbrojeniowym, każdy inny sektor gospodarki miał być proeksportowy, czyli nastawiony na zysk. Eksport i cenne dewizy były wówczas dla rządzących i części ekonomistów takim samym fetyszem jak dziś. Prawie cała gospodarka była w ich rękach. Sektor prywatny, tolerowany jako wentyl bezpieczeństwa w gospodarce permanentnego niedoboru, zamknięto w rezerwacie.

W PRL popyt był nieograniczony jak dzisiejsze obietnice polityków. Czas oczekiwania na własny samochód czy mieszkanie zapewniały zysk bez ryzyka do końca świata albo systemu każdej inwestycji w tym obszarze. Rząd był w domniemaniu najlepszym i w dodatku racjonalnym inwestorem, podejmując decyzję o produkcji licencyjnych, czyli innowacyjnych samochodów czy telewizorów kolorowych dla podniesienia dobrobytu społeczeństwa. Do nowych fabryk z całego kraju ściągano fachowców i pracowników, a przed sklepami firmowymi ustawiali się dyszący z niezaspokojonego popytu żądni towarów konsumenci.

Dlaczego jednak ten model w stężeniu zbliżonym do 99,5-proc. spirytusu, notabene produkowanego z kilkusetprocentową rentownością, nią jako całość nie grzeszył?

Wydawanie pieniędzy przez rząd było zawsze działaniem polegającym na odwracaniu uwagi. Ma to miejsce w dwóch przypadkach kiedy proponuje się zwiększenie opodatkowania tak zwanych bogatych oraz nowe inwestycje, które rząd będzie realizował.

Dla odwrócenia uwagi od „owoców stanu wojennego" premier i zwierzchnik armii oraz tajnych służb podjął dalekosiężną (realizowaną do tej pory) decyzję inwestycyjną o budowie metra. Miała zapewnić mu pozytywne public relations z pozbawionym wyboru społeczeństwem.

Jednak ani budowa metra, która dała pracę tylu Polakom, ani też słane z Zachodu paczki z niedostępnymi w kraju artykułami nie uratowały tamtego systemu. Upadł wbrew wynikom efektów mnożnikowych, których się spodziewano po inwestycjach, nie tylko w metro w Warszawie, ale też innych tak zwanych prorozwojowych.

Politycy, tak jak dzisiaj, wierzyli w kreowany przez nich dobrobyt, który był tylko złudzeniem wynikającym z używania poprzednika arkusza kalkulacyjnego oraz maszyn drukarskich w mennicy rządowej, dziś zastąpionych „inżynierią finansową".

Hongkong czy NRD?

Polakom i Chińczykom nikt nie zarzuci braku pracowitości i przedsiębiorczości. Efekty pracy zależą jednak od systemu, w której jest ona wykonywana. W rankingu wolności gospodarczej na świecie klasyfikacja terytoriów tego samego państwa zależna jest od systemów, które funkcjonują na jego terytorium.

Chiny tak zwane ludowe zajmują pod względem wolności gospodarczej 107. pozycję, a Hongkong 1. Nie ma co do tego wątpliwości, że rząd w Chinach jest jednym z największych inwestorów na świecie, a mimo to dobrobyt jest tylko w enklawach, które pokrywają się z miejscami ustanowienia specjalnych stref ekonomicznych.

Nie trzeba daleko szukać, aby wyciągnąć naukę z doświadczenia znajdującego się pod ręką. We wschodnią część Niemiec, czyli dawną NRD, rząd „zainwestował" do tej pory ok. 2 bln euro, nie marek. Część wschodnia tego kraju ma jedną z najlepszych na naszym kontynencie infrastruktur drogowych i światłowodowych oraz nowe mieszkania i magazyny, a mimo to Niemcy nieustannie emigrują do części zachodniej, coraz bardziej popadającej w ruinę.

Polska, mając przedsiębiorców, którzy kolonizują nie tylko byłe NRD, byłaby już Hongkongiem, gdyby nie brak wolności gospodarczej. Nasz kraj, dzięki jej przywróceniu, może być ekonomiczną przystanią dla pogrążonej w kryzysie Europy. Nie tylko Polacy, ale też i Grecy, Hiszpanie i inne nacje pozbawione pracy, zamiast emigrować za nią do innych krajów, mogliby znaleźć ją u nas.

Pocałunek Platona

Politycy dali się uwieść własnemu PR-owi, który ukazuje ich jako idealnych władców o ponadprzeciętnych możliwościach niczym platońskich filozofów sprawujących rządy. Polityk w ocenie swoich możliwości powinien być trzeźwy jak szkło i nie upajać się własnymi słowami, które ciałem się nie staną.

Domniemanie „kompetencji inwestycyjnej" polityków, a tym samym racjonalnego wydawania przez nich pieniędzy, dobrobytu nie przyniesie, a my nie musimy kolejny raz przekonać się o tym osobiście. Gospodarka nie jest automatem na żeton, w którą można zagrać, jak się go do niej wrzuci.

Trudno jest politykom, utrzymywanym za pieniądze „niczyje", bo publiczne, uwierzyć w rynek. Stąd ta nieznośna „lekkość" wydawania pieniędzy podatników, gdzie miliardy nie różnią się od milionów, a nawet tysięcy złotych.

Nie trzeba nam szukania wrogów, skoro mamy takich samych polityków jak Francuzi, Hiszpanie, Włosi czy Grecy, którym się marzy stymulowanie gospodarki kolejnymi długami.

Metodą na Wilczka lub na Amber Gold

Demontaż systemu to główne źródło rozwoju gospodarczego. Jest to sprawdzona metoda, czego dowodem są pamiętne do tej pory skutki ustawy Wilczka z 1988 r.

Likwidacja przepisów blokujących gospodarkę była najlepszą jak do tej pory inwestycją, która dokonała się za sprawą rządu w Polsce w ostatnim stuleciu. „Cud" gospodarczy w Polsce przełomu lat 80. i 90. to efekt przywrócenia wolności dla naturalnej u Polaków pracowitości i przedsiębiorczości.

Dobrobyt społeczny, jaki osiągnęliśmy, jest wynikiem tylko naszej pracy, a nie stosowania przez rząd inżynierii finansowej. Na świecie niejedno ma ona imię, nawet z bankiem w nazwie. Jednak „dokonania" Barings Banku, Enronu, Lehman Brothers (w lokalnej skali jak Amber Gold) są niczym w porównaniu z możliwością kreacji, jakimi wykazały się rządy krajów strefy euro.

Na drodze prowadzącej do społecznej i gospodarczej zapaści jest tłoczno. Podążające nią rządy, z uporem pijanego, który nie chce wytrzeźwieć, aplikują kolejne i tak samo jak poprzednio nieskuteczne działania „stymulacyjne". Rząd w Polsce ma ułatwione zadanie. Na drodze do wolności w Europie tłoku nie ma. Pracy i dobrobytu będzie w Polsce dla obywateli tyle, ile wolności i wolnego rynku rząd przywróci.

Andrzej Sadowski, założyciel i wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha, pierwszego niezależnego instytutu w Polsce od 16 września 1989 roku

Przedsiębiorcy w Polsce w 2011 roku zainwestowali ok. 70 mld z ogólnej sumy 100 mld zł. Prywatne inwestycje wzrosły w tym czasie o prawie 17 proc., a rządowe o 2,1 proc. Dane te udostępnia Ministerstwo Gospodarki rządu Rzeczypospolitej, którego oficjalną misją jest „stworzenie najlepszych w Europie warunków prowadzenia działalności gospodarczej".

W tym samym roku OECD stwierdziła, że Polsce jak mało któremu krajowi likwidacja szkodliwych i absurdalnych przepisów przyniosłaby tak zauważalne efekty. Na wyciągnięcie ręki rząd w naszym kraju ma bezinwestycyjnie wyższy o 14 proc. wzrost PKB w ciągu najbliższej dekady.

Pozostało 92% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy