Oferta antykwariatów w różnych miastach Polski

Oferta antykwariatów | 900 zł zachodni kolekcjonerzy płacą w Atticusie za pierwsze polskie wydanie „Hobbita” Tolkiena z 1960 r., z ilustracjami Jana Młodożeńca. Zwykle przedmioty o wartości uniwersalnej są cenione wyżej niż znane tylko na naszym lokalnym rynku.

Publikacja: 24.01.2013 00:26

Fani „Hobbita" Tolkiena zbierają edycje tej książki we wszystkich językach. Dlatego są zainteresowani również naszymi wydaniami. Takie bez obwoluty i w kiepskim stanie kosztuje w stołecznym antykwariacie Atticus (www.atticus.pl) 60 zł.

Dowiemy się o tym odwiedzając antykwariaty. Często tylko na półkach wyszperamy  skarby. Nadal, co trudno zrozumieć, nawet renomowane  antykwariaty nie mają swoich stron internetowych. Nierzadko  właściciel przedmiotu oddawanego w komis nie godzi się na jego powszechną prezentację, bo jeśli rzecz ta znajduje się w ofercie zbyt długo, uchodzi za niechcianą. Chodzenie po antykwariatach to relaks. Poza tym zyskujemy lepszą orientację w ofercie rynkowej. I poznajemy innych kolekcjonerów. Ciekawe rzeczy znajdziemy nawet na początku roku, choć wybór jest wtedy z reguły mniejszy.

Podobnie jak „Hobbit" rekordy cenowe biją polskie plakaty do hitów światowego kina, np. do „Rzymu" Felliniego. Za plakat Waldemara Świerzego do  „Bulwaru zachodzącego słońca" światowi miłośnicy tego filmu płacili w USA 3-5 tys. dolarów; chodziło im o to, żeby mieć do kompletu także polskie dzieło. Na taki nadzwyczajny wzrost cen liczyć mogą wyłącznie tytuły o wartości uniwersalnej, budzące powszechne zainteresowanie na świecie.

Największą ofertę plakatów mają warszawska Galeria Grafiki i Plakatu (www.galeriagrafikiiplakatu.pl) oraz krakowska Galeria Plakatu Krzysztofa Dydo (www.cracovpostergallery.com). Plakatowe niespodzianki możemy znaleźć w innych antykwariatach, zwłaszcza w tych, do których akurat trafił dobytek  z likwidacji  mieszkania.

Autorska biżuteria

Wędrówkę po antykwariatach tym razem zaczynamy od Muzeum Sztuki Złotniczej w Kazimierzu Dolnym (www.muzeumnadwislanskie.pl). Do końca maja  potrwa tam wystawa kilkuset eksponatów powojennej polskiej srebrnej biżuterii z prywatnej kolekcji prof. Ireny Huml. Na co dzień zbiór jest depozytem w Galerii Sztuki w Legnicy.

Prof. Irena Huml jest autorką najważniejszych monografii o polskiej sztuce zdobniczej XX wieku. To najlepsza rekomendacja dla stworzonej przez nią kolekcji. Są w niej dzieła klasyków, np. Jadwigi i Jerzego Zaremskich, Józefa Fajngolda, Henryka Grunwalda. Były one wystawiane na świecie przez Wandę Telakowską. Zdecydowanie wyróżniały się na tle konkurencyjnej oferty. Takie dzieła za grosze można upolować na jarmarkach staroci. Nie ma na nie (na razie!) popytu, dlatego najczęściej przetapiane są, by odzyskać surowiec.

Hitem wystawy w Kazimierzu jest bogato ilustrowany katalog. To  jedyne źródło wiedzy na temat biżuterii autorskiej i spółdzielni, które masowo powielały udane wzory. Na jarmarkach staroci katalog ten proponowany jest za 200 zł.

Autentyk czy dekoracja teatralna

Firma Antyki Gniezno (www.antyki.gniezno.pl) sprzedała ostatnio bardzo dekoracyjne biurko damskie, wykonane we Francji ok. 1860-1870 r. Laik może sądzić, że to mebel z XVIII w. Wtedy bowiem tworzono tak piękne wzory. W drugiej połowie XIX stulecia kopiowano je, ponieważ był na nie popyt.

Jak odróżnić oryginał od późnego powtórzenia, które powinno być istotnie tańsze? Jerzy Kaźmierczak tłumaczy, że mebel z XIX w. ma fornir cięty maszynowo a nie ręcznie. Natomiast okucia są złocone metodą galwaniczną a nie ogniową jak w XVIII w. (dokładny opis różnic technologicznych znajdziemy w Internecie).

Biurko w Antyki Gniezno po renowacji kosztowało 25 tys. zł. Takie same meble z XVIII stulecia oferowane są na światowych aukcjach. Są sygnowane. Cena zależy od rangi ebenisty i wynosi kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy euro.

Wiedza kolekcjonera jak zawsze może procentować. Jeśli znamy się na meblach, to w składzie rupieci wypatrzymy przysłowiowy brylant. Ale jeśli w ogóle się nie znamy i zaufamy przypadkowym sprzedawcom, możemy stracić duże pieniądze. Zdarza się, że na jarmarkach perskich nieświadomi klienci zamiast oryginałów kupowali efektowne kopie, które były dekoracjami teatralnymi.

Parasolka Kantora

W Łodzi w Galerii Olimpus (www.galeria-olimpus.pl) zainteresowanie budziło standardowe wyposażenie kuchni ozdobione przez wielkiego malarza Henryka Stażewskiego. Bajecznie wyglądała np. deska do krojenia w konstruktywistyczne wzory, które znamy z obrazów artysty. Podobnie pomalowana była drewniana chochla.

Teraz miłośnik sztuki znajdzie  w łódzkiej galerii (nie ma tego w Internecie!) drewniany relief pt. „Słońce i księżyc". W 1966 r. stworzył go klasyk powojennej polskiej awangardy Koji Kamoji (ur. 1935 r.).

Relief (100 na 70 cm) wystawiany był dwa razy w Galerii Foksal i np. w Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim. Jest to uwiecznione na zdjęciach w katalogach wystaw (cena 80 tys. zł). Dzieła japońskiego artysty, absolwenta stołecznej ASP, budzą coraz większe zainteresowanie wśród kolekcjonerów.

W Łodzi można też teraz kupić np. „Parasolkę" Tadeusza Kantora (220 tys. zł).

Jeśli ktoś woli sztukę bardziej tradycyjną, to w krakowskiej Galerii Kersten (www.kersten.gallery.com.pl) znajdzie obrazy Pawła Kotowicza. Niektóre z nich mają w sobie coś z ducha sztuki przełomu XIX i XX w.  Nastrojowe krakowskie pejzaże kosztują po 3,5-4 tys. zł.

Tomy w pięknych oprawach

Zawsze warto odwiedzać Bydgoski Antykwariat Naukowy (www.ban-dreas.pl). Na przykład za 1,6 tys. zł można tam kupić pięć albumów wydanych w Norymberdze w 1983 r. Zawierają reprodukcje aktów wykonach przez Władysława Pawelca, światowego klasyka tematu.

Na 500 zł wyceniono „Kronikę Galla Anonima" wydaną w 1948 r., artystycznie oprawioną przez sławnego introligatora Roberta Jahodę. Książka pochodzi z księgozbioru literaturoznawcy Tadeusza Mikulskiego.

„Cuda Polski", które ukazywały się we Lwowie w latach 1930-1939, kosztują sporo, bo 6,4 tys. zł. Jest to aż 14 efektownie oprawionych tomów, elegancko wyglądających na półce.

Odkrywanie przez rynek

Na koniec wracamy do Warszawy, aby zobaczyć otwartą kilka dni temu w Muzeum Narodowym Galerię Sztuki Polskiej XX i XXI w. Ekspozycja zwraca uwagę na artystów, którzy jeszcze nie w pełni zostali odkryci przez rynek, takich jak np. Eugeniusz Waniek. Obecność w stałej galerii ustabilizuje popyt, a może nawet zwiększy zainteresowanie pracami artysty.

Wystawa potwierdza wielką wartość dorobku Karola Hillera. Jego prace w ostatnich latach oferowano na aukcjach fotografii kolekcjonerskiej z cenami ok. 70 tys. zł.

Ciekawe wnioski można wyciągnąć sprawdzając w podpisach pod eksponatami, kiedy dane dzieło zostało kupione. Okazuje się, że niektóre po 1990 r., a fotografię Zofii Kulik nawet w tym roku. Każdy mógł stać się właścicielem takiej pracy lub równorzędnej znanej z katalogów aukcyjnych. Na przykład Rempex oferował równorzędne obrazy Ewy Kuryluk.

Niektóre eksponaty to depozyty prywatnych kolekcjonerów. Na przykład obraz Jana Lebensteina pochodzi ze zbioru Bogdana Jakubowskiego, natomiast fotografie Witkacego – z kolekcji Stefana Okołowicza i Ewy Franczak. Kolekcjonerzy ci udzielali wywiadów „Moim Pieniądzom", w których opowiadali o swojej pasji.

Fani „Hobbita" Tolkiena zbierają edycje tej książki we wszystkich językach. Dlatego są zainteresowani również naszymi wydaniami. Takie bez obwoluty i w kiepskim stanie kosztuje w stołecznym antykwariacie Atticus (www.atticus.pl) 60 zł.

Dowiemy się o tym odwiedzając antykwariaty. Często tylko na półkach wyszperamy  skarby. Nadal, co trudno zrozumieć, nawet renomowane  antykwariaty nie mają swoich stron internetowych. Nierzadko  właściciel przedmiotu oddawanego w komis nie godzi się na jego powszechną prezentację, bo jeśli rzecz ta znajduje się w ofercie zbyt długo, uchodzi za niechcianą. Chodzenie po antykwariatach to relaks. Poza tym zyskujemy lepszą orientację w ofercie rynkowej. I poznajemy innych kolekcjonerów. Ciekawe rzeczy znajdziemy nawet na początku roku, choć wybór jest wtedy z reguły mniejszy.

Pozostało 89% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy