Jak wygląda to wsparcie polityczne dla naszego biznesu idącego za granicę?
Ani prezydent, ani premier, tym bardziej wicepremier Janusz Piechociński, nie jeżdżą już za granicę bez przedsiębiorców. Weźmy Mongolię: podpisanie przez Famur kontraktu na dostawę maszyn wartych 50 mln dol. może znacząco zmienić nasz bilans handlowy z tym krajem. Za MSZ i naszą namową prezydent Komorowski, kiedy leciał do Korei, zmienił trasę lotu, by towarzyszący mu przedsiębiorcy mogli odwiedzić Mongolię, która ma bogate zasoby surowcowe. I dzięki tej wizycie na dostęp do tych surowców mamy teraz szansę. Ale wciąż jest wiele do zrobienia, jak np. w Korei. Nie mamy jeszcze umowy z tamtejszą organizacją importową. Musi to zrobić PARP, dopiero potem zaczną się rozmowy pomiędzy firmami. Brakuje nam mocnych pośredników – izb handlowych, które działałyby na lokalnych rynkach, wspierając nasze firmy. To istotne, bo do Korei chcemy nie tylko eksportować, ale też zdobyć poparcie dla koreańskich inwestycji. Przedstawiliśmy Koreańczykom informację o przedłużeniu działania naszych stref ekonomicznych, zadeklarowaliśmy zrównanie warunków zezwoleń sprzed 2008 r., na których działają w strefach firmy koreańskie z warunkami obowiązującymi po roku 2008, bardziej korzystnymi. Chcemy także przyciągnąć kapitał na fuzje i przejęcia. Do tej pory tego nie robiliśmy, ale powinniśmy, bo nasze przedsiębiorstwa potrzebują kapitału i dywersyfikacji.
Do Afryki polecało z premierem aż pięciu ministrów. Jakie są efekty tej wizyty?
Początkowo nie było łatwo. Ale po pierwszych rozmowach zainteresowanie naszą ofertą znacznie wzrosło. Na przykład pojawiła się szansa na eksport drobiu do RPA. Na pierwszym forum gospodarczym w Johannesburgu było 200 afrykańskich firm, na drugim, dzień później, przyszło kolejnych 200. Nie spodziewaliśmy się tego. Dostaliśmy nawet list od naszych przedsiębiorców z podziękowaniami za organizację spotkań, którzy stwierdzili, że jeszcze nie mieli kontaktu z tyloma przedsiębiorcami w czasie jednego wyjazdu. Z kolei w Zambii kontrakty załatwia firma Izodom produkująca materiały budowlane. I choć w Afryce nic nie jest do końca pewne, to stwarza ona naszym firmom szerokie możliwości: przykładem jest Grupa Azoty, która w Senegalu przejęła kopalnie fosforytów używanych do produkcji nawozów. Będzie to dla niej przyczółek do ekspansji na inne kraje afrykańskie.
Co tak mocno ciągnie polski eksport?
Na przykład żywność, którą zamawiają sieci handlowe. Ale są to głównie produkty o przeciętnym lub niższym standardzie. Brakuje nam sprzedaży markowej żywności, co na dłuższą metę będzie nam szkodzić, a przykładem są Czechy i Słowacja. Najwięcej zarabiamy jednak nie na żywności, ale na eksporcie produktów zaawansowanych technologicznie. Tu doskonałą robotę wykonuje nasz przemysł wydobywczy, eksportujący maszyny górnicze, czy też firmy chemiczne. W przypadku surowców wartość eksportu z Polski podbija przede wszystkim miedź.