Afryka dogania świat

Lekceważony Czarny Ląd staje się gospodarczym tygrysem. A raczej – jak mawiają tutaj – lwem.

Publikacja: 03.02.2014 10:33

Monument „La reinassance" w stolicy Senegalu, Dakarze, przedstawia mężczyznę obejmującego kobietę i unoszącego wysoko dziecko. Widać go z niemal każdego zakątka miasta. Jest wyższy niż nowojorska Statua Wolności. Stojący na wysokim wzniesieniu 50-metrowy gigant ma symbolizować „afrykańskie odrodzenie".  Choć podzielił Senegalczyków na zwolenników pomnika i krytyków rozrzutności jego pomysłodawcy, byłego prezydenta Abdoulaye Wade, oddaje wielkie aspiracje mieszkańców Afryki. To obecnie drugi po Azji Południowo-Wschodniej region pod względem tempa rozwoju. A wkrótce może być numerem jeden.

Bank Światowy podał właśnie, że wzrost gospodarczy w Afryce subsaharyjskiej wyniósł w ubiegłym roku 4,7 proc., ale odliczając radzącą sobie nieco gorzej największą gospodarkę – RPA, aż 6 proc.

Kto na podium

W tym roku ma być jeszcze lepiej. Gospodarka Afryki subsaharyjskiej (wliczając RPA) powiększy się – to również dane Banku Światowego – o 5,3 proc., w kolejnym zaś o 5,4 proc. Najlepsze wyniki mają osiągać Etiopia, Mozambik, Niger, Sierra Leone i Rwanda. Podobnie optymistycznie perspektywy Afryki ocenia agencja ratingowa Fitch, szacując tegoroczny wzrost PKB na 5,1 proc.

Ale największe wrażenie robi lektura raportu MFW – w dalszej przyszłości Afryka może zastąpić Indie i Chiny w charakterze lokomotywy światowego wzrostu gospodarczego.

Choć kraje Afryki startują z niskiego poziomu, dane makroekonomiczne są imponujące. Pod ich wrażeniem jest m.in. Charles Robertson, szef ekonomistów Renaissance Capital i autor książki „The Fastest Billion: The Story Behind Africa's Economic Revolution". Robertson prowokacyjnie pytał podczas ubiegłorocznej konferencji TED w Edynburgu: – W którym kraju sprzedaje się najwięcej na świecie piwa Guinness? Nie, nie w Irlandii. W Nigerii!

Zdaniem Robertsona XXI wiek będzie wiekiem Afryki. Jej gospodarka jest warta obecnie 2 bln dolarów, ale w 2050 urośnie do 29 bln. A to dzięki rosnącej przedsiębiorczości, innowacjom, inwestycjom i rozwojowi edukacji.

– Kiedy to wszystko mówię podczas wykładów w Lagos czy Akrze, pytają mnie: Charlie, dlaczego jesteś takim pesymistą? – dodaje Charles Robertson.

Do niedawna Afryka traktowana była pogardliwie. Kojarzyła się z miejscem niebezpiecznym, mało stabilnym, skorumpowanym, pogrążonym w wojnach i biedzie, trapionym przez susze, AIDS i malarię.

Na głośnej okładce tygodnika „Economist" z 2000 roku widnieje tytuł „Kontynent skazany na porażkę".

Koniec eksperymentów

Zaraz potem zaczęła się jednak dla Afryki subsaharyjskiej wspaniała dekada, podczas której aż sześć krajów kontynentu znajdowało się w pierwszej dziesiątce najszybciej rozwijających się państw świata. W tym czasie dochód narodowy na głowę się podwoił. MFW ocenia, że w ciągu najbliższych pięciu lat aż dziesięć z dwudziestu najprężniejszych gospodarek ma pochodzić właśnie stąd.

To wszystko oznacza rewolucyjną zmianę, bo w latach 90. średnie tempo rozwoju kontynentu sięgało ledwie 2,2 proc., a w latach 70. i 80. znajdował się on w ekonomicznym regresie. Popularne tu socjalistyczne eksperymenty cofnęły go w rozwoju do ery kolonialnej. Dla przykładu: realna siła nabywcza pracowników państwowych w Tanzanii w roku 1985 była aż o 90 proc. niższa niż w chwili uzyskania niepodległości.

Kenia jest światowym liderem płatności mobilnych. Ten sektor jest w Afryce większy niż w Europie i Ameryce Płn. razem wziętych

Skąd obecny sukces? Co nakręca koniunkturę w Afryce? W coraz mniejszym stopniu pomoc zagraniczna, która w latach 80. i 90. sięgnęła ponad 200 mld dolarów. Teraz ciągną ją głównie surowce.

To tutaj znajduje się 80 proc. światowych zasobów platyny, 70 proc. fosforytów  i 50 proc. złota i diamentów. Największe dochody płyną jednak z eksploatacji ropy naftowej.

Wzrost „na bazie" surowców nie jest jednak regułą. Etiopia ich nie ma, a w ubiegłym roku jej gospodarka urosła o blisko 7 proc. Kraj postawił na rozwój przemysłu i usług. W innych państwach coraz większe znaczenie mają konsumpcja indywidualna i wydatki zyskującej na znaczeniu klasy średniej.

Afrykański boom nie byłby możliwy bez przemian demokratycznych i zakończenia krwawych wojen domowych. W wielu krajach dochodzi do władzy pokolenie ludzi ze świeżym spojrzeniem i wykształceniem zdobytym w Europie. Ewolucję od marksizmu do kapitalizmu przeszły takie kraje jak Angola czy Namibia. Ta ostatnia jest jednym z bogatszych i lepiej zarządzanych krajów kontynentu. Efekt jest taki, że gdy spaceruje się ulicami stołecznego Windhouku, chwilami trudno go odróżnić od zachodnich metropolii.

„Jedno okienko" ?w Mozambiku

Afryka ma dwa razy wyższy od średniej światowej wskaźnik przyrostu naturalnego. Oznacza to rosnącą liczbę konsumentów i potencjalnych pracowników. Nigeria, która  liczy 170 mln mieszkańców, ma ich mieć w 2050 roku aż 400 mln. Mark Mobius, prezes funduszu Templeton, tak pisze w swoim blogu: „Mediana wieku, która w wielu krajach nie przekracza obecnie 20 lat, oznacza, że duża część afrykańskiej populacji jest dziś zależna od dorosłej siły roboczej, ale za to już wkrótce ta siła robocza będzie naprawdę potężna, a stosunek liczby osób pozostających na garnuszku państwa do liczby pracujących obywateli może być jednym z najniższych na świecie. Ta ogromna i młoda populacja jest jednym z kluczowych argumentów uzasadniających nasze zainteresowanie tym kontynentem".

Kraje afrykańskie prywatyzują i liberalizują swoje gospodarki, choć wciąż powoli. Wcześniej robiły to pod naciskiem międzynarodowych instytucji finansowych, które w zamian zredukowały afrykańskie zadłużenie. Spadło ono z 63 proc. PKB w 2000 r. do 34 proc. w roku 2013.

Ducha przedsiębiorczości widać na afrykańskich ulicach. Wystarczy, że samochód zwolni, i już znikąd wyłaniają się dziesiątki ludzi z całymi naręczami zegarków czy telefonów, delikatnie stukają w szybę samochodu lub wymachują swoją ofertą. Ale i państwa zaczynają wspierać przedsiębiorczość. Np. Mozambik stworzył właśnie możliwość rejestracji firmy przy „jednym okienku".

Już ponad 100 afrykańskich firm ma roczne obroty powyżej miliarda dolarów. Rosną fortuny, jak Nigeryjczyka Aliko Dangote, najbogatszego czarnego przedsiębiorcy w Afryce, którego majątek sięga 16 mld dolarów. Ten cementowy potentat zaczynał w 1978 roku od firmy handlowej importującej m.in. jedzenie dla dzieci i mrożone ryby. Teraz buduje wartą 9 mld dol. rafinerię i wytwórnię nawozów.

Nie ma się jednak co łudzić. Nowa klasa bogaczy powiązana jest w większości z rządami. Najbogatsza kobieta Afryki, 40-letnia Isabel Dos Santos, to nie kto inny, jak córka rządzącego Angolą od 1979 r. prezydenta Jose Eduardo dos Santosa.

Nie tylko siła robocza

– W Gwinei utrudnia nam pracę brak infrastruktury, ale z drugiej strony uzyskaliśmy koncesję dużo szybciej niż ktokolwiek mógłby to zrobić w Polsce – mówi Paweł Konzal, prezes Krezusa, który szuka tu złota i boksytów.

Afrykańskie rządy starają się przyciągać zagraniczny kapitał, ułatwiając działalność i redukując biurokrację. I widać tego efekty. De Beers to gigant na rynku diamentów. W ubiegłym roku zszokował Europejczyków, ogłaszając niedawno, że zwijają swoją działalność z Anglii i przenosi domy aukcyjne do Gaborone, stolicy Botswany. Botswana to największy producent diamentów.

Częściej mówi się jednak nie tylko o coraz większym wydobyciu surowców, a o przenoszeniu do Afryki produkcji przemysłowej. Ma to być, poza takimi krajami jak Bangladesz czy Indonezja, jeden z głównych kierunków „migracji", związany z rosnącymi płacami w Chinach i coraz większymi tam brakami siły roboczej. Szwedzka firma H&M zbudowała fabrykę w Etiopii, gdzie koszty produkcji są niemal dwa razy niższe niż w Bangladeszu. W planach jest szycie miliona sztuk odzieży rocznie. W ubiegłym roku zagraniczne inwestycje bezpośrednie w Afryce wzrosły aż o 16 proc., sięgając 43 mld dolarów.

Myliłby się ten, kto uważa, że Afryka to tylko kontynent surowców oraz wielkiej i taniej siły roboczej. Kenia jest światowym liderem płatności mobilnych. Z takich usług jak opłacanie rachunków czy przelewy w subsaharyjskiej Afryce korzystało w 2012 roku ponad 55 mln osób, które w ten sposób – według firmy analitycznej Gartner – przetransferowały wówczas 61 mld dolarów. Oznacza to, że sektor płatności mobilnych w Afryce jest większy niż w Europie i Ameryce Północnej razem wziętych.

Polaków zszokowała w ubiegłym roku informacja, że LOT wymieni wadliwe akumulatory w swych dreamlinerach w bazie Ethiopian Airways w Addis Abebie. Okazało się, że działa tam supernowoczesne centrum obsługi maszyn Boeinga.

Zmęczenie Chińczykami

Nie zmienia to faktu, że przed kontynentem jeszcze długa droga do dobrobytu. Poza brakiem infrastruktury największym problemem są niedobory energii. Ale Unia Afrykańska szacuje, że zrzeszone w niej kraje do 2050 roku wydadzą na rozwój infrastruktury 360 mld dol. Tylko na drogi, trasy kolejowe i energetykę.

Drugi problem to postępujące rozwarstwienie społeczne, wciąż pokaźna korupcja i przestępczość. Widać to zwłaszcza w krajach dysponujących największymi bogactwami naturalnymi. Np. Na 170 mln Nigeryjczyków ponad 100 mln żyje w ubóstwie. Rosną koszty życia. W rankingu 10 najdroższych miast pod względem kosztów utrzymania na świecie znajdują się trzy afrykańskie: Luanda, stolica Angoli, Ndjamena w Czadzie i Libreville, stolica Gabonu.

Gospodarka Afryki jest też coraz bardziej uzależniona od kapitału chińskiego. Pekin nie żałuje środków. Pożycza pieniądze, rozdaje prezenty, jak wybudowana w Addis Abebie 20-piętrowa siedziba Unii Afrykańskiej za 200 mln dolarów. A jednak Chińczycy są tu coraz mniej mile widziani. Nie dają zarobić lokalnym społecznościom, bo zwykle dają kontrakty własnym firmom i ściągają swoich robotników. W Afryce pracuje już ich ponad milion. Często zakładają własny biznes, stając się rywalami w handlu.

Polskich firm na Czarnym Lądzie prawie nie ma. Największym graczem jest Jan Kulczyk, który zainwestował tu, głównie w wydobycie ropy w Nigerii, 2,6 mld zł. Teraz myśli o budowie elektrowni gazowej i fabryki nawozów.

Z kolei w Senegalu fosforyty wydobywa na coraz większą skalę Grupa Azoty Police. – Polska może odegrać w Afryce ogromną rolę. Ma coś, czego nie mają byłe potęgi kolonialne – doświadczenie transformacji z kraju nierozwiniętego do rozwiniętego. I co ważne, nie kojarzy się z kolonializmem – mówi El Hadji Malick Gakou, były minister handlu i przemysłu Senegalu i absolwent warszawskiej SGH.

Monument „La reinassance" w stolicy Senegalu, Dakarze, przedstawia mężczyznę obejmującego kobietę i unoszącego wysoko dziecko. Widać go z niemal każdego zakątka miasta. Jest wyższy niż nowojorska Statua Wolności. Stojący na wysokim wzniesieniu 50-metrowy gigant ma symbolizować „afrykańskie odrodzenie".  Choć podzielił Senegalczyków na zwolenników pomnika i krytyków rozrzutności jego pomysłodawcy, byłego prezydenta Abdoulaye Wade, oddaje wielkie aspiracje mieszkańców Afryki. To obecnie drugi po Azji Południowo-Wschodniej region pod względem tempa rozwoju. A wkrótce może być numerem jeden.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy