Irlandczycy zapytani o sytuację ekonomiczną i perspektywy [link=http://kariera.pl]zatrudnienia[/link], okazują się być jednym z najbardziej pesymistycznych narodów Unii Europejskiej. Jeszcze do niedawna „zielona wyspa dobrobytu”, powoli zamienia się w „wyspę bezrobotnych”.
Według Eurobarometru, badań przeprowadzanych przez Komisję Europejską, Irlandczycy się obawiają, że w ciągu najbliższych miesięcy sytuacja w ich kraju jeszcze się pogorszy. Aż 90 proc. mieszkańców uważa, że sytuacja jest zła, a narodów, które własną kondycję oceniają jeszcze gorzej, jest tylko sześć. To Hiszpanie, Litwini, Grecy, Portugalczycy, Węgrzy i Łotysze.
– Młodzi ludzie są praktycznie bez szans na kupienie mieszkania. Ci, którzy zrobili to przed kryzysem, teraz załamują ręce, gdy okazuje się, że wartość ich nieruchomości spadła o 50 proc. Żeby jakoś zmniejszyć wydatki, przerzucają się na zakupy w najtańszych sieciach handlowych, a o weekendowych wyjściach do pubu, tak charakterystycznych dla naszej kultury, większość stara się nawet nie myśleć – mówi Ciaran O’Brien, nauczyciel języka irlandzkiego.
Z drugiej strony, Irlandczycy potrafią oddzielić to, co dzieje się w gospodarce, od życia prywatnego. W tym samym badaniu Eurobarometru uplasowali się w czołówce narodów najbardziej zadowolonych ze swojego życia pozazawodowego.
– Nie jest tak źle, jak wskazywałyby statystyki. Może faktycznie każdy trochę bardziej zwraca uwagę na wydatki, ale nadal chodzę do kina i jeżdżę na wakacje. Najbardziej na kryzysie ucierpieli ci, którzy mieli najwięcej, albo, którzy liczyli, że najwięcej zyskają. Dwoją się teraz i troją, co zrobić z gigantycznymi kredytami na nieruchomości niewarte swojej ceny – zauważa Brendan Maloney, były sportowiec, obecnie barman w jednym z dublińskich pubów.