Minister zdrowia Ewa Kopacz skierowała do konsultacji projekt zmian ustawy o zakładach opieki zdrowotnej, która te zmiany wprowadza. Miałyby zacząć obowiązywać od nowego roku. Od lat czekał na to Narodowy Fundusz Zdrowia.
– Doktor Kopacz wykonała właściwy zabieg. Zlikwidowała patologię, jaką było uzależnianie składki od cen żyta – mówi Marek Wójcik, szef rady małopolskiego oddziału NFZ. Uzależnienie składki od płacy minimalnej gwarantuje, że nie będzie ona spadać, a nawet będzie rosnąć. W poprzednich latach, choć koszty leczenia rosły, składka za osoby ubezpieczone w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego spadała. W 2009 roku NFZ stracił z tego powodu 700 mln zł, czyli ponad 15 proc. planowanych wpływów. Według szacunków MZ, gdyby przepisy weszły w życie w tym roku (ale mają w 2011 r.), NFZ odrobiłby tę stratę z niewielką nawiązką. Dostałby z rolniczych składek nie 3,4 mld zł, lecz 763 mln zł więcej.
Rolnicy zmiany i tak nie odczują. Składki za nich płaci budżet państwa. – Długofalowo powinniśmy dążyć do tego, by rolnicy sami płacili za siebie składki – podkreśla Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia. Do tego potrzeba jednak gruntownej reformy systemu ubezpieczeń rolników i objęcia ich systemem podatkowym, by było wiadomo, jakie mają dochody.
Obecnie składka jest równa cenie połowy kwintala żyta z każdego hektara gospodarstwa. Po zmianach liczba hektarów przemnażana ma być przez 25 proc. minimalnej płacy, a od tego wyliczana będzie 9-proc. składka (tyle płacą od pensji pracownicy).