Problemy Grecji i tzw. krajów PIIGS (Portugalia, Włochy, Irlandia, Grecja, Hiszpania) ożywiły dyskusję o potencjalnym bankructwie państwa strefy euro. Wróciło też pytanie, czy opuszczenie eurolandu i powrót do krajowej waluty to potencjalne remedium na odzyskanie konkurencyjności i zmniejszenie ciężaru zadłużenia dla słabszych państw unii walutowej.
W tym kontekście pojawiły się obawy o potencjalne konsekwencje takich wydarzeń dla stabilności i przyszłości strefy euro. Jak prawdopodobne są takie scenariusze i czy strefa euro przetrwa?
[srodtytul]Nikt nie skorzysta[/srodtytul]
Bankructwo kraju strefy euro jest w obecnej sytuacji mało prawdopodobne, gdyż byłoby sprzeczne z interesem pozostałych państw unii walutowej. Bankructwo jednego państwa UE, nawet tak relatywnie niewielkiego jak Grecja, mogłoby spowodować efekt domina i doprowadzić do ataku spekulacyjnego na innych potencjalnych kandydatów do upadłości. Wyższy koszt zadłużania się tych krajów i obsługi długu mógłby wtedy zagrozić stabilności całej strefy euro. Jednak, co bardziej istotne, bankructwo Grecji i innych państw PIIGS miałoby poważne konsekwencje dla banków członków strefy euro, które wcześniej kupowały wysokooprocentowane papiery skarbowe tych zadłużonych krajów.
Mimo że PKB Grecji to zaledwie 3 proc. PKB strefy euro, wartość wierzytelności w postaci greckich obligacji i udzielonych kredytów w posiadaniu zagranicznych banków ze strefy euro jest ogromna. Największą ekspozycję na grecki dług mają Francja, Szwajcaria i Niemcy (według szacunków Banku Rozrachunków Międzynarodowych Francja – 75,5 mld dol., Szwajcaria 64 mld, a Niemcy 43,2 mld).