Pisarka Gabriela Zapolska miała w zbiorach obrazy van Gogha, Pisarra, dzieła Paula Gauguina. W prywatnej kolekcji w Warszawie znajduje się obraz francuskiego artysty Paula Serusier. Był on własnością Zapolskiej. Czy z tego powodu mógłby osiągnąć wyższą cenę? W Polsce tak. Na świecie nie, gdyż Zapolska jest tam postacią anonimową.
W 2001 r. Muzeum Narodowe w Krakowie wystawiło kolekcję Toma Podla z USA. Zachwyt budził obraz Eugeniusza Zaka „Dans le Cabaret” z 1920 r., należący wcześniej do kolekcji Rotschildów. Zak w 1922 r. namalował replikę tego obrazu, którą w swojej kolekcji prezentował Wojciech Fibak. Oba dzieła różnią się właściwie jedynie tonacją barwną. Wyobraźmy sobie, że obydwa równocześnie trafiły na aukcję. Czy pochodzenie jednego z nich z kolekcji Rotschildów miałoby wpływ na cenę?
[b][link=http://rzeczpospolita.pl/pieniadze/galerie.pdf]Zobacz listę galerii tworzących ranking[/link][/b]
Na międzynarodowym rynku sztuki – tak. Niedawno w Paryżu licytowano cenne dzieła. Mówił o tym cały świat, przede wszystkim dlatego, że zebrał je kreator mody Yves Saint-Laurent. Sława kolekcjonera miała wpływ na wysokość transakcji. W 2008 r. w warszawskim antykwariacie Lamus za rekordową cenę 120 tys. zł sprzedano bardzo rzadką grafikę Canaletta „Widok Warszawy”. Kolekcjonerzy komentowali, że około 10 proc. ceny to była dopłata za pochodzenie z kolekcji Barbary Piaseckiej-Johnson. Kolekcjonerka oficjalnie wystawiła grafikę na sprzedaż i jej pieczątka widnieje na egzemplarzu.
Dyskusja o wpływie proweniencji dzieł sztuki na ich cenę stała się u nas aktualna. Wywołała ją wystawa kolekcji Andrzeja Starmacha w krakowskim Muzeum Narodowym. Dokumentuje ją katalog w czterech (!) tomach. Przy prawie każdym dziele widnieją nazwiska poprzednich właścicieli oraz fotografie przedstawiające to samo dzieło w pracowni malarza lub na głośnej wystawie. Oczywiście podano, w jakiej książce lub katalogu dany obiekt reprodukowano.