Gdy bank obiecuje ci pomoc doradcy, który zajmie się twoimi finansami, zapytaj najpierw, ile klientów doradca ten będzie miał pod opieką. Niektórzy mają tak wielu, że przy intensywnej pracy każdemu mogą poświęcić średnio kilkanaście minut tygodniowo.
Nad naszymi finansami czuwa doradca, który potrafi rozwiązać niemal każdy problem, podpowie, jak zainwestować wolne środki. Limit na karcie kredytowej sięga kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jeśli potrzebny będzie kredyt hipoteczny, można liczyć na uproszczone procedury i szybką decyzję. Do tego bilety na mecze czy do opery, a nawet opiekunka do dzieci.
Teoretycznie tak wyglądają usługi bankowe dla zamożnych klientów. W praktyce z takiej oferty korzystają wybrańcy, a większość klientów uznanych za VIP-ów czuje się rozczarowana.
Aby zostać klientem personal czy private bankingu, zazwyczaj należy spełnić jeden z trzech warunków: trzeba zdeponować dużo pieniędzy (w zależności od banku od 50 tys. do 200 tys. zł), wykazać się wysokimi miesięcznymi dochodami lub być znaną postacią. Warunki te nie są wygórowane i wiele banków nadało taki status tysiącom klientów. Do ich obsługi wyznaczono po kilku doradców na oddział. I skutek często jest taki, że doradcy ci po prostu nie mają czasu na solidne zajęcie się sprawami finansowymi VIP-ów. Bo dla każdego z nich mają najwyżej trzy minuty dziennie. To nie wystarczy nawet na telefoniczną czy e-mailową konsultację.
– Na koniec czerwca tego roku ponad 20 tys. klientów pomnażało swój majątek w ramach CitiGold Wealth Management. Mamy 16 przeznaczonych dla nich placówek. Warto podkreślić, że doradcy CitiGold obsługują w oddziałach w ponad 20 miastach – mówi Agata Charuba-Chadryś z Citi Handlowego.