Większość indeksów giełdowych na świecie rozpoczęła 2008 r. bardzo słabo. Przyczyną były publikacje informacji o zastoju w przemyśle oraz wzroście bezrobocia w Stanach Zjednoczonych.
W środę amerykańskie indeksy zanotowały najgorszą pierwszą sesję roku od 25 lat. W ciągu trzech dni Dow Jones stracił aż 4 proc. Inwestorzy kupowali obligacje rządu USA. Rentowność dziesięciolatek spadła o 0,2 pkt proc., do najniższego poziomu od początku listopada.
Nie mogło to pozostać bez wpływu na giełdy rynków wschodzących. Większość z nich zanotowała mocne spadki. Najlepiej wypadły azjatyckie indeksy. Z bardzo prostego powodu. W piątek po południu, kiedy nadeszły najgorsze dane z USA, giełdy w Azji były już zamknięte.
Na tle innych indeksów relatywnie dobrze wypadł też WIG20. Można to tłumaczyć m.in. faktem, że w ostatnim tygodniu 2007 r. zanotował spadek, podczas gdy wiele innych wskaźników w regionie i na całym świecie rosło.W nadchodzących dniach atmosfera na parkietach będzie zapewne zła. Ale istnieje iskierka nadziei. Tli się ona przy Constitutional Avenue w Waszyngtonie, gdzie mieści się siedziba Fedu.
Bank centralny Stanów Zjednoczonych obniży zapewne pod koniec stycznia stopy procentowe, a coraz więcej analityków wskazuje, że obniżka sięgnie aż 0,5 pkt proc. Do takiego ruchu wzywają bank m.in. ekonomiści JP Morgan, Goldman Sachs czy UBS. Jeżeli nadzieje na ostre cięcie kosztów kredytu będą rosły, może to wesprzeć ceny akcji na rynkach wschodzących.Inwestorzy nie uciekają zresztą panicznie ze wszystkich spółek. Najwięcej traciły banki, i spółki budowlane. Ale na przykład w Europie Środkowej bardzo dobrze wypadły akcje spółek telekomunikacyjnych.