Wczoraj na giełdzie znów mieliśmy dzień nerwówki. Początek wskazywał, że wreszcie na parkiecie zawita kolor zielony oznaczający wzrost. Niestety, zielono było bardzo krótko. Po niezłym otwarciu z godziny na godzinę rynek coraz bardziej się osuwał.

O sytuacji na parkiecie wypowiadali się między innymi były prezes GPW Wiesław Rozłucki, obecny – Ludwik Sobolewski, głos zabrał też wicepremier Waldemar Pawlak. Wszyscy uspokajali. Na niewiele się to jednak zdało. Podaż wciąż dominowała. Dopiero w końcówce sesji pojawili się chętni do – na razie dosyć selektywnego – zbierania z rynku przecenionych akcji. Biorąc pod uwagę poziom obrotów, można zakładać, że odbiorcami akcji (podobnie jak w środę) są otwarte fundusze emerytalne, dla których po ostatnich spadkach na GPW znacznie obniżyły się ustawowe limity zaangażowania w akcje (40 proc.). Na koniec grudnia udział akcji w portfelach OFE wynosił przeciętnie 34 proc. Teraz z pewnością jest więcej miejsca na papiery udziałowe.

Dla mniejszych uczestników rynku jest to zapewne pocieszenie, choć należy pamiętać, że OFE są graczem długoterminowym i ich zakupy wcale nie muszą oznaczać odwrócenia niekorzystnej tendencji. O tym, że kupowały właśnie OFE, świadczy wzrost WIG20 o 0,9 proc., a więc firm o największej płynności, w których przede wszystkim są lokowane nasze pieniądze. Obroty podliczono na 2,3 mld zł, z czego ponad dwie trzecie przypadła właśnie na spółki z WIG20. Inwestorzy szczególnie upodobali sobie firmy medialne. Indeks sektora wzrósł najmocniej dzięki dużemu popytowi na akcje Agory i TVN.

Na parkietach zachodnioeuropejskich obserwowaliśmy lekkie odbicie w górę. Po słabym otwarciu giełd w USA indeksy poszły jednak w dół. Brak korelacji warszawskiego parkietu z innymi giełdami również wskazuje, że na GPW wciąż rządzi krajowy kapitał.

Na zamknięcie dnia indesky za oceanem jeszcze spadły, Dow Jones obniżył się o 2.46 proc.