Rz: Czy jest szansa, że stare bloki w elektrowniach w odpowiednim czasie zostaną zastąpione nowymi i uda się za kilka lat uniknąć problemów z dostawami energii?
Jan Popczyk:
Przyjęty w 2006 roku program dla elektroenergetyki, polegający na konsolidacji, miał zapewnić realizację wielkich inwestycji. Konsolidację i wielkie koszty mamy, kapitału i inwestycji brakuje. Obietnice nie zostały spełnione i obawiam się, że nieprędko to się zmieni. Skonsolidowane firmy nie zdążą na czas z budową nowych wielkich bloków. Do przygotowania takich inwestycji powinniśmy przystąpić w 2005 r., ale minęło ponad 2,5 roku i jesteśmy ciągle zajęci innymi sprawami. Najpierw była konsolidacja. Gdy już powstały holdingi, a w praktyce koncerny (całkowicie centralnie zarządzane), to zarządy zaczęły je przygotowywać do wejścia na giełdę. Inwestycjami znowu nie ma się kto zająć.
Co można zrobić, by przyspieszyć inwestycje w energetyce?
Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, którą bez przesady można określić następująco: widzialna ręka regulatora (państwa, w szczególności URE) niszczy niewidzialną rękę rynku. Z jednej strony mówimy o potrzebie budowy nowych mocy, a z drugiej oczekujemy od skonsolidowanych przedsiębiorstw niskich cen, bez konkurencji. Niezależni inwestorzy nie mają też gwarancji zwrotu zaangażowanego kapitału, czyli widzialna ręka regulatora jest w tym zakresie całkowicie ślepa. Trudno więc się spodziewać, że zaczną powstawać nowe moce. Trzeba zmienić tę sytuację, bo utrzymywanie sztucznie niskich cen na obecnym etapie spowoduje, że nie będzie inwestycji, będą natomiast przydziały energii – w XXI wieku, w demokratycznym, rynkowym państwie!