Lampa jak u prezydenta Sarkozy’ego

Rozmowa z Jerzym Kuriatą, antykwariuszem

Publikacja: 11.06.2008 18:55

Lampa jak u prezydenta Sarkozy’ego

Foto: Rzeczpospolita

RZ: Od lat prowadzi pan w Warszawie na Saskiej Kępie specjalistyczny antykwariat z dawnym sprzętem oświetleniowym. Kiedy rozmawialiśmy poprzednio, modne były przedmioty w stylu art deco, a dziś?

Jerzy Kuriata: Teraz wielu klientów komponuje prywatne wnętrza w duchu lat 60.

XX wieku. Niektóre osoby urządzają tak np. poczekalnie prywatnych klinik, dla nich dodatkowo zbieram m.in. opakowania kosmetyków z tamtych lat. Panuje moda na tego typu wzornictwo. Filmowcy często wypożyczają ode mnie sprzęty domowe z lat 60. do popularnych seriali. Gdybym miał przynajmniej kilkadziesiąt kubków z baru Praha, natychmiast bym je sprzedał. Osoby, które urządzają ekskluzywne przyjęcia, szukają takich atrakcji. Tego rodzaju dodatki kojarzą się z modnym socrealizmem. Jeden z zamożnych klientów, który szuka takich przedmiotów, powiedział: „każdy głupi może kupić sobie mercedesa, ale nie każdy może mieć dobry pomysł”.

Mam na składzie około 300 lamp i żyrandoli z różnych epok, w różnych stylach. Szczególnym sentymentem darzę żyrandole naftowe i lampy naftowe, bo je kiedyś kolekcjonowałem, dzięki pasji kolekcjonerskiej zostałem antykwariuszem. Mam też inne sprzęty: meble, zegary, zastawy stołowe. Rynek nasycił się stylem art deco. Ludzie nie chcą już kupować byle jakich anonimowych przedmiotów. Poszukiwane są rzeczy muzealnej wartości. Jeśli ktoś kupuje żyrandol, to od razu musi to być sygnowany wyrób Marciniaka. Miałem jeszcze wczoraj żyrandol Marciniaka za 2,5 tys. zł, na cztery żarówki, z oryginalnymi kloszami z Huty Szkła Zawiercie.

Ma pan lampy w różnych cenach.

Ten kinkiet w latach 60. był na wyposażeniu typowego domu Funduszu Wczasów Pracowniczych, kosztuje 180 zł.

Jest taki zgrzebny, dość brzydki...

Wielu klientów pyta o ten kinkiet. Gdybym miał parę, to już dawno by tego nie było! Kinkiety ciężko jest sprzedać pojedynczo. To są najczęściej projekty Instytutu Wzornictwa Przemysłowego lub znanych artystów, którzy w tamtych latach dorabiali projektowaniem. Moim ulubionym przedmiotem w ofercie jest ceramiczna polska lampka z lat 60. do aromaterapii, klasyczny pop-art. Tu się wlewa olej, żarówka od spodu podgrzewa. Takie cudo kosztuje 180 zł.A w przedziale cenowym od 500 do 1000 zł jakie ma pan lampy?

Stojąca lampa z tamtych czasów kosztuje 400 – 1000 zł. Zwykle wykonana jest z prętów, ma gazetnik opleciony kolorową żyłką i szklany stoliczek w kolorze czerwonym. Do kanonu należało to, że metal był malowany na czarno, a stoliczek na czerwono.

Co kosztuje więcej niż 1000 zł?

Ten plafon z kostek szklanych na sześć żarówek kosztuje 1,5 tysiąca. Mam w tym samym stylu lampę stojącą za 1,2 tys. zł i plafonierę za 1 tys. zł. Jest też zestaw oryginalnych włoskich projektów z lat 60. i 70. o, nazwijmy to umownie, kosmicznych kształtach. Są to najczęściej szklane kule zwisające na łańcuchach, kosztują przeważnie ok. 1500 zł. Szklana kula, która ma pół metra średnicy, jest absolutną rzadkością.

Klienci mają także specjalne życzenia.

Klientka przyniosła eleganckie francuskie czasopismo. Pokazała fotografię z gabinetu prezydenta Sarkozy’ego i mówi, że szuka takiej samej lampy, jaka stoi na biurku. Doradziłem jej, żeby stale przeglądała strony aukcyjne Sotheby’s i Christie’s.

Dzisiejsza kopia może zastąpić oryginał?

Nie, ponieważ pozbawiona jest tego, co najważniejsze, czyli dobrego szkła. Dziś nie produkuje się szkieł według starych receptur, bo jest to nieopłacalne i zwykle technologicznie nieosiągalne. Proszę spojrzeć, w tamtym przedwojennym kloszu zatopione są krople szkła innego gatunku, jest to tzw. szkło opalowe. To daje wyjątkowe efekty świetlne. Dziś takiego szkła się nie produkuje.

Obecnie produkowane szkła są piaskowane. Na szkło, aby zmatowiało, kieruje się silny strumień sprężonego powietrza z piaskiem kwarcowym. Jest ono grubsze, bo wymaga większej odporności mechanicznej. Przed wojną efekt zmatowienia uzyskiwano poprzez trawienie szkła w kwasie. Stare szkło jest cieńsze od współczesnego. Na przedwojennym trawionym szkle, jak pan przejedzie paznokciem, to nie zostanie ślad. Natomiast na współczesnym piaskowanym zostanie biała kreska. Stare trawione szkło jest gładkie, spolerowane, dobrze wygrzane. Daje całkiem inne odblaski.

Wkraczamy tu nieomal w dziedzinę poezji, bo trudno słowami z dziedziny techniki wyrazić urodę światła, odblasków. Światło tworzy nastrój wnętrza.

Kopie wykonane są zazwyczaj z gorszych materiałów. Rynkowym powodzeniem cieszy się lampa, jaka stała na biurku przedwojennego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Miałem kilka razy oryginalny wzór za ok. 3 tys. zł. Widziałem kopie, miały zachwiane proporcje, wykonane były z cieńszej blachy. Ceniono je po ok. 1,2 tys. zł.

Lepiej kupować w specjalistycznym antykwariacie, żeby nie trafić na składak?

Widziałem w sprzedaży międzywojenne żyrandole, gdzie były użyte śruby od żelazka lub osłonki od kranu. Elementy hydrauliczne często wykorzystywane są w starych żyrandolach składakach.

Czy klienci choć trochę znają się na stylach, wiedzą, czego naprawdę chcą?

Przychodzą osoby, które szukają zabytkowego oświetlenia, bo jak mówią, mają meble Ludwiki. Proszę, żeby przynieśli kilka zdjęć wnętrza. I okazuje się, że mają meble na przykład eklektyczne. Wtedy mogę doradzić coś sensownego.

Jest grupa klientów, którzy z domu rodzinnego wynieśli praktyczną znajomość stylów sztuki dekoracyjnej. Z nimi jest zupełnie inna rozmowa. Wiedzą, czego chcą. Wzory życia wyniesione z domu tworzą najlepszą wrażliwość, najlepsze rozeznanie. W rodzinie ludzie zostają zarażeni określonym stylem życia. Znaczenie edukacyjne mają publikacje w gazetach, zwłaszcza bogato ilustrowane. Telewizja tworzy mody.

Ważną sprawą jest bezpieczeństwo użytkowania zabytkowych lamp.

Nie sprzedaję oświetlenia bez wymiany lub przeglądu instalacji. Użytkownicy popełniają podstawowe błędy w eksploatacji starego sprzętu. Kiedy sami naprawiają sprzęt, zwykle lekceważą tzw. trzymadełko, które blokuje kabel. Niezabezpieczony przewód suwa się po ostrej krawędzi, aż izolacja ulega przetarciu. Gdy ktoś chwyci taką lampę, żeby ją przenieść, wtedy zostanie porażony prądem.

W swoim fachu przeżywa pan różne przygody.

Klient kupił dom na Saskiej Kępie. Zrobił remanent w piwnicy i znalazł tam przedwojenne żyrandole Marciniaka i Borkowskiego, niestety, w stanie szczątkowym. Zwrócił się do mnie, żebym je zrekonstruował. Codziennie przyjeżdżałem do pracy z przyjemnością, ale to była dla mnie wyjątkowa radość!

Kiedyś zawieźliśmy klientce do domu kupiony przez nią mebel, a ona prosi, żebyśmy przy okazji wynieśli na śmietnik niepotrzebne rupiecie. Tak stałem się posiadaczem trzech pięknych mebli sygnowanych przez legendarną Spółdzielnię Ład. To są bardzo dobre wzory kontynuowane od czasów przedwojennych.

rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

RZ: Od lat prowadzi pan w Warszawie na Saskiej Kępie specjalistyczny antykwariat z dawnym sprzętem oświetleniowym. Kiedy rozmawialiśmy poprzednio, modne były przedmioty w stylu art deco, a dziś?

Jerzy Kuriata: Teraz wielu klientów komponuje prywatne wnętrza w duchu lat 60.

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy