Muzeum zabawek konkurencją dla Wawelu

Rozmowa z Markiem Sosenką, kolekcjonerem

Publikacja: 07.08.2008 02:04

Muzeum zabawek konkurencją dla Wawelu

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Fragmenty pana rodzinnej kolekcji prezentowane były na kilkuset wystawach. Na przykład w Brukseli zorganizowano specjalną wystawę sztuki art deco z okazji wstąpienia Polski do Unii. Gdzie w najbliższym czasie zobaczymy państwa zbiory?

Marek Sosenko:

Nasza kolekcja liczy sto kilkadziesiąt podstawowych działów. Najważniejsze z nich to pocztówki, których jest ok. 700 tys., oraz zabawki, których przed laty doliczyliśmy się ok. 40 tysięcy. Zabawki wraz z innymi przedmiotami z okresu międzywojennego pod koniec roku pokaże Muzeum Historii Polski w Zamku Królewskim w Warszawie. Jesienią będzie wystawa w krakowskim Bunkrze Sztuki kilkudziesięciu działów naszych zbiorów. Prezentowana równocześnie instalacja słynnego artysty Roberta Kuśmirowskiego będzie rodzajem polemiki z naszą rodzinną pasją.Część zabawek od dawna jest na wystawie w muzeum w Stalowej Woli poświęconej Centralnemu Okręgowi Przemysłowemu. Zrekonstruowano tam międzywojenną ulicę z witrynami sklepów. Jeden z nich to sklep z ogromną witryną pełną naszych zabawek.

Jakie zabytkowe zabawki dostępne są na rynku?

Najczęściej są to zabawki z okresu PRL. Warto zbierać przede wszystkim te, które odzwierciedlają ducha epoki. Warto szukać tych, które projektowali wybitni artyści. Kazimierz Podsadecki w latach 50. i 60. projektował genialne drewniane zabawki. Zwykle były to bajkowe postacie, jak pan Twardowski, diabeł Boruta, ale w nowoczesnej formie, świetnie rozwiązane pod względem kolorystycznym. Mam kilkadziesiąt oryginalnych zabawek oraz oryginalne projekty namalowane przez Podsadeckiego. Po śmierci artysty w 1970 roku kupiłem te skarby od różnych przypadkowych osób, które nabyły je od wdowy po artyście. Kupiłem wtedy też oryginalne projekty okładek do przedwojennego legendarnego czasopisma awangardy „Zwrotnica”. Mam również zabawki projektowane przez malarza Kazimierza Mikulskiego. Brak w mojej kolekcji zabawek zaprojektowanych przez Władysława Hasiora.

W PRL dominowały zabawki rzemieślnicze, źle zaprojektowane, wykonane z przypadkowych materiałów. Atrakcją dla zachodnich kolekcjonerów były i są misie z PRL w przypadkowych kolorach, np. fioletowe.

Gdybym chciał zbierać zabawki, na co warto zwrócić uwagę?

Warto szukać takich, które oprócz samej radości zabawy wnoszą coś do historii tej ważnej dziedziny życia. W czasach PRL zabawki miały polityczne zabarwienie, miały indoktrynować. Są znakomite gry, np. „Zespół wygrywa”, gdzie przegrywali imperialiści, a wygrywała brygada pracy socjalistycznej. W innej grze – „Poznaj przyjaciół” – najgorszymi wrogami okazywali się oczywiście imperialiści.

Od czego zależy cena?

Załóżmy, że mamy blaszany autobus. Jeśli ścianka autobusu jest gładka, na niej przyklejone jest okno z papieru lub folii, to taka zabawka powinna być tańsza od autobusu, w którym blaszana ścianka ma przetłoczenia, okno jest wycięte i na dodatek ma dodatkowe obramowanie wykonane z innej blachy. Dlatego legendarny kombajn – zabawka precyzyjnie wykonana z wielkiej liczby elementów, kosztuje dziś na Zachodzie kilka tysięcy euro. Zaczęły go produkować bodaj w 1959 roku zakłady zabawkarskie w Kielcach. Mój drugi egzemplarz kupiłem jakieś cztery lata temu.

Ważny jest autor projektu, estetyka, stan zachowania i naturalnie marka producenta. Przedwojenny polski rynek opierał się generalnie na zabawkach niemieckich. Dlatego można u nas znaleźć cenione w świecie niemieckie wyroby, których ceny znane są z zachodnich rynków.

Macie państwo w zbiorach zabawki, które należały do królowej Bony, Stanisława Augusta Poniatowskiego, Stanisława Wyspiańskiego. Powinno powstać muzeum.

Kilkanaście lat temu zaproponowały to władze miasta, uznając, że skoro stworzyliśmy tak wyjątkową kolekcję, to powstanie muzeum, które będzie niewątpliwą atrakcją turystyczną. Kolejni prezydenci obiecują lokal. Czekamy, ale niestety lat nam przybywa.

Pewnie muzeum zabawek nie powstaje, bo ktoś się obawia, że byłoby konkurencją dla Wawelu. Różne skarby kultury narodowej ocalił pan przed śmietnikiem.

Pewna pani powyrzucała na śmietnik kolosalną ilość zabytkowych mundurów, odznaczeń, pocztówek, numizmatów, które odziedziczyła. Zostawiła tylko brzydkie międzywojenne meble i wezwała mnie, żebym je kupił. Odmówiłem, bo były niesprzedażne. Przy okazji powiedziała, że jak wyrzuciła odziedziczone przedmioty, zaraz pojawiło się wiele osób i wszystko pozabierały. Takie postępowanie nadal jest częstym schematem. Dobra narodowej kultury wyrzucają nawet humaniści, którzy powinni domyślać się, że rzadki i piękny przedmiot, który liczy 50 – 80 lat, ma wartość materialną i historyczną. Nierzadko wyrzucane są starsze przedmioty! Dobrze, że „Rz” od lat prezentuje takie przedmioty głównie przez pryzmat pieniądza, może ludzie wreszcie zaczną je szanować. Kiedy przed laty pisywałem w „Rzeczpospolitej” o kolekcjonerstwie, odbiór był bardzo duży.

Narzekaliśmy, że to tylko komuniści nie szanują dóbr kultury narodowej...

W Krakowie zmarł jeden z najwybitniejszych filatelistów, żył samotnie. Domyślam się, że ludzie, którzy pierwsi weszli do jego mieszkania, pomyśleli, że cenne są tylko klasery. Dlatego wyrzucili na śmietnik pudła z korespondencją o wielkiej wartości historycznej i materialnej. Do mnie trafiło pudło po bananach, przypadkiem uratowane już z miejskiego wysypiska. Ktoś je wyciągnął w ostatniej chwili spod walca, który jeździ po wysypisku i wszystko miażdży. W pudle był np. najstarszy list opieczętowany stemplem pocztowym Wieliczki z XVIII wieku. Był stary kontrakt ślubny pary żydowskich sierot. Na tym kontrakcie gmina żydowska zobowiązała się, że będzie te sieroty sponsorować, aż uzyskają samodzielność finansową... Dokument wysłano pocztą. Widnieje na nim absolutnie unikalny stempel poczty w mieście Brody...

Zdobyłem spuściznę po głównym projektancie Fabryki Zabawek w Krakowie. Gdy zmarł, rodzina pozbyła się zawartości jego pracowni. Aby sobie ułatwić pracę i nie znosić wszystkiego z pomieszczenia znajdującego się na strychu nad czwartym piętrem, wyjęto kilka dachówek i zrzucano na podwórko zabytkowe aparaty fotograficzne, które używane były do projektowania i fotografowania zabawek, a także same zabawki i półfabrykaty oraz oryginalne pudełka. Było to jakieś osiem lat temu. Owi ludzie mizernie stali pod względem finansowym, ale nawet nie potrafili sprzedać tego, co odziedziczyli. Takie niedawne historie mogę opowiadać właściwie bez końca.

Kolekcjonerstwa można się nauczyć, czy to dar od Boga?

Prawdziwa pasja to jest na pewno dar od Boga! Dla mnie w tej pasji najważniejsze jest edukowanie innych. Stąd tyle wystaw, katalogów i monografii. Kiedy zaczynałem, były zaledwie dwa artykuły o kolekcjonerstwie pocztówek. Dla mnie było to wyzwanie kolekcjonerskie i naukowe. Moja kolekcja pocztówek prezentowana była w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, towarzyszyła temu sesja naukowa. Powstała monografia o historii pocztówek, której jestem współautorem, podstawowe źródło wiedzy dla kolekcjonerów.

Od lat prowadzi pan w Krakowie antykwariat (www.antyki.krakow.pl). Pierwszy oferował pan zabytki techniki. Ratował je pan przed zniszczeniem.

W tej chwili mam np. maszynkę bankową z mosiądzu, stali i drewna. Służyła do dziurkowania banderol, jakimi oklejano paczki banknotów. Ma ponad 80 lat, kosztuje 300 zł. Jest dekoracyjna i fajnie się nią dziurkuje... Inaczej się dziurkuje banderole na funty, inaczej na dolary.rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

eksponatów liczy kolekcja zabawek

Rz: Fragmenty pana rodzinnej kolekcji prezentowane były na kilkuset wystawach. Na przykład w Brukseli zorganizowano specjalną wystawę sztuki art deco z okazji wstąpienia Polski do Unii. Gdzie w najbliższym czasie zobaczymy państwa zbiory?

Marek Sosenko:

Pozostało 97% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy