Na świecie kryzys finansowy. Od roku na wszystkich giełdach, w tym polskiej, kursy akcji spadają. W czasie jednej sesji wartość indeksów potrafi zmaleć o kilka procent. Od akcji trzeba trzymać się jak najdalej.
Tymczasem na warszawskiej giełdzie wartość dwóch indeksów właściwie się podwoiła. WIG, który obejmuje najwięcej spółek, oraz mWIG40 grupujący firmy średniej wielkości, wzrosły o 99 proc. WIG20, w skład którego wchodzą największe firmy, zyskał 65 proc. Takie są wyniki z ostatnich pięciu lat. Bo w pięcioletnim okresie inwestycje w akcje okazują się najlepsze, choć w ostatnim roku bessa mocno zmniejszyła ich wartość.
Od 2003 roku wzrosły kursy ponad 100 ze 145 zbadanych spółek. Oznacza to, że ryzyko poniesienia straty wyniosło około 25 proc. Dodajmy, że wyliczenia te nie uwzględniają corocznych dywidend wypłacanych zwłaszcza przez duże spółki; zwiększają one zyski z inwestycji w akcje. Bezkonkurencyjne okazały się jednorazowe inwestycje w papiery BRE Banku (zysk ponad 200 proc.) i KGHM (niemal 200 proc.).
Gorsze są wyniki systematycznych inwestycji. Kupując akcje co miesiąc przez pięć lat, można było zarobić tylko na 80 spółkach i to znacznie mniej w porównaniu z inwestycjami jednorazowymi. Akcje BRE Banku przyniosły niecałe 90 proc. zysku, a KGHM tylko 14 proc. Gdy uwzględnimy inflację, o zarobku właściwie nie ma mowy.
Przyczyną takich różnic jest cykl koniunkturalny, z jakim przez ostatnie pięć lat mieliśmy do czynienia. Prawie do końca 2007 roku na giełdzie panowała hossa. Indeksy przez kilka lat rosły. Zdarzające się załamania były co prawda gwałtowne, ale krótkie. Zazwyczaj po dwóch – trzech miesiącach spadków indeksy dalej pięły się w górę i straty były szybko odrabiane. Teraz tendencja spadkowa trwa już ponad dziesięć miesięcy. Co gorsze, rozpoczęła się w momencie, kiedy mieliśmy zgromadzonych dużo akcji kupowanych po coraz wyższych cenach. Wraz ze spadkami kursów na giełdzie z miesiąca na miesiąc stopy zwrotu z inwestycji systematycznych malały, a kupowanie taniejących akcji tylko pogłębiało straty.